20. Słowa nagany i słowa zachęty

486 53 108
                                    

10.12.2017r.
Korekta: 👌

Założyciele naprawdę wrócili w porze obiadu. I każdy z nich zajął miejsce u szczytu stołu. Pierwszy zrobi to Godryk, potem Raven, Helga i na koniec Salazar, który z błogim uśmiechem zapadł się w miękkim fotelu, przymykając oczy.
- Jakie to cudowne uczucie po kilku wiekach skamienienia - westchnął, opierając głowę na miękkim zagłówku.
Uczniowie i nauczyciele zaczęli wchodzić się do wielkiej sali. I wszyscy zatrzymywali się gdzieś przy wejściu z błoni albo głównym przejściu z głębi zamku. Kilku tylko odważyło się podejść do stołów i usiąść.
- Hej, przepana-kolegi! - Fred i George Weasley lekko wyślizgnęli się na miejsca po obu stronach czerwonookiego. - Ty jesteś Godryk Gryffindor, tak?
- "Pana-kolegi"? - zapytał, unosząc brew z niezrozumieniem.
- Ano, powinniśmy ci okazywać szacunek...
- ...dlatego "pan".
- ...ale wyglądasz jakbyś był niewiele starszy...
- dlatego "kolega"!
Godryk przez chwilę patrzył na dumnych z siebie chłopców, a potem wybuchnął dźwięcznym śmiechem.
- Ale spryciarze! Słyszałeś ich, Sal? Dwa małe łobuziaki dokładnie w stylu twoich ulubieńców!
Slytherin uśmiechnął się nieznacznie, kiwając przyjacielowi głową.
- Tak, są naprawdę podobni - oznajmił, a potem potoczył dookoła siebie uważnym spojrzeniem i westchnął. - Długo jeszcze będziecie wszyscy tak stać? Siadajcie, najwyższa pora zjeść obiad.
Zachęceni jego słowami i smakowicie pachnącymi potrawami na stołach, uczniowie zaczęli się przysiadać. Właściwie bardziej tam, gdzie odpowiadało im jedzenie, które na każdym stole było inne, niż w zgodzie z podziałem na domy. Zresztą - stoły już nie były oznakowane jak trzeba!
- Żądam wyjaśnień! - Dolores Jane Umbridge tupnęła mocno nogą, czerwieniejąc z gniewu na twarzy. Stała obok miejsca Slytherina, który zwrócił uwagę na nią tylko dlatego, że krzyknęła.
- Wyjaśnienia będą po posiłku. Ja, Salazar Slytherin, przysięgam to wszystkim tutaj zebranym - oznajmił głosem spokojnym i poważnym.
- Słowo Slytherina jest nic nie warte! - zbulwersowała się kobieta. - To najbardziej plugawy, najbardziej mroczny czar...
- Nie radzę ci kończyć tego wywodu,  kobieto. Jego przysięgi to jedyne  jakich  w ogóle dotrzymujemy - zauważył spokojnie Raven, podnosząc się powoli z miejsca. Zanim Umbridge się odwróciła, jego jasna dłoń zacisnęła się na jej ramieniu. - Jest coś takiego jak zachowanie odpowiednie i nie odpowiednie. Obrażanie Sala, który jest najbardziej stabilnym filarem tej placówki w mojej obecności to zachowanie nie odpowiednie. Skrajna głupota, szczerze mówiąc - a potem nachylił się, jego oczy zalśniły hipnotyzującym, niebieskim blaskiem i... Uczniowie mogli zobaczyć jak kobieta zamienia się w mysz. Tłustą, białą mysz. - Nikt nie ma prawa obrażać moich bliskich, madame - uśmiechnął się drwiąco, upuszczając zwierzątko na ziemię i patrząc jak umyka przerażone w stronę nauczycieli, pobladłych, zaskoczonych i zdezorientowanych.
- Poradziłbym sobie.
- Akurat takiego posągu to bym nie chciała mieć w ogródku - stwierdziła kategorycznie Helga, mało się nie zrywając z miejsca, co Godryk skomentował kolejnym wesołym śmiechem.
-  Siadajmy, siadajmy już do posiłku, moi drodzy! - zawołał, machając zachęcająco rękoma. Jego czerwone oczy migotały szczęśliwie.
Uczniowie wzruszyli ramionami, rzucając do kolegów, że właściwie gorsze rzeczy się już działy, a i tej sytuacji mają być wyjaśnienia, więc stoły zapełniły się prędko młodzieżą do końca. Nauczyciele mieli z tym jednak problem.
- Przecież nie gryziemy! - Helga spojrzała na nich jak na małe dzieci. - Siadajcie, siadajcie. Wszyscy są głodni.
Kiedy ostatnia osoba nareszcie zajęła miejsce, rozległ się dziwny trzask, a potem gdzieś z góry runęły setki białych kopert, szeleszcząc i wirując. O tak, biały, papierowy deszcz, o którym mówił James do swojego ucznia.
Widząc jak w każde ręce trafia koperta, Raven sięgnął do kieszeni płaszcza i wydostał stamtąd cztery przesyłki. Te same listy, które Hellion zostawił w mateczniku, w altanie - przy Heldze, jeszcze kiedy była skamieniała.
- Ho! Kto by pomyślał, człowiek-cień nieźle się musiał namęczyć żeby to wszystko napisać! - Helga spojrzała na podaną jej kopertę, a potem złamała pieczęć, aby wyjąć ze środka złożony pergamin.
Nie tylko ona była tak ciekawa tego, co pozostawił po sobie James Horr-Pattey. Każdy kto otrzymał swój kawałek papierowego deszczu, natychmiast brał się za zgłębianie jego zawartości. Salę wypełniły szelesty papieru, chwytanych kartek, zginanych, rozkładanych...

S i l e n tOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz