•16•

432 42 6
                                    

-Dobra dajesz Felicjo.- Po raz ostatni zmotywowałam się na głos, by zapukać do drzwi Gilberta.- Nie...

Odwróciłam się plecami do drzwi... no nie dam rady no! Jak on mnie wyśmieję, albo nie zrozumie, że to już koniec? Może mnie znienawidzi? Ah!

-Felicjo? Wszystko w porządku?- W drzwiach pojawił się białowłosy chłopak. Kurde...

-Tak!- Otrząsnęłam się, by brzmieć bardziej poważnie.- Możemy pogadać?

-Nawet musimy.- Chłopak uśmiechnął się smutno, pozwalając mi wejść do swojego pokoju.

Zauważyłam, że wszędzie walały się ciuchy- Gilbert chyba nie specjalnie miał ochotę je sprzątać...

-Sorki, ten pokój zawsze tak wygląda gdy nie ma Ivana.- Wyjaśnił chłopak zbierając kilka ciuchów, bym mogła usiąść na łóżku.

No tak... nie ma Ivana, to Gilbert nie sprząta, bo po co?

-Długo myślałam...- Nie usiadłam pomimo, że albinos mi to zaproponował.- Chyba nie ma sensu tego ciągnąć.

Chłopak spuścił wzrok... o BOŻE! Czy on tak nie uważa?! Czyżbym złamała mu serce? O nie... nie lubię tego robić- to okropne uczucie!

-Też tak uważam.- Zgodził się ze mną Gilbert, pocierając kark.- Przepraszam...

***

Jestem singlem od... godziny i pięciu minut!

Czuję się trochę samotna... Ulżyło mi, gdy razem z Gilbertem wyjaśniliśmy sobie wszystko- nie miałam nic na sumieniu. To po prostu nie wyszło i już! On też tak uważał. Po co było to ciągnąć? Tylko byśmy się męczyli w tym związku-dlatego razem stwierdziliśmy, że lepiej będzie się rozstać.

-Chwała!- Ela uśmiechnęła się podnosząc ręce w charakterystycznym geście.

-Ela!- Rzuciłam w nią poduszką.- Jesteś nieczuła...

Dziewczyna chwyciła się za serce, jakby nagle coś ją zabolało- jaka ona jest głupiutka!

-On nie był dla ciebie.- Odparła wzruszając ramionami.- To kretyn.

Dzięki Elu... szkoda, że nie powiedziałaś mi tego wcześniej! Mogłabym się zastanowić- przemyśleć czy na pewno chce się ładować w związek!

-Dzięki Elka.- Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.

-Wolałabym cię widzieć z Nordykiem, niż z Prusakiem.- Stwierdziła.

Jaka ona jest głupia... Nordycy są- specyficzni. Zdążyłam nawet ich polubić, ale nie na tyle by z być z którymś z nich! No nie przesadzajmy...

- Jesteś straszna.- Rzuciłam w nią drugą poduszką.- A ty kiedy będziesz z Austriakiem?

Dziewczyna zarumieniła się- próbowała to ukryć, zginając się po poduszkę, która upadła na podłogę obok niej. Ja jednak zauważyłam tego soczystego buraczka na jej policzkach! Ha! Mam ją.

***

Minął tydzień- tak jak mówiłam, wstawanie było pięć razy trudniejsze... raz prawie się spóźniłam na Historię! Wiecie jaka by była afera, gdybym rzeczywiście weszła do klasy po dzwonku? Chyba nie wróciłabym żywa z tej lekcji...

Oczywiście z powodu braku mojego kolegi z ławki, zostałam zmuszona do zmiany miejsca... na szczęście Ludwig siedział sam, więc przyjął mnie bez problemu do siebie. Chwała! To lepsze, niż siedzenie z turkiem- który mnie troszeczkę przerażał.

Wykończona tygodniem "ciężkiej" pracy, wracałam właśnie do pokoju ze stajni, gdzie byłam pomóc Eli- mając nadzieję, że nie spotkam nikogo znajomego... nie mam ochoty na "ploteczki". Kolejne bezsensowne wymiany zdań i tak dalej. Poza tym jestem ubrana jak typowy wieśniak- bluza, która jest na mnie za duża- tak to jest jak pożyczasz bluzy od brata- i jeansy, które powinnam już wywalić, bo wyglądają jakbym je prasowała papierem ściernym... Idealny strój do stajni, gdzie i tak nikogo przeważnie nie ma.

Stanęłam na chwilę, by sprawdzić esemesa od brata, gdy ktoś położył mi ręce na oczach. No to jest jakiś żart!

- Co do...- Odwróciłam się do dobrze znanego mi chłopaka.- Wania!

Uścisnęłam wysokiego chłopaka, który chyba nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.

- Hej Polsza.- Uśmiechnął się biorąc swoją walizkę.

-Myślałam, że wracasz dopiero jutro.- Nawet pisał mi tak w esemesach. Więc dlaczego widzę go tutaj dzisiaj?

-Plany się zmieniły.- Wyjaśnił, otwierając drzwi przede mną.

Podziękowałam, wchodząc do szkoły... No nie mogę. Oczywiście jak jestem ubrana jak jakiś wieśniak to muszę spotykać znajomych! Czemu nie... ale jakbym się wystroiła jak gwiazda to nikt nie stanąłby na mojej drodze. To przecież oczywiste.

-Dobrze, że wróciłeś.- Uśmiechnęłam się.- Gilbert już zaczął tonąć w syfie pierwszego dnia.

- Jak zawszę.- Stwierdził Ivan.- Opanowałaś sytuację?

Yyyy... dobra, Ivan nie wie, że jestem singlem. Czas go wyprowadzić na odpowiednie tory?

-Nie byłam u was w pokoju od tygodnia.- Wyjaśniłam, mając nadzieję, że Rosjanin zrozumie ukryty przekaz.

- Oh.- Bingo! Wiedziałam, że to mądry chłopak!

***

-Czyli mówisz, że mogę spokojnie rywalizować z Gilbertem?- Zaśmiał się Rosjanin, gdy szliśmy korytarzem w stronę sali matematycznej, gdzie teraz miałam mieć dwie godziny nudów.

Nie miałam z nim lekcji, ale pomimo dużej różnicy pomiędzy naszymi klasami, zaproponował, że mnie odprowadzi. To naprawdę miłe z jego strony. Przynajmniej miałam z kim rozmawiać...

- Przecież wy zawsze ze sobą rywalizujecie.- Zauważyłam.

Spostrzegłam, że grupka dziewczyn przygląda mi się coś szepcąc między sobą- moje zerwanie z Gilbertem nagle stało się największym hitem w szkole! Naprawdę... dzisiaj rano Elke zaczepił jakiś chłopak i pytał się jej, czy to prawda.

- Nie przejmuj się.- Uspokoił mnie Ivan.- Ludzie szybko zapomną.

Może i tak... w sumie, to mam to gdzieś co o mnie mówią. Dopóki mi nie szkodzą, jest dobrze- a wszyscy doskonale wiedzą, że ze mną się wojen nie zaczyna.

- Masz rację Wania.- Posłałam mu szczery uśmiech.

Naprawdę lubiłam Ivana- nie rozumiałam dlaczego niektórzy się go bali. Był czasem przerażający, ale to tylko pozory... dla mnie zawsze był miły. Nigdy się nie pokłóciliśmy- chociaż znamy się dopiero kilka miesięcy, to może dlatego? Kto tam wie!

- Widzimy się za dwie godziny.-  Uśmiechnął się, po czym odszedł w swoją stronę, zostawiając mnie samą pod klasą matematyczną...

Czas wkroczyć do piekła!

***

Gilbert

- Jesteś idiotą, Gilbert.- Francis zaśmiał się, rzucając we mnie zmiętą kulką papieru.

Zaraz będzie martwy...

- Teraz każdy będzie się do niej dobierać.- Dodał, uśmiechając się.- Może mam szansę?

Zginie...

- Francis lubię cię, ale jak się do niej zbliżysz, to zginiesz.- Uśmiechnąłem się do niego.- Poza tym...

- Ona cię nienawidzi.- Przerwał mi Tosiek, znów zajęty wykreśleniem czegoś w swoim zeszycie od Hiszpańskiego. Poprawka: od matmy.

- Od nienawiści do miłości jeden krok!- Odparł Francuz.

- Od nienawiści do śmierci tylko pół kroku.- Uśmiechnąłem się do przyjaciela, mając nadzieje, że zrozumiał aluzje.

- Dobra.- Odwrócił się przodem do tablicy, gdy tylko zadzwonił dzwonek.- Niech wam będzie...

Hetalia AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz