19. Samotna

548 48 33
                                    

Marinette

Gdy biegłam tak w stronę złoczyńczy, zobaczyłam z daleka Podróbę. Siedziała w jakiejś uliczce. Ewidentnie się chowała! Co za tchórz. Skoro nie walczy, to znaczy że widziała komunikat. Mam nadzieję że nie powie Kotu, a nawet jak to zrobi, to że ten jej nie uwierzy.

Zobaczyłam Kota. Biegł ulicą w stronę kryjówki Podróby. Minęliśmy się. Hm, czyli nie walczy. Tylko co on tu robi? Gdy był już prawie obok, zatrzymał się. Ja schowałam się, za jakimś kominem, który jeszcze stał. Obejrzał się za siebie. Potem obrócił się spowrotem i pobiegł dalej, leczy chyba zorientował się, że Podróba jest w uliczce. Skręcił w nią.

Postanowiłam ich podsłuchać. W mig znalazłam się na dachu nad uliczką. Wychyliłam się lekko i zobaczyłam jak Czarny Kot sadza Podróbę na chodniku. Nie powiem, poczułam w sercu ukłucie żalu i zazdrości.

- Więc teraz powiedz mi, co się stało? - odezwał się Czarny Kot.

- Chyba skręciłam kostkę. - odpowiedziała Lila. Kłamała. Jak nic kłamała, bo niby kiedy miałaby to zrobić? Zawsze tylko się chowa z tego co widzę. Łapie Akumę i na tym się kończy. To Czarny Kot walczy. A właśnie. Co się Kotu stało w rękę? Ma bandaż, widzę to. A ta niby zakochana Lila tego nie widzi i skupia na sobie całą uwagę! Egoistka!

- O nie. Musimy zabrać cię do szpitala i to szybko! - Powiedział zatroskany Kot i już chciał ją podnieść, lecz ona zaprotestowała.

- Nie nie, przejdzie mi. Na pewno nie jest to poważne. Wystarczy że ze mną posiedzisz... - Powiedziała, to takim tonem jakby chciała kogoś poderwać. Wiedziałam, że kłamała! Zwijałaby się teraz z bólu i prosiła o to, by ją zawieźć do szpitala! A już na pewno ona! Nie odpuściłby sobie zamieszania wokół niej, chyba że kłamała...

I w tym momencie zobaczyłam coś, czego z pewnością nie chciałam widzieć. Czarny Kot rzucił się na nią jak spragniony na wodę. Mój ukochany liże się właśnie na moich oczach z laską, która podała mu eliksir miłosny! To naprawdę nie był mój wymarzony widok. Odwróciłam wzrok. Poczułam łzy w oczach. Nie, nie, nie, nie będę płakać.

Po chwili znów ostrożnie spojrzałam na nich. Odsunęli się od siebie na kilka centymetrów.

- Akuma... - powiedział Kot zachrypniętym tonem. Widać było, że Lila jest z siebie bardzo zadowolona.

- Och, nowa super-bohaterka Pszczoła się nią zajmie... - Co? Skąd ona o mnie wie? Nie widziała mnie jeszcze, więc jak... Jest tylko jednk wytłumaczenie. Widziała komunikat. A jeśli powie Kotu? A co jeśli on też go widział?!

- Nowa super-bohaterka? - Nie widział. Ale ona zaraz mu wszystko wygada...

- Tak, Pszczoła. Ona zajmie się Akumą, my możemy natomiast pobyć trochę razem, kochanie. - nie powiedziała. Ale dlaczego..?

I znowu widok, którego nie chciałam widzieć. Ta Podróba przyciągnęła go do siebie i pocałowała. On objął ją w pasie. Moje oczy znowu się zaszkliły.

Dosyć. Idę stąd.

I tak zrobiłam. Czyli zostałam sama z tym potworem? Będę musiała za pomocą mojej broni przechować Akumę i przekazać... Biedronce. Tylko czy ja sobie poradzę? Oni będą się miziać i lizać, a ja będę walczyć? I czy tak będzie wyglądała każda akcja?

Wiem, że Podróba zrobiła to specjalnie. Skoro widziała komunikat, to chciała bym musiała walczyć sama. Ona chce, żeby mi się coś stało. Bo inaczej po co by kłamała w kwestii kostki? Na jej nieszczęście, ja nie dam się tak łatwo. Coś wymyślę, by pokonać tego złoczyńcę, jak i każdego innego.

Jest też druga opcja... Możliwe, że Podróba chce trzymać Kota z dala ode mnie, bo się boi... Może jakby Kot spędzał dużo czasu w moim towarzystwie, to znowu by się we mnie zakochał? Tylko to niemożliwe. On ją kocha z powodu eliksiru. Tylko kiedy zneutralizuje się eliksir to on przestanie działać.

Narazie jestem skazana tylko i wyłącznie na siebie. I na moich rodziców, ale oni nie mogą zbyt dużo zrobić... Chociaż ich nie można lekceważyć. Jeśli chcą, to na pewno mi jakoś pomogą, ale na pewno nie w walce. W walce zostałam sama.

Jestem już prawie na miejscu. Bombowiec przesuwa się wzdłuż obwodnicy. O dziwo centrum miasta zostawił w spokoju. Narazie zapewne.

- Hej, ty! - zawołałam, gdy byłam już dostatecznie blisko, by ten mnie usłyszał. Odwrócił się.

- O, a co to? Kogo my tu mamy? Pszczółka do zgniecenia!

- Bardzo groźna pszczółka do zgniecenia! - poprawiłam go i ruszyłam do ataku.

Rzucił we mnie bombą. Leciała prosto na mnie, lecz ja nie zmieniałam kierunku. Skoczyłam na bombę i odepchnęłam się od niej w locie. Przyspieszyłam. Kiedy wybuchła za mną, siła wybuchu wyrzuciła mnie jeszcze szybciej do przodu, przez co pędziłam niczym strzała. Bombowiec wydał się skołowany i mimo, że ten stan trwał u niego zaledwie sekundę, to mi wystarczyło. Zakręciłam bronią i uderzyłam w jego platformę.

Stracił równowagę i spadł na ziemię. Ja wylądowałam na dachu i szybko się odwróciłam. Bombowiec podnosił się właśnie z ziemi i strzepywał kurz. Wykorzystałam to i odbiłam się od dachu skacząc w jego stronę. Zdążył się podnieść, ale nie na długo, gdyż znowu go uderzyłam i wylądowałam przed nim na ziemi. Błyskawicznie się odwróciłam. Klęczał na czworaka.

- I co, niezbyt łatwo zgnieść tego "robaczka", co? - powiedziałam.

~~~~~~~

Poprawione 👮

Hej, jej moi mili. Strasznie szybko mija też czas, przez chwilę myślałam że jest wtorek...

Gwiazdka?
Komentarz?
Bye Bye miły czytelniku!

Czy mamy szansę na szczęście? || Miraculum Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz