Minął już ponad miesiąc od czasu mojego przeziębienia... Rozłożyłam się na amen! Chyba z dwa tygodnie leżałam i umierałam na zapalenie oskrzeli- tyle zaległości się zrobiło, że nie miałam prawie na nic czasu. Cały czas kursowałam między pokojem, klasami, a biblioteką. Z Gilbertem widywałam się raz na jakiś czas- trochę się oddaliliśmy od siebie... a później nadeszły święta!
Razem z bratem wyjechałam do Polski, by spędzić ten wspaniały czas z rodzinką. Skończyło się na późnym obiedzie, gdzie moi dziadkowie zaczęli narzekać na swoje dolegliwości- mój tata był zajęty rozmową z Feliksem, a moja mamuśka siedziała w kuchni z mamą Eli.
Oczywiście sylwester spędziłam z Węgierką u naszych wspólnych znajomych... ale czas wolny się skończył i trzeba było wrócić do szkoły.
-Zabij mnie.- Wyjąkała Ela, siedząc na jednej z wielu ławek. Miałyśmy jeszcze z dobrą godzinę do autobusu, który zawiezie nas do szkoły, a nie miałyśmy na nic siły. Dlatego rozsiadłyśmy się z walizkami w parku. Z daleka od ruchliwych ulic Paryża.
-Fela, gdzie twój brat?- Ela rozejrzała się.
-Czeka na samolot z Anglii.- Wyjaśniłam. Feliks uparł się, że poczeka sobie na lotnisku razem z Torisem na jednego z braci Kirkland. Oczywiście wszyscy będziemy jechać tym samym autobusem... Czemu nie? Przynajmniej będzie Arthur!
-Rozmawiałaś z kimś ze szkoły?
Jasne... Pisałam z Tośkiem, który narzekał, że w Hiszpanii nie ma śniegu, oraz trochę z Gilbertem, który nadal był na mnie obrażony za unikanie go przez ostatni miesiąc. Nie powiedział tego w prost, ale wyczułam to. Może dlatego wymieniliśmy tylko kilka wiadomości... Jednak najwięcej czasu poświęcałam na rozmowach z Ivanem, który niestety wróci do szkoły dopiero za tydzień.
Kretyński mają ten kalendarz... ja tutaj sobie siedzę i czekam na autobus do szkoły, a on pewnie dopiero siada do świątecznego obiadu. Z kim ja będę odrabiać zadania na rosyjski?!
-Z paroma osobami.- Odparłam szybko.
Nie chciałam mówić Eli, że napisał do mnie Francis- który wreszcie powiedział mi jak mu się odwdzięczę za pożyczenie tamtego dnia syropu na kaszel... nie odpisałam mu, ale wiem, że będzie mnie męczył o to w szkole. Wolałam to odkładać jak najdłużej...
***
-Gilbert!- Rzuciłam się białowłosemu na szyję, zapominając o Eli, która szła za mną. Znając Węgierkę, wywróciła oczami i teraz czeka, aż znów ruszymy w stronę szkoły.
-Hej meine schatzi.- Chłopak położył ręce na mojej talii, pozwalając mi go mocniej objąć.- Hej Ela.
-Cześć.- Odpowiedziała węgierka. W jej głosie wyczułam znudzenie i lekką irytację, że musi tutaj stać i patrzeć na parę zakochanych.
Dałam jej znak, że może iść... przecież nie musi tutaj stać i na mnie czekać. Może lecieć się przywitać ze swoimi znajomymi.
-Będę w pokoju.- Węgierka zrozumiała mój przekaz i ruszyła w kierunku szkoły, po raz ostatni uśmiechając się sztucznie do mojego chłopaka. Typowe zachowanie... Ela kogoś nie lubi, to ta osoba może liczyć tylko na sztuczność z jej strony.
-Nadal mnie nie lubi?- Gilbert odprowadził moją przyjaciółkę wzrokiem.
-Możliwe.- Skłamałam.- Nie przejmuj się nią. Kiedyś jej przejdzie.
CZYTASZ
Hetalia Academy
FanfictionKolejne moje podejście do tej historii. Felicja Łukasiewicz zaczyna naukę w Hetalia Academy. Już w pierwszy dzień szkoły zwraca uwagę Bad Touch Trio.