25. Spokój serca

410 49 32
                                    

16.02.2018r.

Epilog

Słońce wzeszło, omiatając złocistym blaskiem przytulny domek wyglądający jak połączenie tradycji z nowoczesnością i ozdobiony stojącą na progu donicą z czachy kosmity.
Kwiaty kwitły dookoła, cudną wonią przypominając, że oto wiosna zaczyna już przechodzić w lato, życie cały czas się rozwija, a za jakiś miesiąc, gdy skończą się wieczorne temperatury na minusie, mistrz i uczeń będą mogli zrobić sobie piknik. Pierwszy nie wymagający magicznego wsparcia. Oczywiście rodzinny, na którym będzie przynajmniej trzydzieści osób. Będzie trzeba wynieść z domu rozkładane krzesła i stoliki, sałatek zrobić w trzech miskach, grilla wytaszczyć z piwnicy tego większego, bo na mniejszym steki i kiełbasy mogłyby się nie pomieścić... Będzie trzeba zrobić naprawdę dużo różnych rzeczy.
Życie trwało po swojemu tak jakby domownicy jakiś czas wcześniej nie byli skupieni na pilnowaniu co dzieje się w odległym Hogwarcie, licząc na bieżąco straty wśród zaprzyjaźnionych osób oraz wrogów.
- Mistrzu! - chłopak ubrany w lekki płaszcz w kolorze przyjemnej, przykuwającej uwagę, zieleni, wbiegł po schodach na piętro i wpadł do komnaty swego nauczyciela, prawie potykając się w progu o ich nowego pupila. Podejrzanie podobne do jaszczurki, skrzydlate zwierzę syknęło gniewnie w kocim stylu, po czym podniosło się niezadowolone i wpełzło zwinnie na najbliższą ścianę, zostawiając na niej ślady pazurków.
- Przepraszam! - zawołał za nim ze skruchą. Na co dzień i na ogół mimo wszystko bardzo się lubili.
- Co się stało, Hellionie? - zapytał łagodnie młody mężczyzna siedzący po turecku na łóżku. Jego długie włosy były zaplatane powoli w dobierany warkocz przez zręczne palce partnera, siedzącego prawie metr za nim, na przysuniętym do łóżka fotelu na kółkach.
Red Hand wyglądał na rozanielonego z powodu swojej roli fryzjera.
Kochankowie zazwyczaj czekali rano na aromatyczny zapach śniadania - on zaś jak szczeniak upraszał się, aby Harry pozwolił mu zaopiekować się swoimi włosami.
Był słodki, a przy tym miał prawdziwy talent do upiększania cudzych głów. Jego zakład fryzjerski w centrum trzymał się bardzo dobrze jak na jeden z czterech umieszczonych na jednej ulicy. Pomimo sporych cen jakie tam obowiązywały.
- Musimy się pospieszyć - wyjaśnił, uśmiechając się szeroko. - Jak tak dalej pójdzie to się kompletnie spóźnimy!
Mężczyzna zaśmiał się widząc jego entuzjazm.
- Do wieczora jeszcze czas, Hellionie.
- Niby tak, ale...
- Obiecuje, że zdążymy - powiedział pewnie mistrz, który zawsze mówił prawdę, nie znosząc łgarstwa. - Pamiętam, że chcesz z kilkoma osobami poważnie porozmawiać - zapewnił jeszcze, delikatnym ruchem wygładzając materiał białej kamizelki haftowanej czerwonymi kwiatami, którą miał narzuconą na szarą koszulę. Patrzenie na nią było interesującą odmianą - gdy zrobiło się ciepło, filcowy płaszcz na reszcie został schowany do szafy i przestał być jego znakiem rozpoznawczym.

***

Hogwart cały był rozświetlony i ozdobiony girlandami kwiatów. Niebo powoli ciemniało, gdy dwie postaci przekraczały próg, zagłębiając się w ciepłym, pełnym światła wnętrzu szkoły.
Uczeń, zaaferowany nowymi widokami, puścił dłoń swojego mistrza, ruszając przodem do wielkiej sali, a przy tym poświęcając chwilę uwagi każdemu nowemu elementowi jaki oglądał.
- Tak ci się spieszyło, a za chwilę sam wejdziesz do sali po czasie - zganił go wesoło mistrz, poprawiając jeden z rubinowych kwiatów, które  Red Hand wplótł w jego fryzurę.
- Wszystko tak bardzo urosło - Hellion cały drżał z podekscytowania, popychając wielkie drzwi i wkraczając do pełnej życia wielkiej sali. Wszystkie spojrzenia skupiły się na nim i jego nauczycielu w jednej chwili, przez co jego policzki zaczerwieniły się intensywnie, a w gardle urosła nagle gula nie do przełknięcia wywołana nerwami i tremą.
- Witaj, mały Hellionie - Raven pierwszy uśmiechnął się szeroko, wyciągając dłoń, aby zachęcić go do podejścia do stołu, przy którym siedział. - Chodź, chodź do nas. Czekaliśmy przecież wiele tygodni na te odwiedziny!
Prawda...
James zaśmiał się perliście popychając ucznia lekko do przodu.
...przyjechali uczcić z młodzieżą, z którą się zaprzyjaźnili, koniec roku szkolnego, który trochę się przesunął z powodu bitwy o Hogwart i paru innych komplikacji.
- No, moi drodzy - zawołał, aby skupić na sobie część uwagi i pozwolić biednemu, stremowanemu uczniowi na podejście do aniołowatego, który koniecznie chciał z nim porozmawiać osobiście o wielu rzeczach, na które nie miał czasu, gdy się spotkali. Pozostali założyciele też byli tym zainteresowani, ale byli gotowi poczekać cierpliwie na swoją kolej. - Ktoś opowie mi trochę o tym, jak wam poszedł OPCM po moim wyjeździe?
Kilka osób na raz zaczęło go nawoływać do wszystkich czterech stołów, ale Helga rozwiązała problem, zapraszając wszystkich do stołu, przy którym siedziała, aby stłumić cały ten gwar przynajmniej odrobinę.
Zaczęła się pożegnalna kolacja dla uczniów, bo część z nich już następnego dnia rano miała wsiąść w pociąg, aby wrócić do rodzin... gdy inni rozpoczną swoje pierwsze wakacje w Hogwarcie jako nowym domu.

S i l e n tOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz