PERSPEKTYWA SETH'A:
Kilka godzin wcześniej:
Czuję jej dotyk na sobie, gdy kładę się na łóżku jest obok mnie. Czeka, aż w końcu wykonam jakiś ruch w jej stronę, jednak, gdy tego nie robię, uśmiecha się do mnie przebiegle, jakby wymyśliła sposób na umemęczenie mojej duszy jeszcze bardziej.
Z pięknym uśmiechem, przysuwa się do mnie bliżej, a jej palce na mojej koszulce działają cuda, po chwili jej już nie ma, a dziewczyna siada na mnie okrakiem. Przysuwam ją do siebie, składam pocałunki na jej ustach, odpowiada mi tym samym, a jej włosy łaskoczą mnie lekko w policzek. Przekręcam ją i nakrywam swoim ciałem, całuję każdy centymetr jej twarzy, aby po chwili przejść na szyję, która nie nosi na sobie żadnych blizn. Jej dłonie, badają moje ciało, a ja zaraz wyskoczę ze skóry. Ogarnia mnie fala podniecenia, a na usta ciśnie mi się jedno imię, które jest zmiatane w odmęty umysły, przez piękność pode mną.
Ściągam z niej koronkową, bieliznę, aby po chwili zanurzyć palce w jej ciasnym wnętrzu. Odpowiada mi jękiem, co bardzo mi się podoba, uwielbiam sprawiać jej przyjemność.
Zwinnymi ruchami, pozbywa się ze mnie spodni i bielizny, a ja wiem, że, jeśli w nią nie wejdę, zaraz wybuchnę. Przekręca nas nagle, że góruje nade mną. Chwytam jej piersi w swoje dłonie, zaciskam na nich palce, gdy łapie za mojego penisa i chce na niego wejść. Ręce z piersi zsuwam na biodra, ciągnąc je w dół, wchodzę w nią gładko, a ona jęczy. Porusza się na mnie płynnie, a ja podziwiam jej piersi, które unoszą się i opadają wraz z jej ruchami.
Z mojego gardło wydobywa się pomruk z jej imieniem.
- Esmee... - wtedy się budzę, rozpalony jak nigdy dotąd.
- Seth? Wszystko dobrze? - głos Swan mnie ocuca.
To tylko sen, jakbym chciał, aby był prawdziwy.
Odsuwam ją od siebie i wychodzę zaczerpnąć świeżego powietrza.
Może faktycznie powinienem się poddać Esme?Teraz:
Zniknęła w lesie nawet nie patrząc na mnie. Biały wilk.
Wściekły wracam do domu, od razu idę do swojego gabinetu, przed nim zastaję Jack'a, który również nie pała dobrym humorem.
- Czasem mógłbyś się ogarnąć - zarzuca mi.
- Ja mam się ogarnąć? - odwarkuję. - Ona zachowuje się jak jakaś smarkula! Zamiast stawić czoło rzeczywistości ona wierzy w pieprzoną więź, to nie są jakieś pierdolone wybory na życie z kim spędzisz resztę życia!
Wzdycha wściekle.
- Ona nie jest kotołakiem! Wilkołaki się poddają uczuciu instynktownie i właśnie żyją ze swoimi partnerami do końca swoich dni, a później, gdy oni umrą, nie mają nikogo innego. - odpowiada z mocą.
- Powiedziałem jej od razu jak to widzę. - Mówię stanowczo.
Jack nalewa sobie alkoholu.
- Może nie dotarło wiesz? Wilkołaki pragną bliskości. Kiedy z nią byłeś jak się zachowywała? - zadaje pytanie.
Zastanawiam się dosyć długo. W końcu, gdy jest ze mną sam na sam to jest przyjemnie. Przypominam sobie sytuację w kuchni przed tym jak ją zabrali. Robiło się gorąco, a ona była wtedy taka uległa. Jakby chciala tego samego co ja, jednak teraz widzę, że ona robiła to, bo jest moja.
- Nie rozumiesz tego prawda? - pyta.
- Skąd tyle wiesz o wilkołakach?
- Mieszkałem z nimi przez jakiś czas. Zapomniałeś?
Fakt.
- Musisz zrobić porządek z Bells, to że była twoją partnerką nie znaczy, że Esme będzie to tolerować. O mało co nie wyjechała. - zaznacza.
- Obecnie jest w lesie, więc nadal ma możliwość wyjazdu. Doprowadzenie jej do przemiany było straszne. - wyznaję.
Podchodzi do mnie szybko.
- Jak jest w lesie? I to pod postacią wilka?! - wykrzykuje.
Wiem o co mu chodzi, jednak nie daję po sobie tego poznać. Teraz może uciec daleko, a ja szybko jej nie znajdę, chociaż nie wyobrażam sobie takiej możliwości.
- Czasem mam wrażenie, jakbym to ja był przywódcą. - mówi spokojniej.
- Wiesz, że byłbyś do tego idealny - odpowiadam idąc do drzwi.
- A ty gdzie?
- Znaleźć swojego wilka.PERSPEKTYWA ESME:
Kiedy wilk we mnie się wyszalał, mogę w końcu, bez przeszkód pomyśleć w samotności. Każdy jego czyn i rzecz jaką wykonuje w moim kierunku najpierw mnie uszczęśliwia, a później wbija nóż w plecy, jest tak za każdym razem, gdy się otwieram.
Pomruk wilczycy, która się ze mną zgadza rozbrzmiewa na skraju polany. Leżę pod jednym z drzew i obserwuję to co dzieje się na niej.
Czemu wtedy poszłam interweniować, gdy Ava tańczyła z Jack'iem? Dałaby sobie radę, jednak jak zwykle musiałam się tam pojawić. Może to wszystko potoczyłoby się inaczej? Albo mój wybuch w hotelu, Bella przesadziła robiąc ze mnie tylko psa, a Seth nawet nie zareagował na jej słowa. Powinien mnie bronić! Dobija mnie to bardziej w momencie, gdy myślę o nich razem w jednym łóżku, lub o tym jak ona mną poniewiera...
Trzask gałęzi po drugiej stronie polany wywołuje poruszenie na polanie, zwierzęta znikają, ptaki nie śpiewają. Po chwili widzę powód jaki ich odstraszył.
Wielki biały lew wchodzi na polanę, prosto w promienie słoneczne.
Seth.
Cofam się powoli, ale przez gałęzie jakie mnie otaczają jest trudno. Następuję na jedną, zwracając tym samym jego uwagę, wycofuję się z zasięgu jego wzroku. Idzie w moją stronę, wiem już, że widzi mnie. Jasne oczy patrzą wprost na mnie, a ja cofam się bardziej w tył. Gdy lew przyspiesza, ja nie hamuję swojego biegu. Wilk we mnie chce pogoni, dostanie jej, ale nie skończy się podobnie jak w przypadku wilczych gonitw.
Nie myślę co robię, tylko lawiruję wśród drzew, a wielkie cielsko lwa nie może za mną nadążyć przez ciągłe zwody jakimi się posiłkuję, aby utrudnić mu schwytanie mnie. Pod ludzką postacią nie miałabym żadnych szans, a jedynie kilka chwil na ucieczkę przed szybkim złapaniem. Jego wytrwałość mnie zadziwia, w ko Cu nie jeden by się już poddał, a on nadal biegnie. Zwinnie wymijam obalone drzewo i zatrzymuję się szybko, bo prawie wpadam w ogromną dziurę w ziemi, której nijak nie mogę obejść.
Wiem, że jestem w pułapce.
Wycofuję się z nadziei, że dam radę jeszcze umknąć, jednak nasze nadzieje są płonne, bo lew opiera się przednimi łapami o komar.
Pościg skończony.
Kładę się na leśnym poszyciu i czekam aż do mnie podejdzie. Nie muszę na to długo czekać, po chwili czuję jego łapę na karku, a on po chwili kładzie się na mnie i mocno przyciska swoim cielskiem do ziemi.
Chciałaś pościgu? - jego głos rozbrzmiewa w mojej głowie.
Wiesz dobrze. - unikam odpowiedzi, przynajmniej tej jednoznacznej.
Pozwala mi przewrócić się na brzuch pod sobą. Zbliża pysk by mnie obwąchać, ale kładę łapę centralnie na jego nosie, powstrzymując go.
Lubisz podchody? - pyta po raz kolejny. - Bardzo podoba mi się jak muszę zapłonowa a to, aby coś dostać.
Co dostałeś teraz? - Czekam na jego odpowiedź chwilę.
Przesuwa się w dół, lekko odpychając się na przednich łapach.
Ciebie.
Jego odpowiedź mnie zadziwia. Myślałam, że powie mi o swojej władzy jak i przewadze jaka zapanowała między kotołakami i wilkołakami. W końcu to one uodporniły się na wpływ więzi, a jedynie wiedzą kto jest ich przeznaczonymi. W tym partnerstwie najgorzej ma wilk.
Wracajmy - zwracam się do niego, zmieniając temat.
Schodzi ze mnie, a gdy ja już się otrzepuję z liści i małych gałązek łapie mnie są kark, dociskając do ziemi.
Moja.
Kładę uszy po sobie, gest uległości.************************************
Za bardzo nie wiem w co mam się ubrać po przemianie, aby Seth nie widział mnie nago, jednak on się nie krępuje i bez problemu zmienia formę wielkiego kota na swoją równie wielką, ale człowieczą. Patrzę na jego tatuaże runiczne na plecach, nie wszyscy takie posiadają tylko zasłużone kotołaki. Zakłada na nogi spodnie i odwraca się do mnie, wygląda na zaskoczonego, że jeszcze się nie zmieniłam jednak szybko się reflektuje.
- Możesz się zmienić, nie będę podglądał. - odwraca się tyłem, a gdy słyszy chrzęst kości lekko zwraca głowę w moją stronę, ale szybko wraca do poprzedniej pozycji.
- Emmm... Co mam założyć? - pytam cicho.
- Moją koszulkę - odpowiada, wzrokiem odnajduję kawałek materiału, jesteśmy niedaleko końca lasu a początku podwórka za domem Seth'a.
- Podasz mi ją? - wpatruję się w koszulkę, leżącą metr przed nim.
- Sama ją sobie weź.
Zagryzam mocno wargę w konsternacji, wymyślił ją sobie.
- Nie możesz się zachować jak dorosły mężczyzna i mi jej podać?
Podchodzę do niego kilka kroków.
- Raczej nie masz się czego wstydzić, a jest już noc, za dużo nie zobaczę - wiem, że się uśmiecha.
Dotykam jego boku, powoli przesuwając dłonią po nim do przodu, na mięśnie, kończąc zaraz przy pępku. Łapie ją mocno w swoją dużą dłoń.
- Igrasz z ogniem. - Przysuwa mnie do siebie, a ja lekko się odchylam do tyłu, wyginając przy tym plecy.
- Podaj koszulkę.
Przeciąga mnie pod swoim ramieniem i mocno do siebie dociska, instynktownie do niego się dosuwam, ale nie przez bliskość, nie chcę, aby zobaczył za dużo.
- Masz piękne oczy. - mówi z mocą. - Lapis-lazuri.
Wpatruję się w jego źrenice, aż on całuje mnie w czoło. Przytulam się do niego nie zważając na swoją nagość, a Seth przyciska mnie do drzewa w zaborczym pocałunku. Jego dłonie błądzą po moim ciele, nie pozostaję mu dłużna, przesuwam swoimi dłońmi po jego umięśnionym torsie. Przysuwam się bliżej na tyle na ile pozwala mi jego stalowy uścisk. Unosi moje udo na swoje biodro, trzyma je mocno, a dociska swoje krocze do mojego na znak podniecenia. Czuję tam długą wypukłość.
Jego włosy się rozwiewają łaskocząc mnie w policzki i czoło.
- Z czego się śmiejesz? - pyta zdezorientowany.
Kręcę przecząco głową i cmoka go w usta. Mocno pobudzona oraz bezwstydna podnoszę koszulkę i idę w stronę domu.
- Zostawisz mnie w takim momencie?! - woła za mną.
- Kara musi być! - odpowiadam i znikam we wnętrzu domu.
Przede mną staje Adrien.
Cofam się instynktownie.
- To są te ważne sprawy? - pyta lodowato.
Zaciskam szczękę.
- Masz szczęście, że nie zadzwoniłem to Szulca z informacją, że ciebie nie będzie. - poważny ton nie pasuje do niego, przez te kilka dni zdążyłam zauważyć, że on go nie używa.
Obecność Seth'a mnie ocuca.
- Wyjaśnię ci to, chodź. - idę na schody.
- Adrien poczeka, aż się ubierzesz. - dominacja w głosie mojego mate przeważa w tonie głosu jaki teraz przybrał.
- Jednak pójdzie, a ja przebiorę się w łazience. - odcinam się, a Adrien wchodzi spokojnie na schody.
Po moim szybkim ubraniu się, siadam na poduszkach przy oknie, a mężczyzna obok mnie. Przypomina mi się sytuacja, gdy spędziłam tu pierwszą noc, wtedy przyszedł Seth. Chciał się ze mną sparować.
- Trudno jest żyć w jednym domu z kotołakiem, a szczególnie, gdy otaczają cię ze wszystkich stron. Annie pokrzyżowała moje plany wyjazdu rozgłaszając je wszem i wobec. Do tego ta sytuacja jak wróciłam do domu... - opowiadam mu o wszystkim. - Nie wiem czy wiesz co to może oznaczać, ale, Adrien, to boli. - kończę.
Przez chwilę się nie odzywa, a potem po prostu mnie przytula. Dobry gest, od kogoś obcego. Jedyna osoba, która okazała mi dobre intencje to wilkołak. Prawda jest taka, że tylko jeden z nas jest w stanie zrozumieć co czujemy. Kotołaki myślą tylko o sobie, a Seth musi teraz zmienić się w kociego wilkołaka, który musi sprostać moim wymaganiom.
- Nie wiedziałem, że jest tak źle. - wyznaje po chwili. - Priss dzwoniła do mnie. Kazałem jej milczeć, bo może jutro się pojawisz. I będziesz jutro w pracy.
Odsuwam się od niego.
- Skąd wiedziałeś, że jestem tu?
Uśmiecha się.
- To zabawna historia. Jeden ze zwiadowców mi powiedział, że widział obcego wilka, a za nim szedł lew. - oznajmia, uśmiechając się takim uśmiechem jakim mnie zawsze częstuje.
Odwzajemniam go w nadziei, że w końcu znalazłam tu kogoś z kim będę mogła porozmawiać, nie z Charlotte czy Ava'ą. One są daleko, a ja potrzebuję kogoś kto jest tu i teraz.
Adrien jest dobry.
CZYTASZ
LAPIS-LAZURI
WerewolfDwoje zmiennych z dwóch różnych światów. Dziewczyna, żyjąca w sforze gdzie mieszkają nie tylko wilkołaki, ale i kotołaki, młoda pomocna Beta. Mężczyzna w sile wieku, kotołak białego lwa, poszukuje swojej partnerki wśród swojego gatunku, lecz co się...