12. Życie

1K 89 56
                                    

Marinette

Powiedziałam mu to. Powiedziałam! Udało się. Mam nadzieję że zrozumie to w porę... Bo jeśli nie... Nie chcę nawet myśleć o tym co się stanie jeśli się tęgo napije. Po co myśleć o tym, skoro i tak tak się nie stanie?

Na wszelki wypadek jednak postanowiłam zostać z nim przez cały patrol. Usiadłam na samiutkim szczycie i obserwowałam kota.

Adrien

Byłem zaskoczony. Osoba której powinienem ufać? Mój ojciec? Plagg? Nie mam pojęcia. Westchnąłem. Potem będę się tym zastanawiał. Teraz patrol i do domu.

Już miałem skakać z Wieży Eiffla i ruszać w drogę, gdy zatrzymał mnie czyjś głos. Dobrze mi przez te ostatnie miesiące znany głos. Niczym skrzypienie zepsutego wiatraka. Głos, którego nienawidzę.

-Kocie zaczekaj!

-Dla ciebie Czarny Kocie.

-Chciałabym cię przeprosić... Nie powinnam tak na ciebie mówić. Przepraszam.

-Jest za co. - Powiedziałem oschle.

- Co powiesz na to żebyśmy wspólnie napili się tu herbaty?

-Nie mam ochoty. - Powiedziałem takim samym tonem.

-Oj no weź. Nie daj się prosić. - mówiła dalej tym swoim skrzeczącym głosem w którym o dziwo dało się wyczuć nutkę skruszenia. Teraz powinienem powiedzieć ostre "nie", i sobie pójść. Ale zamiast tego nie wiem jakim cudem odpowiedziałem:

-No dobra. Ale tylko 5 minut i się zwjam, jasne?

-Jak słońce.

Ruszyliśmy na taras widokowy, na którym był przygotowany stolik z herbatą i świecami. Coś za romantycznie jak na przeprosinową herbatkę. Spotkanie na którym miałem wybaczyć jej zachowanie. Usiedliśmy przy stole.

-Kocie patrz za siebie! Jaki cudowny księżyc!

Odwróciłem się. Słońce dopiero zachodziło, a za mną księżyc już wschodził. Naprawdę ładny widok. Popatrzyłem spowrotem na Lilę.

-Racja. Naprawdę ładny widok. - Ale pomimo tego chciałem jak najszybciej rozpocząć patrol. I odejść od tej Podróby. Wziąłem kubek z herbatą do rąk. Była cieplutka.

Marinette

Bacznie obserwowałam Kota. Gdy już miał skakać i wyruszać prawdopodobnie na patrol podeszła do niego Lila. Powiedziała mu coś. Jej mina była skruszona, ale ja wiem że ona coś knuje.

Kot na początku nie był zbyt zadowolony z jej widoku i chwilę dyskutował. Jednak potem poszli gdzieś. Ruszyłam za nimi. Poszli dookoła platformy, na której się znajdowaliśmy. Był tam stolik. Usiedli. Na stoliku stały kubki z jakimś napojem, który parował. Jak dla mnie coś za romantycznie tu jest.

Lila pokazała palcem za Kota. I on i ja spojrzeliśmy w tamtą stronę. Był tam księżyc na tle jeszcze nie całkiem ciemnego, ale i nie błękitnego nieba, ze względu na to że był już zachód. Potem popatrzyłam się w drugą stronę.

Słońce już zachodziło. Niebo mieniło się odcieniami pomarańczu oraz różu i fioletu. Wyglądało naprawdę pięknie. Patrzyłam tak chwilę na to niebo. Potem spojrzałam spowrotem na Kota, który podnosił kubek do ust. I wtedy zdałam sobie sprawę z tego, co Lila miała zaplanowane.

Adrien

Chwilę trzymałem kubek w rękach i dmuchałem w napój. Potem podniosłem go do ust i gdy brałem łyk miałem wrażenie jakby gdzieś w rozległ się czyjś krzyk. Krzyk mówiący: nie. Spojrzałem na Lilę. Uśmiechała się złośliwie.

-Co się śmie.. - nie skończyłem mimo, że zacząłem wściekłym głosem. Niedaleko stolika coś zaczęło się dziać.

Marinette

Rzuciłam się w stronę Kota, ale nie zdążyłam. Podniósł kubek do ust i wziął łyk.

-NIE! - krzyknęłam. Lecz było już za późno. Upadłam przed stolikiem na kolana, przyłożyłam dłonie do twarzy i zaczęłam płakać. Byłam wściekła i zarazem zrozpaczona. Mój Kot... Napił się tego... Tego szajsu!

Dookoła mnie zaczęły się mienić małe, różowe iskierki. Było ich niewiele. Spojrzałam na swoje dłonie. Nie były już półprzezroczyste. Zaczął pojawiać się na nich czerwony kostium w czarne kropki. Co się dzieje..?

Spojrzałam na Kota i Lilę. Kot patrzył na mnie zdezorientowany, a Lila była lekko zaskoczona, ale złośliwy uśmiech nie znikał jej z twarzy.

Wstałam. Spojrzałam na siebie. Byłam widzialna... Objęłam się ramionami. Przyłożyłam sobie palce do skroni. Wyczułam puls... Czy ja żyję? Nagle Lila zmieniła wyraz twarzy i pokazała na mnie.

-Kocie! Ona jest zła! Chciała mnie zabić i cię odebrać!

-Co? Li... Podróbo co ty mówisz? Jestem Biedronką! Kocie? To ja.. Wróciłam..

-Dla ciebie Czarny Kot. To ona - pokazał na Lilę - jest Biedronką. A ty kim wogóle jesteś? Czemu masz kostium Biedronki, mimo, że nie masz miraculum? - W jego głosie słychać było chłód. Zabolało, bo zwracał się mnie.

-JA jestem Biedronką! Czarny Kocie, błagam! Ona coś ci dolała! - zignorowałam jego drugie pytanie, na które, zresztą sama nie znałam odpowiedzi.

-Kotku, ona kłamie! Ona chce mnie zabić!

-N-nie!

-Zabić? O niee, nie ujdzie ci to na sucho, rozumiesz?! Kotaklizm!

-K-kocie? Co ty.. Co ty robisz? - nie odpowiedział. Rzucił się w moją stronę. Ja się cofnęłam i skoczyłam w dół. Kot tylko stanął na krawędzi i patrzył się na mnie ze złością w oczach. Potem odwrócił się i zniknął.

Zaczęłam płakać. Odwróciłam się brzuchem w dół ziemi i rzuciłam jojo. W ostatniej chwili uniknęłam zderzenia z ziemią.

Adrien

Przepędziłem tę podróbę. Głupia. To moja Biedroneczka jest prawdziwa, a nie ona. Zużyłem kotaklizm na jakiejś belce, a potem zacząłem się nad czymś zastanawiać.

Dlaczego ja tego wcześniej nie zauważyłem? Ta nowa Biedronka jest przecudowna... Jej piękne oliwkowe oczy, czerwone usta... Właśnie. Jej usta... Tak pragnąłem się w nich zatopić... Popatrzyłem na nią. Zrobiła uwodzicielską minę.

Nie wytrzymałem. Rzuciłem się na nią i wpiłem się w jej usta przyciskając ją tak mocno do siebie, że między nami nie było żadnej wolnej przestrzeni. Oddała pocałunek.

~~~~~~~~~

Poprawione 👮

Hej, hej, hej!

Nie mogliście się doczekać tego momentu c'nie? 😏

Rozdział byłby wczesniej, ALE przyjechała ciocia i robiłam z nią i z babcią uszka i pierogi na święta 😜 Z kim się podzielić?

Gwiazdka?
Komentarz?
Bye bye miły czytelniku!

Czy mamy szansę na szczęście? || Miraculum Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz