ROZDZIAŁ 13

12K 598 24
                                    

  Abe poszedł zamówić kolejną dawkę alkoholu, a ja z żeńską częścią towarzystwa, poszłyśmy zatańczyć, w tym z Priss, ponieważ spotkaliśmy ją i kilka jej koleżanek, które niedawno znikły, w klubie "Exodus". Wzrok Seth'a nie opuszcza mnie nawet na moment, a jego natarczywość wpędza mnie w stan dziwnego pobudzenia, jakby władza nad moim mate dawała mi swoisty rodzaj przewagi i siły, dotąd ukrytej we mnie. Priss i Annie znikają nam z oczu, pozostawiając mnie i Ava'ę przy stoliku z mężczyznami, którzy wydają się odprężeni.
  - Wiesz, nasze tereny mogą jej dostarczyć większych możliwości. - Abe mówi do Seth'a.
  - Póki co to nasz teren sprawdza się doskonale. - odpowiada mu niezadowolonym tonem.
  Patrzę przez moment na nich, ale nie mogę dociec o jakiej sprawie mówili, więc odpuszczam póki co.
  - Esme, jak podoba Ci się w Bluefield? - Abe zaskakuje mnie swoim pytaniem, ponieważ to, chyba jedyna osoba, którą obchodzi moje samopoczucie tutaj.
  - Zależy od towarzystwa. Teraz jest lepiej przez większą przestrzeń w domu, a później? - zadaję retoryczne pytanie. - Czas pokaże.
  Unosi szklankę z whiskey i w stronę Ava'y, robi to samo.
  - Za naszą nową przyjaźń! - uśmiecham się wesoło do wszystkich, ale Seth nie wydaje mi się być zadowolonym z obrotu sytuacji, dlatego mam zamiar zabrać go na parkiet. 
  - Chodź. - szepczę mu do ucha.
  Patrzy na mnie swoimi pięknymi oczami, po czym odmawia.
  Wilk porusza się nieswojo gdzieś w okolicach brzucha.
  - To nie. - ucinam, wstając.
  Zabieram ze sobą Adrien'a, który właśnie doszedł do nas z nowymi drinkami.
  Na parkiecie przysuwam się do niego, dosyć blisko jednak nie na tyle, aby Seth musiał się denerwować. Patrzę na niego czasem, ale jest pochłonięty rozmową z Abe'em i bliźniaczką. Adrien zwraca uwagę na jakąś blondynkę i opuszcza mnie kilka minut później, aby zapoznać się dokładniej z jej wielkimi piersiami, czuć jego podekscytowanie z parkietu, gdy znikają razem w ciemnym korytarzu.
  Casanova.
  Duże ręce dotykają moich bioder, kiedy DJ puszcza piosenkę Ed'a Sheran'a. Odpycham je od siebie, niezadowolona.
  Nie będzie mnie jakiś obcy typ dotykał!
Odsuwam się stanowczo, udaję się od razu do stolika, nawet się nie oglądając za tym kimś. Nie podobała mi się jego obecność, nawet przez przytępione zmysły mojego wilka, czułam coś nieprzyjemnego... Nie jestem w stanie określić co to było, ale nic dobrego.
  Przysuwam się do swojego przeznaczonego, który lekko zaskoczony, obejmuje mnie w talii.
  - Wszystko ok?
  - Tak. - biorę w dłonie drinka, przyniesionego przez Adrien'a.
  Rozglądam się po sali w poszukiwaniu Priss, albo Adrien'a, jednak nie mogę ich wyłapać, za to zauważam jak jakiś mężczyzna nam się przygląda, a dokładniej patrzy na mnie.
  Ściskam mocniej dłoń Seth'a.
  - Co jest? - szepcze do mojego ucha.
  - Ktoś nas obserwuje.
  Spinacz się na moje słowa, ale nie odwraca się, aby szukać źródła mojego niepokoju.
  - Gdzie jest? - pyta mnie ponownie.
  - Przy barze, w ciemnej koszuli, jasne włosy, nie widzę więcej. - odpowiadam.
  Abe zainteresowany sytuacją zwraca się do nas:
  - Co się dzieje? - Przysuwa się do nas z moją siostrą.
  - Mamy towarzystwo. - Seth po chwili wstaje, ciągnie mnie do siebie. - Zatańczmy.
  Pozwalam mu się pociągnąć w stronę tańczącego tłumu. Seth przyciąga mnie do siebie i kładzie swoje dłonie na moich biodrach.
  - Co się dzieje? - pytam lekko spanikowana.
  - Tańczymy.
  Jego odpowiedź mnie wcale nie dziwi, w końcu on zawsze mi odpowiada w sposób stwierdzający fakt. Patrzę na niego przez moment z wyrzutem, że traktuje mnie jak idiotkę, na co on cicho parska. Seth nie patrzy na mnie, a skanuje otoczenie, nie wiem co się dzieje, a jego milczenie nie poprawia mojego humoru, wręcz przeciwnie. Wzmaga mój niepokój o mojego mate i siostrę, która może być w niebezpieczeństwie.
  - Jedźmy do domu. - Mówię do Seth'a, gdy schyla się do mnie.
  - Dobrze. - poprawia kosmyk włosów, który opadł mi na czoło i prowadzi, najpierw do stolika, a później do wyjścia, Abe zbiera wilki z watahy, i również wychodzą na zewnątrz. Kilku mężczyzn czujnie patroluje ulicę, a Ava'ie włączył się program wojowniczki. Wzdycham ze współczuciem dla Alfy, ponieważ moja siostra potrafi znaleźć za skórę.
  - Do auta, - Annie i Roland idą zaraz za nami, ale zatrzymuje nas kilku mężczyzn, którzy stoją na drodze.
  Seth spina się w sobie, chowając za sobą, a Roland podchodzi do mojego mate z prawej.
  - Kogo moje oczy widzą - kpi mężczyzna, to ten sam, który nas obserwował. - Moon ze swoją nową zabaweczką, przerzuciłeś się na wilkołaczyce?
  Zaciskam szczękę na ten przytyk.
  - Nie twoja sprawa, Jasper. - odpowiada mu, opanowany Seth. - Ostatnio oberwałeś za mało, aby nauczyć się, żeby stąd się wynieść?
  Napięcie między mężczyznami jest ogromne, a Abe wraz z wilkami nie ułatwia nam zadania.
  - Czego chcesz? - chce wiedzieć mate mojej siostry, podszedł do nas przed momentem, uważnie obserwując samego jasnowłosego.
  - Ja? - Jasper wskazuje na siebie. - Tylko przechodzimy. Póki co - zaznacza ostatnie słowa.
  - Wynoście się z terytorium mojej watahy - głos Alfy wybija się ponad wszystkie dźwięki ulicy.
  Jasper przestał się śmiać i spojrzał na Alfę.
  - Jest was za mało, zawsze możemy was poturbować. - mężczyzna zachowuje się nadzwyczaj pewnie.
  Gwizd ze strony Adrien'a powoduje pojawienie się kilkunastu osób, które wyszły z zaułków i innych części ulicy, otaczając tym samym Jasper'a i jego towarzyszy. Przestali się śmiać, a nagła zmiana ich sytuacji najwyraźniej zadziwia nie tylko mnie.
  Abe jest dobrze zorganizowanym Alfą, siebie by tak nie chronił, ale gdy przy nim jest Ava, musi zapewnić jej bezpieczeństwo.
  - Jak widać mamy przewagę. - mówi nonszalancko Abe.
  Warkot wydobywa się z ust mężczyzn.
  - Jeszcze się spotkamy. - Mówi, gdy Seth ciągnie mnie do auta, osłaniając przed wzrokiem intruzów. - Z każdym z was się policzę.
  Zaciskam szczękę, aby się nie odezwać. Ja i Ava nie odzywamy się do końca drogi do domu, po tym jak Seth z Alfą dopilnowali mężczyzn, aby odeszli z terenu watahy, nie odzywamy się do nich słowem. Humor stracił nawet wiecznie uśmiechnięty Adrien.
  Denerwuję się jeszcze bardziej gdy mój mate, ignorując mnie totalnie idzie do gabinetu i się w nim zamyka. Biorę głęboki wdech i idę za nim, musi mi wszystko wyjaśnić.
  - Idź spać. - zbywa mnie.
  Zaciskam wargi niezadowolona z jego słów.
  - Co się dzieje? - ignoruję jego nakaz.
  Patrzy na mnie przez ułamek sekundy, po czym ponownie stuka w klawiaturę laptopa.
  - Nic co powinno cię obchodzić. - odpowiada, a ja gotuję się wewnątrz na jego słowa.
  - Nie możesz choć raz potraktować mnie poważnie? - pytam z wyrzutem w głosie. - Robisz ze mnie małe dziecko, które nie wie co ma zrobić ze sobą i ci przeszkadza.
  Nawet na mnie nie patrzy.
  - Bo może się tak zachowujesz? - dogryza mi w końcu.
  - Jak się zachowuję? - dociekam, mój humor z każdą chwilą pochmurnieje jeszcze bardziej.
  - Jak dziecko. - wstaje ze swojego miejsca. - Te sprawy cię nie dotyczą, więc zajmij się sobą i nie wchodź mi w drogę. Nie wszystko co ma związek ze mną i moim życiem, tyczy się też ciebie.
  Po moich policzkach lecą łzy, które gromadziły się w moich oczach przez kilka ostatnich chwil. Chyba dociera do niego co powiedział, bo jego mina diametralnie się zmienia, ale ja już jestem przy drzwiach.
  - Zajmij się swoimi sprawami. - Mówię lodowato po czym wychodzę z gabinetu.
  - Esme. - to ostatnie co słyszę za sobą, zanim wbiegam na piętro i zatrzaskuję się w sypialni.
 
************************************

  Wyspałam się jak nigdy, może dlatego, że wypiłam wino, które przemyciłam kiedy odszedł od drzwi sypialni po godzinie. Nawet nie mam kaca, z kolei jestem wściekła na niego i jego zachowanie w stosunku do mnie. Myślałam, że w końcu się ogarnie i zacznie traktować mnie jak swoją partnerkę, jednak bardzo się pomyliłam.
  Dzisiaj jest niedziela, a to oznacza cały dzień w domu pod kluczem, z dala od Seth'a. Poprawiam włosy związane w kitkę i wychodzę po cichu z pokoju. Mężczyzna zapewne siedzi w swoim pokoju, robiąc swoje dziwne wymysły, jednak jakie jest moje zdziwienie, kiedy widzę go przy stole w kuchni. Nie mogę się wycofać, więc postanawiam go zignorować.
  Robię sobie jedzenie pod jego czujnym okiem.
  - Możemy porozmawiać? - podchodzi do mnie.
  Nie odpowiadam na nic.
  - Esme, - odwraca mnie do siebie siłą, inaczej nawet bym na niego nie spojrzała - możesz zachować się jak dorosła osoba i normalnie ze mną porozmawiać?
  Nie podoba mi się ton, jakim do mnie mówi. Wyrywam się z jego objęć, zabieram talerz i chcę już wyjść z pokoju, gdy dopada do mnie w dwóch krokach. Łapie mnie w talii i wyrywa talerz z rąk, nie wiem co się z nim dzieje później, bo zostaję brutalnie podniesiona. Okładam go pięściami po plecach, oraz drapę, ale to nic nie daje. Dopiero w gabinecie, Seth rzuca mnie na kanapę i przyciska do niej.
  - Nie obrażaj się. - staram się wywinąć spod jego ciała.
  Chwyta moje dłonie w swoją jedną, umieszczając je nad moją głową. Ma idealny widok na moje wyeksponowane piersi, na których jest tylko cienka koszulka. Jego wzrok wędruje pomiędzy je.
  - Nie obrażam. - odwarkuję nieprzyjemnie. - Puść mnie teraz.
  Zaciskam szczękę ze złości na niego i jego zachowanie, z kolei wilk we mnie, który budzi się zawsze w nieodpowiednim momencie, wyraża swoją aprobatę co do jego działań.
  - Posłuchaj, nie chcę cię mieszać w swoje sprawy. - mówi cicho.
  Dotyka mojego polika nosem, lekko go muska, zbliżając się do moich ust. Odwracam głowę, specjalnie, aby go zdenerwować. Wolną ręką, przesuwa moje udo, staram się zacisnąć nogi, ale jest za późno. Ociera się o mnie zadowolony z miejsca w jakim się znajduje.
  - Jako twoja partnerka mam prawo wiedzieć o wszystkim, a ty traktujesz mnie jak dziecko. - wyrzucam z siebie, gdy chce włożyć rękę w moje spodenki. - Możemy się wspierać, a ty wybierasz zatajanie przede mną informacji o tobie, zamiast dzielić się tym. Szukać wsparcia. - w moich oczach pojawiają się łzy. - Też chcę dać Ci coś od siebie, a nie tylko swoje ciało.
  Seth porusza się nade mną, ale nie schodzi ze mnie.
  - Nie wszystkie sprawy są do wyjaśniania, Esm, czasem nie ma nic do powiedzenia w tych tematach. Nie baw się w dobrą duszę, bo się sparzysz. - całuje mnie w oznaczenie, a ja odpływam, pod wpływem jego pocałunków na nim, mam ochotę zatopić się w nim bez reszty...

 
 

 
 
 

LAPIS-LAZURIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz