ROZDZIAŁ 15

11.3K 615 17
                                    

  Seth podchodzi do mnie niezadowolony. Wącha mnie i syczy wytrącony z równowagi.
  Cofam się odrobinę co przyjmuje za wyzwanie. Rusza za mną, a gdy jestem w ślepym zaułku, czyli przy ścianie. Rzuca się w moją stronę, instynktownie robię unik i staję niedaleko łóżka.
  - Seth. - Mówię cicho. - Chodź do mnie.
  Patrzy na mnie zły, ale po chwili podchodzi spokojnym krokiem. Kładę się na łóżku, a on wchodzi na nie, zaraz za mną. Chwyta moje biodra w swoje duże dłonie i przekręca mnie na brzuch.
  Czuję jak jest za mną, dotyka moich pośladków, a po chwili czuję palący ból, który jest bardzo podniecający. Ponawia to na drugim pośladku.
  - Seth.
  Przekręcam się spowrotem na plecy, a on ponownie chce wrócić do tamtej pozycji, ale nie pozwalam mu. Przytulam się do niego, a mężczyzna zaciąga się zapachem z mojego oznaczenia. Uspokaja się trochę.
  Nie wiem ile tak leżymy, ale w końcu się podnosi i bezceremonialnie ściąga z siebie ubrania. Moje oczy chcą wyskoczyć z orbit, gdy siada przede mną nagi i gotowy, a ja patrzę na niego z pożądaniem. Siada wyciągając się na łóżku, wygląda tak seksownie, że mam ochotę zrobić mu zdjęcie. Chcę się do niego zbliżyć, ale nie pozwala mi.
  - Tylko nago.
  Rozbieram się powoli, dając mu czas na przyjrzenie się mojemu ciału. Najpierw koszulka, spodenki, stanik, a na końcu pozostawiam majtki dla niego.
  Przybliżam się do Seth'a powoli i wchodzę na niego. Przesuwa swoje dłonie po moich ramionach, siadam na wysokości jego krocza, a penis ociera się o mój wzgórek. Zaciska palce na moich biodrach, przytrzymując je w miejscu, pochylam się do niego. Nie myślę o tym, że zaraz może ktoś do nas wejść, a o nim.
  Podoba mi się taki oddany. Patrzy na mnie z uwielbieniem w tych swoich jarzących się, niebieskich oczach. Pochylam się w jego stronę i całuję czule w usta, zjeżdża dłońmi do, zapewne czerwonych, pośladków i lekko je ściska w swoich dłoniach. Wplatam palce w białe włosy, całuję go po szczęce, czuję jak mnie dotyka.
  Schodzę z niego na moment i zdejmuje resztę rzeczy z siebie. Od razu mnie na siebie wciąga, a ja ocieram się o niego. Z każdym momentem jesteśmy bliżej siebie.

************************************

  PERSPEKTYWA SETH'A:

  Nie wiem jak to możliwe, ale Esme zrobiła to co śniło mi się kilka dni temu, ten sen chodził za mną od kiedy objawił się w moich snach, jak jakieś pierdolone proroctwo o mojej małej wilczycy.
  Leżymy w łóżku, jest rozpalona od seksu, a ja nie mogę uwierzyć, że jest moja. Chociaż dużo się zmieniło, ja zmieniłem do niej swoje podejście, kot we mnie jest zadowolony jak nigdy dotąd, a dziewczyna wydaje mi się spokojniejsza. Twierdzi, że nie traktuję ją jak swoją partnerkę, a chcę ją chronić przed całym złem. Od samego początku, gdy tylko ją zobaczyłem na balu, a ona starała się olać moją postawę względem niej.
  Do tego sprawa z Bells, nie wiedziałem, że to tak się potoczy. Inni moi przyjaciele mają swoje partnerki, a nawet jest ich więcej niż jedna, jednak w przypadku Roland'a jest inaczej. Gładzę ją po ramieniu, świadomość zagrożenia ze strony Jasper'a budzi we mnie niepokój, a jej ciekawość, doprowadza mnie do szału. Nie może zostawić tej sprawy w moich rękach, musi mieć na to wpływ. Swan pod tym względem była inna, teraz widzę, że interesowała ją pozycja, jaką miała, gdy związała się ze mną kilka miesięcy temu. Byłem głupi myśląc, że ona będzie odpowiednią partnerką dla mnie, jak i przyjaciółką dla reszty. Muszę dbać o nich, a teraz znów pojawia się zagrożenie w postaci tego łajdaka. Całuję ją lekko we włosy.
  Nigdy nie myślałem, że obdarzę uczuciem wilkołaka, a ona jest wszystkim co mam. Może to oznaczenie działa na mnie jak jakaś klatka, a może to kuszące działanie jej ciała tak na mnie działa. 
  - O czym myślisz? - cichy głos wibruje w jej piersi, przechodząc na moją.
  Poprawia prześcieradło na sobie.
  - Jasper jest problemem - postanawiam się nie kryć przed nią ze swoimi obawami. - Jeśli nie odejdzie, zacznie się bawić nami, aż w końcu będzie chciał wykończyć nie tylko nas, ale i watahę.
  Marszczy swoje brwi w konsternacji.
  - Kim on jest? - pyta mnie w końcu.
  - Wygnańcem, mówią, że przed schańbieniem się był podobny do Abe'a, ale to nie prawda. Znałem go przed, i sam go skazałem na tę karę. Alfa, który nie przestrzega praw to nie jest prawdziwy Alfa. Przez kilka lat byłem Kosiarzem. - czuję jak wstrzymuje oddech na moje słowa.
  Kosiarz to funkcja, która pojawia się jako sama śmierć.
  - Już nim nie jesteś prawda? - pyta cicho.
  Uśmiecham się do niej rozbrajająco.
  - Nie jestem. Wtedy, kilka lat temu, gdy Jasper zaczął przewodzić, kazano mi go sprawdzić. Okazało się, że naruszał granice innych watah, bez pozwolenia. Zapuszczał się w głąb terenów i je sobie przywłaszczał, a gdy stawiali opór... Zabijał. Wszystkich. - opowiadam.
  Wtula się we mnie ufnie.
  - To strasznie, jak mógł dopuścić się tych strasznych rzeczy? - mamrocze dziewczyna w moją pierś.
  Przyciskam ją do siebie mocniej.
  - Był młody, za te błędy musi teraz zapłacić, ale minie jeszcze sporo czasu, nim zrozumie swój błąd. - obniżam się lekko.
  Przerywa nam walenie do drzwi, a chwilę później do pomieszczenia wpada Adrien. Syczę na jego widok niezadowolony, że widzi Esme prawie nago!
  - Seth, nie ma czasu na pokaz siły, Jasper pokazał pazury. - po tym wypada z pomieszczenia, a ja zaraz za nim, wciągając na siebie ubranie.
  W salonie zastaję Annie i Roland'a, którzy nie wyglądają najlepiej, są poparzeni, ale to Jack wygląda najgorzej.
  - Zaprowadźcie ich do przychodni. - Ava wydaje polecenie kilku mężczyznom, który napatoczyli się jej.
  Pomagam mojemu przyjacielowi.
  - Co się stało? - pytam, gdy już jest po pierwszej serii opatrywania.
  Nie patrzy na mnie.
  - Seth, pracowałeś na ten dom długo, ciężko, ale wytrwale, nie tak jak my, a on po prostu go spalił. - mówi na jednym wydechu. - Nie byłem w stanie go powstrzymać, myślał, że jesteśmy tam wszyscy, ty i Esme. Chciał nas wszystkich spalić. - jest załamany.
  Po chwili dociera do mnie co przed chwilą powiedział. Nasz dom, nie ma go.
  - To tylko budynek - chcę go pocieszyć. - Stać nas na nowy. Wiesz, że mój dom jest tam, gdzie i wy.
  Jeszcze nigdy nie widziałem Jack'a w takim dołku przejmuje się, teraz już ruiną, domu.
  Jak ja powiem Esme, że wszystkie nasze rzeczy spłonęły?
  - Wiemy, ale nie mamy gdzie mieszkać - patrzy na mnie z bólem. - Straciliśmy dach nad głową.
  Przecieram twarz dłońmi, a do pomieszczenia wchodzi jedna z Gamm, pielęgniarka i opartuje go do końca.
  Odwracam się do drzwi by wyjść, gdy do pomieszczenia wchodzi Esme. Ubrana w za dużą koszulę, chyba moją i spodnie. Podchodzi do Jack'a, chce go dotknąć, przysuwam się do niej i obejmuję.
  Moja.
  - Puść, chcę mu pomóc. - prosi cicho, a ja niechętnie odsuwam się od niej, cały czas jestem obok.
  Nie zostawię jej samej z bólem.
  Dotyka go lekko, a ja odbieram jej emocje, jestem zaskoczony intensywnością tego co się dzieje w jej umyśle. Odbieranie bólu w jej przypadku jest niesamowite, w mojej głowie wybuchają fajerwerki, które się urywają po chwili, a ja uświadamiam sobie, że Esme przestała odbierać ból.
  Łapię ją w swoje ręce i przytrzymuję, inaczej by się wywaliła.
  - Wszystko dobrze? - pytam.
  Opiera się całym ciężarem ciała o mnie.
  - Jestem trochę zmęczona. - odpowiada.
  Chcę ją stąd zabrać.
  - Dziękuję, Esme - Jack, patrzy na nią z wdzięcznością wypisaną na twarzy.
  Ta tylko się do niego uśmiecha, biorę ją na ręce i wychodzimy z pomieszczenia.
  - Nie przemęczaj się tak. - Mówię do niej, nagle olśniła mnie świadomość, że ona może być w ciąży, w końcu ani razu się nie zabezpieczaliśmy. - Musisz o siebie dbać.
  Marszczy nos nie rozumiejąc.
  - Nie musisz tak o mnie dbać, - wyrywa się z mojego uścisku i staje samodzielnie. - Muszę iść do Annie, ona też mnie potrzebuje.
  Rozgląda się po korytarzu w poszukiwaniu osoby, która wskaże jej drogę.
  - Esme, nie musisz, jest silna. - idę za nią.
  - Nie mów mi co muszę, a co nie. Gdybym została w domu nic by się jej nie stało, a ty podchodzisz do tego tak lekkomyślnie. Najważniejsze jest to, że oni żyją! - naciera na mnie zła.
  Zatyka mnie z wrażenia, że dziewczyna umie pokazać siłę, bo to teraz jest nam potrzebne, siła, aby móc się pozbierać po stracie dachu nad głową i ciepłego łóżka.
  - Martwię się o ciebie. - bronię się.
  - Mogłeś zacząć wcześniej. Zamiast tego siedziałeś na dupie ze Swan, myślisz, że jak się czułam? - wyrzuca to z siebie zła. - Jakbym była dodatkiem do twojej kolekcji panienek na pokaz! A jeszcze do tego Adrien i to jak go załatwiłeś! Widziałeś jego twarz?
  Odsuwa się ode mnie, a ja postanawiam nie zatrzymywać jej, bo kilka wilków przysłuchuje się naszej rozmowie, a niepotrzebny ruch, który może się jej nie spodobać, zaalarmuje je. W końcu jest siostrą Luny.
  Znika w drugim korytarzu, a ja idę do domu Alfy, musimy ustalić co dalej, bo na tym się nie skończy. Będą chcieli odwetu, ich atak na mnie się nie udał, powtórzą go, a ja muszę być gotowy.
 
 
A co tu się dzieje?

LAPIS-LAZURIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz