ROZDZIAŁ 4

11.6K 701 131
                                    


Muszę przyspieszyć proces resocjalizacji Seth'a, bo niedługo dwie pewne osoby go dopadną i mocno oberwie.

Nie odzywa się do mnie od czasu mojego powrotu.

Jego oczkiem w głowie stała się moja rywalka, Swan, dobrze udaje, że ją bardzo boli głowa, przez to zły Seth połamał moje słuchawki bezprzewodowe, bo przeszkadzały jej dźwięki, które bardzo cicho wydobywały się z nich.

Kolejny powód do płaczu na mojej liście przykrości jakie mnie spotykają na swojej drodze. Nie chodzi mi o sam przedmiot, prezent, który dostałam od Ava'y, ale o to co zrobił mój mate. Przez całą drogę to Jack starał się mnie jakoś pocieszyć, nawet drobnymi gestami takimi jak uśmiech czy przyjemniejsze spojrzenie. Jednak i tego zabronił mu w końcu Seth.

Dokładnie to zakazał mu ze mną rozmawiać, to ma być moja kara. Wyobcowanie.

Przykrości jakie mnie spotkały w ciągu tych czterech dni od poznania go to moja nowa lista w głowie. Nosi nazwę Seth. Myślałam, że będzie na nich więcej pozytywnych rzeczy typu: "Twój mate cię chce" czy "Jestem przy Tobie". Zadręczam się tymi myślami, pisząc z Charlotte i Ava'ą.

Dziewczyny są zaskoczone moimi przeżyciami, starają się mnie pocieszyć, jednak i dźwięki kliknięć w ekran telefonu Belli przeszkadzają, i w końcu telefon zostaje mi wyrwany z rąk przez wielką dłoń białowłosego i schowany w wewnętrznej kieszeni jego skórzanej kurtki.

- Zaczynasz przesadzać - staram się brzmieć spokojnie.

- Nie siedź z nosem w telefonie jak jakaś gówniara to go odzyskasz. - odwarkuje.

- Dobrze wiedzieć co o mnie myślisz, Seth. - mówię z jadem, przecież nie powiem mu w towarzystwie tej jędzy o mojej więzi z bliźniaczką, zresztą każde wilcze rodzeństwo jest ze sobą związane, jednak w naszym przypadku objawia się to dużo mocniej.

Cała nasza trasa, aż do chłodnego Bluefield w stanie Wirginia kończy się na przejmującej ciszy, którą przerywa Bella, chcąca wtrącić jakąś uwagę na mój temat w nadziei, że mnie obrazi.

- Jak cię boli głowa to zamilcz i się nie odzywaj. - w końcu odwarkuję.

Zadowolona z siebie milczy, za to Seth ma w końcu coś do powiedzenia.

- Więcej szacunku do starszych byś okazała co? - kolejny przytyk w moją stronę i znów mój wiek idzie na pierwszy ogień.

- Ja przynajmniej zaraz nie będę musiała wciskać sobie botoksu w twarz - odwarkuję tym samym tonem co on.

- A mogłabyś, może byś tak nie pyskowała.

Naszą wymianę zdań przerywa Jack:

- To twoja partnerka, a ty traktujesz ją jak śmiecia! - staje w mojej obronie. - Skoro tak bardzo jej nie chcesz, to mogłeś zostawić ją w domu z rodziną i nie oznaczać!
- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. - odwarkuje Seth.

***********************************************************************************************

Wysiadamy z auta, a ja od razu zabieram swój plecak z torbą nie siląc się nawet na jakąkolwiek pomoc ze strony mężczyzn.

Dom jest duży, piętrowy z pięknym ogrodem od frontu i kremowymi ścianami z elementami drewna. Działka jest wystarczająco duża, aby móc urządzić grill na pięćdziesiąt osób, do tego porośnięta pięknymi kwiatami i krzewami, a za nim zauważam skrawek basenu.

- Dom. - wzdycha Seth.

Spięta wchodzę do środka zaraz za Jack'iem, który wnosi torby swoje i Belli, bo ona nie czuje się jeszcze na siłach, a nie chcąc mnie już bardziej denerwować wyręcza w tym Seth'a.

LAPIS-LAZURIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz