Marinette
- No, powiem, że jesteś dość silną pszczołą. - odezwał się kpiąco Bombowiec. Zaczął się podnosić, a ja stanęłam w pozycji bojowej, przygotowana, by w każdej chwili zaatakować.
- Jestem silniejsza niż ci się wydaje. - Odparłam przez zaciśnięte zęby.
- I teraz musisz tego dowieść. Gdzie jest ten kocurek i ta cała nieudolna Biedronka? Nie pomogą ci?
- Oni... Nie przyjdą.
- Więc zostawili cię całkowicie samą? Stoczymy w takim razie walkę jeden na jednego, tak?
- Na to wygląda. - Bombowiec już się podniósł, a ja stałam dalej gotowa w każdej chwili obronić się lub zaatakować. Lub rzucić się za nim w pogoń. On jednak otrzepał się i stał spokojnie.
Na jego twarzy pojawił się motyl.
- No już! Atakuj! - usłyszałam głos Władcy Ciem. Bombowiec jednak stał nadal nieruchomo. - Słyszysz?! Atakuj ją! Już!
Po tych słowach Bombowiec zwinął się wpół. Tak jakby... Z bólu. On cierpiał. Władca Ciem zadawał mu ból. Tylko dlaczego Bombowiec mnie nie zaatakował?
- Dosyć, przestań! Zostaw go, Władco Ciem! - Krzyknęłam, ale nie ruszyłam się z miejsca. Nie zmieniłam też swojej pozycji. Może to być podstęp.
- Dobrze, zaatakuję. - Powiedział Bombowiec głosem pełnym bólu. To nie był podstęp, on naprawdę cierpiał. Jak Władca Ciem, może być aż tak okrutny...
Po tych słowach Bombowiec przestał się już zwijać z bólu. Podniósł głowę. Zdawało mi się, że jego na jego twarzy widnieje przygnębienie. Była to dosłownie sekunda, potem ukazał zagniewaną twarz. Złą twarz. Ale po tym, czego przed chwilą byłam świadkiem i po tym, jakie uczucie zobaczyłam na jego twarzy mogę przypuszczać, że jego gniew to tylko maska. O ile wcześniej musiał być prawdziwy, bo przecież się zmienił, to teraz zdawało mi się, że gniew to jedynie przykrywka.
- Proszę bardzo, zaatakuj pierwsza. Panie mają pierwszeństwo. - Rzekł. Stałam jeszcze chwilę, po czym ruszyłam do ataku. Prawie go trafiłam, lecz on w ostatniej chwili przesunął się na bok i mój atak chybił. Odwróciłam się szybko w jego stronę, by stać tyłem do wroga jak najkrócej.
- No, postaraj się bardziej, Pszczółko.
Znów zaatakowałam i znów nie trafiłam.
- Wcześniej chyba szło ci lepiej.
Sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie, a Bombowiec za każdym razem rzucał jakimiś tekstami typu "postaraj się" czy "tylko na to cię stać?". Czemu on mnie nie atakował? Czemu tylko unikał?
- Dosyć! - na jego twarzy znów pojawił się motyl. - Walcz, a nie udajesz błazna cyrkowego!
- Ależ walczę. Nie wiesz, Władco Ciem, że kobiet nie należy bić?
- Lepiej, żebyś odszedł od tej zasady, bo jak nie to...
- To co? Odbierzesz mi moje moce? - Powiedział z pogardą Bombowiec. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby jakiś złoczyńca tak stawiał się Władcy Ciem. Tak z nim dyskutował.
- Nie. Nie odbiorę tobie mocy. Jesteś jednym z moich silniejszych złoczyńców. Nie pozwolę, by twoja moc się zmarnowała. Mam inne sposoby.
- Nie! - wyrwało mi się. Zanim Władca Ciem ponownie zadał Bombowcowi ból, zauważyłam na jego twarzy zdziwienie. Potem już tylko leżał na ziemi i cierpiał. A ja nie mogłam nic na to poradzić. Co robić? Co robić? Co robić? Gdybym miała swoje miraculum, mogłabym użyć Szczęśliwego Trafu. Gdyby była tu ta Podróba, to ona mogłaby go użyć! W tym momencie poczułam jeszcze większą nienawiść do niej.
- Dobrze, Władco Ciem. Będę walczył.
- I nie zawahasz się jej zranić? - tu Bombowiec nie odpowiadał przez chwilę.
- N-nie. - Powiedział. Przestał. Władca Ciem przestał. Bombowiec leżał jeszcze chwilę na ziemi i ciężko dyszał. Chciałam mu pomóc. Muszę mu pomóc.
Tym razem już bez wahania podbiegłam do niego.
- Wszystko w porządku? - spytałam, pomagając mu się jednocześnie podnieść.
-Uciekaj. - Szepnął. - No już! - Odepchnął mnie od siebie.
Popatrzyłam się na niego zdezorientowana.
- Co ty robisz? - Nie odpowiedział, a rzucił się na mnie. Popchnął mnie, a ja uderzyłam w ścianę. Co się dzieje? Nic już nie rozumiem.
Nagle usłyszałam ciche "Przepraszam". Ja mam już chyba omamy. Może to mi się tak naprawdę śni? A może...
Popatrzyłam na Bombowca. Uśmiechał się szyderczo. Tak, pewnie to tylko jakieś omamy słuchowe.
Ruszyłam na niego. Udało mi się go trafić. Poleciał do tyłu, lecz szybko wstał. Chwycił się teatralnie za serce.
- Odpychasz mnie? - Powiedział z udawanym żalem. - Och to naprawdę boli. Boli tu. - Pokazał na broszkę w kształcie bomby, pod którą w klatce piersiowej znajdowało się serce. Co tu się dzieje? Nie rozumiem go.
Korzystając z chwili mojego rozproszenia, znów mnie zaatakował. Tym razem trafiłam w ścianę, lecz nieco lżej. Zauważyłam bombę lecącą w moją stronę. Nie zdążę uciec. Już po mnie. Zasłoniłam twarz rękami. Przez chwilę nic się nie działo. Co jest..? Pozwoli otworzyłam oczy.
- AAA! - Krzyknęłam, bo przed sobą zobaczyłam twarz złoczyńcy.
- To chyba naprawdę ty... - Szepnął zaciekawiony, po czym odsunął się. - Możesz mnie atakować ile chcesz, ale nigdy nie znajdziesz mojej Akumy! - Krzyknął.
Akumy... Chwila! Ta szopka z tym, że go ranię... To z sercem. Broszka! Akuma jest w broszce! I on naprowadził mnie na ten trop. Świadomie?
- Ty... - Powiedziałam. On spojrzał na mnie znacząco, lecz dosłownie po sekundzie jego twarz znowu przyozdobiła pogarda.
- Odbierz jej miraculum! To spinka! Ona zaprowadzi cię do Biedronki i Czarnego Kota! Szybko, masz okazję!
Pochylił się powoli nade mną sięgając po spinkę. Broszka była na wyciągnięcie ręki...
- No już. - Szepnął.
Popatrzyłam się na niego. Chwyciłam jego broszkę, po czym odepchnęłam go nogami. Starałam się nie zrobić mu krzywdy. Zniszczyłam broszkę, złapałam Akumę. Muszę ją oddać Podróbie. Ciekawe, czy nadal są w tym samym miejscu, gdzie ich zostawiłam...
- Zaczekaj! - Już miałam odejść, gdy zatrzymał mnie czyjś głos.
~~~~~~~
Poprawione 👮
Cześć! Rozdział miał być wczoraj, ale pojawia się dzisiaj. Podoba się?
Gwiazdka?
Komentarz?
Bye bye miły motylku!
CZYTASZ
Czy mamy szansę na szczęście? || Miraculum
FanfictionJest to druga część Dla Ciebie wszystko || Miraculum. Zapraszam :) Czarny Kot znajduje sposób, na przywrócenie życia Biedronce. Lecz musi odzyskać jej miraculum co nie będzie takie proste... Czy uda mu się zdobyć miraculum ukochanej? Czy wróci Bie...