26. Walka

509 49 23
                                    

Marinette

Przemieniłam się i pognałam w miejsce, z którego dobiegł mnie śmiech. Było to zaledwie przecznicę dalej, dlatego udało mi się dosłyszeć śmiech złoczyńcy. I dlatego tak szybko dotarłam na miejsce.

Kiedy już się tam znalazłam zobaczyłam duchy. Nie było krzyczących ludzi, biegających w popłochu. Były po prostu duchy. Jednak najjaśniejszy z nich oddalał się powoli w kierunku Wieży Eiffla. To pewnie ten złoczyńca, bo to ten śmiech. Złowrogi, niczym ciemnie chmury, śmiech.

Postanowiłam narazie się nie ujawniać, zaatakować z zaskoczenia. Podążałam za duchem starając się, by ten mnie nie zauważył. Dookoła latało pełno paryżan, którzy nie byli jednak sobą. Półprzezroczyste duchy unosiły się w górę z twarzami nie wyrażającymi żadnych emocji, szepcząc coś niezrozumiałego między sobą. Mimo, iż próbowałam odgadnąć co mówią (być może to doprowadzi mnie do Akumy) to nie potrafiłam. Czuję się trochę nieswojo w ich towarzystwie.

W pewnym momencie duch zatrzymał się. Zdawało mi się, że sam coś szeptał, lecz nie zrozumiałam co. I w tym momencie dwie rzeczy wydarzyły się tak szybko, że nie zdążyłam zareagować.

- Druga Szansa! - Usłyszałam i tuż po tym zostałam trafiona czymś niewyobrażalnie zimnym w ramię. Przestałam czuć swoje ciało, a mój umysł wypełniła pustka i beznadzieja. Zaczęłam unosić się do góry, a coś podpowiadało mi, bym szeptała.

- Jest za tobą... Uważaj...

Właściwie nie rozpoznawałam tych słów. Wypowiadałam je automatycznie. Ot, prostu coś kazało mi to robić.

- Druga Szansa! - Usłyszałam jak przez mgłę.

Widziałam tylko jak w moją stronę leci biały pocisk. Nie zdążyłam nawet zareagować, gdy ktoś wskoczył przede mnie, chroniąc tym samym przed zamienieniem w ducha. Osoba ta oberwała zamiast mnie. Jej ciało stało się półprzezroczyste, zaczęła coś szeptać. A raczej zaczął. Lionel. Viperion. Uratował mnie.

Nie zastanawiając się dłużej skoczyłam za jeden z kominów a w miejscu, którym stałam rozbił się pocisk złoczyńcy. Nie mogę pozwolić, by poświęcenie Viperiona poszło na marnę.

- Oj Pszczółko Pszczółko. Przede mną się nie schowasz. - Rozległ się mrożący krew w żyłach głos, po czym komin, za którym się chowałam eksplodował. W ostatniej chwili przeskoczyłam na dach drugiego budynku, po czym rzuciłam moją bronią w ducha. Ta przeleciała przez niego. No tak, to duch.

Znowu prawie oberwałam pociskiem. Odskoczyłam i przyjrzałam się złoczyńcy, czy ma na sobie coś, w czym mogłaby ukryć się Akuma. Niestety, nic podobnego. Po prostu duch. Świetnie. Więc musiał gdzieś zostawić zaakumanizowany przedmiot. Po prostu świetnie. Ponad 100 km² terenu do przeczesania, choć z drugiej strony nie jest to specjalnie dużo, mogło być gorzej. Prawda?

Mogę też spróbować się domyślić, gdzie mógł zostać zaakumizowany ten człowiek. Gdzie Władca Ciem mógł zamienić człowieka w ducha-złoczyncę? Myśl, Marinette, myśl!

Może podziemia jakieś? Albo nie wiem, dom strachu? Jaki mamy dom strachu w Paryżu? Gdzieś o nim słyszałam, tylko jak on się nazywał?

Próbowałam sobie przypomnieć, jednocześnie uciekając przed złoczyńcą. Gdzie bym się nie schowała, on zawsze mnie znajdzie! Na dodatek dookoła ciągle latają jacyś ludzie pozamieniani w duchy, to wcale nie pomaga w myśleniu!

Jak nazywał się ten do strachu? O, wiem! Le Manoir de Paris! Wiem gdzie to jest, rodzice mi go.kiedys pokazywali!

Zaczęłam kierować się w jego stronę. Nie znam dokładnego adresu, ale na pewno poznam ten budynek.

- Uciekasz przede mną owadzie?

No jak zwykle nazywają mnie owadem. Ja to mam szczęście do tych miraculum, każde jakiegoś owada.

- To się nazywa taktyczny odwrót,  duszku! - Krzyknęłam w jego stronę i przyspieszyłam. Muszę go jakoś zgubić. Zaczęłam skręcać gwałtownie w różne uliczki, chowałam się za kominami i budynkami - nie udało mi się go zgubić. Kurde, jak on to robi? Czemu zawsze mnie znajduje? To zaczyna być powoli irytujące. Na szczęście jestem już blisko Le Manoir de Paris. Nie wiem czy mi się zdawało, ale ten duch próbował chyba sprawić, bym nie zmierzała w tamtym kierunku. To znaczy że być może się nie pomyliłam i rzeczywiście to tam będzie przedmiot z Akumą.

Znowu prawie oberwałam. Skup się, Pszczoła. Skup się. Nadal masz umysł Biedronki, prawda? Czarny Kot zawsze ci powtarzał, że jesteś sprytna i pomysłowa. Co z tego, że teraz klei się do innej.

No właśnie. Co z tego... Obraz przed oczami zaczął mi się rozpływać, łzy naleciały mi do oczu. Szybko je jednak wytarłam. Ogarnij się, pomyślałam. Jesteś Biedronką, pomimo swojego stroju. Coś wymyślisz. I żeby uratować Kota, i żeby powstrzymać ducha.

Jestem na miejscu. Schowałam się za jakimś budynkiem tuż obok domu strachów. Jest tu jeszcze więcej duchów, niż w całym Paryżu. Czyli nie myliłam się.

Zaraz pewnie znajdzie mnie złoczyńca. Muszę się pospieszyć i szybko coś wymyślić.

- Witaj, Pszczółko. - Usłyszałam głos, przez który moje serce zabiło szybciej.

- Witaj, Czarny Kocie. Gdzie jest Biedronka? - Próbowałam ukryć to, co wyprawiało moje serce. Co jest, wcześniej tak nie było. Uspokój się.

- W bezpiecznym miejscu. Schowałem ją... - Podążyłam za jego wzrokiem. - ...tam. Cholera.

W miejscu, w którym spoglądał, zebrały się duchy. Krążyły nad jakąś uliczką. Znalazły Podróbę. Ale jak?

- Jest tam... - Usłyszałam szept ducha, który leciał w stronę ich skupiska nad kryjówką Lili. Tym duchem był Lionel... I w tym momencie mnie olśniło. Te duchy. Są w całym Paryżu. Ledwie słyszalnym szeptem przekazują sobie nawzajem informacje, które trafiają do głównego ducha - złoczyńcy. Na przykład położenie bohaterów. To tak mnie znajdowały! I tak znalazły Podróbę. W sumie ma za swoje. W końcu będzie musiała powalczyć.

Gdyby nie tak głośny szept Lionel'a, to nie wpadłabym na to.

- Dziękuję. - Wyszeptałam w stronę oddalającego się ducha, choć wiedziałam, że nie mógł mnie usłyszeć.

Czarny Kot był już na miejscu i walczył duchami, by dostać się do "ukochanej". Cóż, też muszę pomóc. Nie chcę żeby złoczyńca dorwał jej miraculum. To ja muszę je zdobyć. Hm, zabawne. W pewnym sensie rywalizuję teraz z Władcą Ciem o miraculum Biedronki.

Dobra Marinette. Nie rozpraszają się już. Idź pomóż swojemu kochanemu Czarnemu Kotu. Na myśl o nim znowu serce szybciej mi zabiło.

Ruszyłam w stronę walczących. Chłopak nie poradzi sobie długo -  tych duchów nie da się w żaden sposób dotknąć. Na szczęście nic nie robią, tylko krążą.

- Czarny Kocie! Tak nie damy rady! - Krzyknęłam, gdy ten był już w stanie mnie usłyszeć.

- Kochanie, ratuj mnie, błagam! - Usłyszałam głos Podróby, który wcale nie brzmiał, jakby prosiła właśnie o pomoc. Raczej jakby uwodzicielsko go wołała. Ohydne.

- Nie mogę jej zostawić! Zaraz będzie tu złoczyńca! - Krzyknął w moją stronę Czarny Kot. - Ona jest taka drobna, nie poradzi sobie... Ala ja tak! Ty idź i znajdź Akumę!

Wahałam się przez chwilę, ale stwierdziłam, że to dobry pomysł. Złoczyńca stanie przed trudnym wyborem. Nie będzie mógł się rozdwoić.

- Zgoda! - Odpowiedziałam mu i zawróciłam.

~~~~~

Poprawione 👮

Dobry wieczór!

Podoba się rozdział?

Gwiazdka?
Komentarz?
Bye bye miły czytelniku!

Czy mamy szansę na szczęście? || Miraculum Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz