Rozdział 1

977 51 2
                                    


Zrezygnowana otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Dwie godziny czekania to chyba wystarczająco dużo. W holu spojrzałam w lustro. Spod rozpiętego płaszcza widać było długą suknię w głębokim odcieniu zieleni. Na szyi miałam kolię po prababci, założyłam też kolczyki od niego. Długie rude włosy miałam upięte w misternego koka.

Tylko cholera po co...

Przebrałam się w piżamę – było ciepło, więc zostałam przy staniku i krótkich spodenkach. Spojrzałam na zegarek – 22:43. Stwierdziłam że to idealna pora na czerwone wino.
Gdy kończyłam drugą lampkę usłyszałam chrobot przekręcanego klucza i kroki w pokoju. Ostentacyjnie złapałam za najbliżej leżącą książkę i odwróciłam się bokiem do drzwi.

-Rosalie? – usłyszałam ten cudowny głos, co mnie zirytowało jeszcze bardziej.
-Czytam.
-Rose, bardzo cię przepraszam, nie mogłem...
-Czytam. – przerwałam mu nie odrywając wzroku od książki i udając, że śledzę ze skupieniem tekst.
-Weź prysznic albo zajmij się czymś, chcę dokończyć rozdział. Porozmawiamy potem.

Z satysfakcją usłyszałam westchnienie, a chwilę później dźwięk lejącej się wody. Uwielbiałam to, że mi odpuszcza, że czasem przytaknie. Nigdy tego nie robił, zawsze stawiał na swoim – w pracy, w życiu, zawsze...

Wszedł do sypialni i na chwilę oderwałam wzrok od książki. Dostrzegłam najpierw ten jego cwany uśmieszek. Najbardziej cieszyły się jego zielone oczy i doskonale wiedziałam dlaczego – ubrany był tylko w luźne czarne dresy, nie zadał sobie trudu, żeby wysuszyć sięgające ramion czarne włosy, z których woda kapała na szczupłą choć umięśnioną sylwetkę. Wróciłam spojrzeniem do powieści, ale wiedziałam że wygrał małą bitwę. On też to wiedział.
Jeszcze parę minut wpatrywałam się przerzucając bez sensu strony i nie zwracając uwagi na przeskakujące litery. Być może była to kwestia mojego temperamentu, a może jednak dwa kieliszki wina trochę mnie podbuzowały, ale nagle zrobiłam się na niego koszmarnie wściekła. Przesadził.

Zatrzasnęłam książkę, rzuciłam ją na stolik i sięgnęłam po kołdrę, żeby się położyć i zasnąć. Może lepiej porozmawiać rano.
-Rosie, naprawdę bardzo cię przepraszam. -odwróciłam się plecami gdy usiadł na łóżku. Pewnie było to dziecinne, ale w takiej chwili nie chciało mi się myśleć o tym czy zachowuję się dojrzale.
-Uwierz mi, że wolałbym spędzić ten wieczór z tobą, ale nie mogłem. – poczułam jego delikatne palce gładzące mnie po ramieniu
-Chyba nie będziesz się na mnie ciągle złościć? – mruknął mi do ucha odgarniając włosy na jedno ramię i bawiąc się ramiączkiem stanika.
-Będę – byłam zadowolona że głos mi nie zadrżał. Doskonale wiedział jak reaguję na jego dotyk.
-Chyba coś na to poradzę.

W następnej chwili leżałam na poduszce, Loki trzymał swoje dłonie na moich nadgarstkach unieruchamiając mnie. Nie żebym próbowała się wyrywać. Zwłaszcza gdy zaczął całować mnie po szyi. Czułam dotyk jego ust coraz wyżej, pod brodą, potem na policzkach i w kącikach ust. Spragniona prawdziwego pocałunku podniosłam głowę, żeby wreszcie móc poczuć te cudowne, miękkie usta, ale jego twarz odsunęła się od mojej. Otworzyłam z zaskoczeniem oczy i w świetle gwiazd wpadającym przez okno zobaczyłam jego usatysfakcjonowany uśmiech. Zdenerwowana opuściłam głowę na poduszkę obracając ją na bok, gdy chciał mnie pocałować. Niezrażony wciąż pieścił mnie ustami po szyi i policzkach.

-Nie denerwuj się, chciałem ci po prostu pokazać, że taka kara dla mnie byłaby nie fair
w stosunku do ciebie. – wyszeptał mi do ucha.
-W końcu nie tylko ja byłbym niezadowolony. - czułam jego oddech na skórze.
-To jak, wybaczysz mi?

W ciszy poddawałam się jego pieszczotom, wciąż trzymał moje ręce, ale wykorzystałam jego moment nieuwagi i obróciłam na łóżku tak, że teraz ja leżałam na nim przytrzymując jego dłonie. Doskonale wiedziałam, że gdyby chciał po prostu by mnie zrzucił, ale tylko mnie obserwował z błyskiem i zaciekawieniem w oczach.

-Ale na moich zasadach – powiedziałam. Dotknęłam swoimi ustami jego, ale szybko je oderwałam i przeniosłam na szyję.

-Przez tydzień będziesz mi robił wyborne śniadania do łóżka. - wymruczałam.
-Wedle życzenia – odparł cicho, a ja zaczęłam całować go po torsie.
-A każdy wieczór spędzisz ze mną, tak, żebym się nie nudziła.
-To będzie przyjemność – odpowiedział z uśmiechem, więc zamknęłam mu szybko usta pocałunkiem. Tym razem ja dyktowałam warunki.
-A po trzecie... - wyszeptałam nie przerywając go obcałowywać -Powiesz mi co było tak ważne, że nie zdołałeś nawet napisać, że cię nie będzie.

W tym momencie zesztywniał. Pocałowałam go jeszcze kilka razy, ale on pozostał bierny. Odsunęłam się od niego i usiadłam, on także. Przyjrzałam się jego napiętej sylwetce i skupieniu wymalowanemu na twarzy. Siedzieliśmy tak w ciszy pewien czas.

-Okej, zapomnij. Ufam ci. Skoro nie możesz powiedzieć, nie mów, wolę to niż żebyś kłamał. – odezwałam się w końcu zgodnie z prawdą.
-Nie, w porządku. Widzisz nigdy nie mówiłem ci za dużo o rodzinie. – zastygłam zasłuchana. Wiedziałam tylko, że był adoptowany i nie chciał o tym rozmawiać.
-Tak się składa, że mam przybranego brata, który od jakiegoś czasu nalegał na spotkanie. Wreszcie mnie znalazł i rozmowa ta była na tyle... absorbująca, że nie zauważyłem nawet kiedy minęło aż tyle czasu. Wybacz.

Opowiedział mi coś o swojej rodzinie, oczywiście że mu wybaczyłam. Wybaczyłam mu w momencie gdy zaczął mnie całować, ale to byłoby zbyt proste.

-Rozumiem, ale to nie znaczy że mi przeszło. Wciąż się gniewam. – wykorzystałam wszystkie umiejętności aktorskie jakie miałam, żeby to zaprezentować, ale Loki tylko się uśmiechnął.

-Nie kłam, doskonale wiem kiedy nie mówisz prawdy.
-Cholera no jak? Musisz być dobrym kłamcą żeby umieć to wykrywać. – za każdym razem wiedział gdy choćby mijałam się z prawdą.
-Skarbie, jestem bogiem kłamstw.

Zaśmiałam się z jego pewności siebie, ale nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, bo objął mnie i zaczął żarliwie całować. Nie pozostawałam mu dłużna, dopóki nie poczułam jego dłoni na moich biodrach. Starałam się to zignorować, ale Loki wyczuł zmianę zachowania i tylko cicho się zaśmiał

-Spokojnie, wcale nie chodzi o seks, wiem że nie jesteś gotowa. – po tym stwierdzeniu dalej mnie całował, a ja czułam jak krew napływa mi do policzków. Byliśmy razem prawie rok, a ja nie mogłam mu dać tego, czego potrzebuje każdy facet. To było urocze i cudowne jak nigdy nie naciskał, ale mnie wciąż prześladowała myśl, że kiedyś nie wytrzyma i zostawi mnie dla innej – takiej, która bez wahania rozłoży przed nim nogi. Odpędziłam od siebie przykre wyobrażenia skupiając się na jego dotyku; na szczęście nie było to trudne. Gdy leżeliśmy – ja z głową na jego piersi – znów mi to przyszło do głowy. Muszę szybko się wziąć w garść. Nie pozwolę sobie na jego stratę. Za mocno go kocham.

Wodziłam palcem po jego ramionach wciąż śledząc wzrokiem delikatne, niemal niewidoczne blizny. Nie mówił o nich, a ja nie pytałam – to była nasza niewymówiona umowa. Ja godziłam się z tym że zamknął za sobą poprzednie życie, a on z tym, że mam dziurę w życiorysie. Zasnęłam zastanawiając się jak dziwną parą jesteśmy.

***************************************************************************

Mam nadzieję że pierwszy rozdział zachęca do dalszego czytania ;) Miłej lektury, kolejny rozdział najpóźniej w weekend

After RagnarokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz