Rozdział 3

574 50 6
                                    


Wpatrywali się we mnie osłupiali. Zaskoczony Loki podszedł do mnie niepewnie
-Rosie, nie wyrzucasz mnie? - prawie wybuchnęłam histerycznym śmiechem
-Przede wszystkim co by się nie działo to nie mogę bo dom nie należy do mnie tylko do ciebie,
a poza tym jestem teraz koszmarnie zmęczona. Cudownie, że mogłam was poznać, ale to chyba naprawdę nie jest odpowiednia pora na roztrząsanie czegokolwiek.

Starałam się opanować drżenie, w końcu przed chwilą stałam przed realnym zagrożeniem życia, co gdyby Clint celując we mnie przypadkiem nie utrzymał cięciwy...

-Dom jest duży, jeśli Loki nie ma nic przeciwko temu to zaraz przyniosę wam pościel i tu przenocujecie, a tą niezwykle istotną sprawą zajmiecie się rano. 

Prawdopodobnie by się wahali gdyby nie ochocza i jednoznaczna reakcja Tony'ego, który wyruszył na poszukiwanie najwygodniejszego tu łóżka. Całe szczęście, że Thor i Jane nie mieli nic przeciwko spaniu w jednym łóżku, podobnie jak Banner i Natasha. Podejrzewam, że mogli być z tego nawet zadowoleni. Gdyby nie to nie starczyłoby w domu miejsc do spania, a i tak dwie osoby musiały spać na kanapach. Loki zajął się ich rozmieszczeniem, a ja z nieskrywaną ulgą wróciłam do pokoju próbując to wszystko ułożyć sobie w głowie. Długo leżałam, aż wreszcie usłyszałam skrzypienie łóżka, jednak nie objął mnie tak jak zwykle. 

-W ogóle mnie nie dotkniesz? - spytałam odwracając się do niego, położył się plecami do mnie, ubrany tylko w luźne spodnie dresowe.
-Podejrzewam, że jutro, gdy Thor zdradzi ci choć kilka szczegółów z mojego życia, będziesz żałowała każdego mojego dotyku.

Przejechałam palcem po jego plecach, kreśląc niewidoczne linie.
-Carpe diem... - wyszeptałam przytulając go i całując jego ramiona i kark. Chciałam go zmusić, żeby się odwrócił i mnie przytulił, dotknął, ale był nieruchomy i obojętny. 

Odsunęłam się i patrząc w sufit spytałam -To co takiego okropnego robiłeś?
-Rose... 
-No powiedz, naprawdę wolałabym dowiedzieć się tego od ciebie niż wyjść na jakąś naiwną panienkę przed tamtymi ludźmi.
-Myślisz że mam cię za naiwną? - spytał obracając się na drugi bok; czułam na sobie jego spojrzenie.
-Ty nie. Oboje wiedzieliśmy, że mamy jakąś przeszłość za sobą, którą nie chcemy się dzielić. Ale jeśli mam się dowiedzieć, wolę od ciebie. - Nastało długie milczenie, podczas którego uparcie wpatrywałam się w sufit.
-W porządku - usłyszałam wreszcie. Skupiłam się maksymalnie, bo wiedziałam, że będzie się uważnie przyglądać moim reakcjom.

-Przede wszystkim wiedz, że ludzie to nie jedyna istniejąca rasa, a Ziemia to niejedyny istniejąca kraina. - pokiwałam głową, a on oparty na łokciu opowiedział mi niczym najpiękniejszą baśń
o Królestwach, jakie zna, o swoim dzieciństwie i tym, jak odkrył, że został adoptowany i mimo iż uratowany - oszukiwany. Usłyszałam o tym jak okłamał brata, że jest niechciany, by móc zasiąść na asgardzkim tronie. Powiedział o kłamstwach, zabójstwach, próbach przejęcia władzy nawet tu, na Ziemi - czy jak to określał co jakiś czas, w Mildgardzie.

Gdy skończył opowiadać położył się obok mnie na plecach i czekał. 
-Nie mam takiej mocy jak ty, żeby odczytać prawdę, więc po prostu zaufam twojej odpowiedzi. Zmieniłeś się?
-Tak. - odpowiedział cicho.
-I to mi wystarczy. Ludzie popełniają błędy. Złapałam go za rękę i położyłam głowę na jego piersi. Z ulgą stwierdziłam, że czuję to co zawsze - szczęście, miłość i bezpieczeństwo. Zasnęłam czując jego palce bawiące się kosmykami moich włosów.

*********************************************************************************

Dźwięk tłuczonego szkła wyrwał mnie z objęć Morfeusza. Nie tylko mnie - Loki gwałtownie usiadł na łóżku i posłał mi zaskoczone spojrzenie.
-Na mnie nie patrz - podniosłam ręce -To twoi koledzy.
-Znajomi - odburknął, ale wstał i poszedł do kuchni. Długo nie usiedziałam, poprawiłam szlafrok 
i też do niego dołączyłam. 
-Thor, naprawdę nie umiesz nalać wody do szklanki?
-Cienkie szkło, za mocno chwyciłem.

Pokręciłam głową i przyniosłam zmiotkę i szufelkę. W tym czasie dołączyli do nas wszyscy, a Jane - widocznie zażenowana zachowaniem chłopaka - wyrwała mi szufelkę i zaczęła sprzątać pozostałości szklanki.

Westchnęłam tylko i zabrałam się za przygotowywanie śniadania - goście, nawet jeśli niezapowiedziani i grubiańscy, wciąż są gośćmi.

-W nocy ogarnęliśmy salon, ale wazon, zasłony i kilka książek są nie do odratowania - powiedział Bruce. Pokiwałam z rezerwą głową, bałam się go zdenerwować. Nie chciałam poznawać na razie Hulka.
-Usiądziemy w jadalni, wreszcie przyda się na coś ten wielki stół - uśmiechnęłam się do Lokiego, który uparł się na ogromny, dębowy stół na  kilkanaście osób. Thor i Steve byli zaskoczeni moim zachowaniem, co podwyższyło mi ciśnienie - myśleli że przyjdą, powyciągają brudy z przeszłości mojego chłopaka, ja go rzucę i będą mogli go zaciągnąć do wykonania zadania, na które nie miał ochoty.

Zastanawiałam się ile jajecznicy zje dziewięć osób, zważywszy, że większość z nich to potężni mężczyźni i to z supermocami także pewnie też z wielkim zapotrzebowaniem. W końcu machnęłam ręką i stwierdziłam, ze usmażę z wszystkich jajek, które mam. Loki stanął obok mnie za blatem i zabrał się za przygotowywanie tostów.

-Ja pamiętam o tym tygodniu śniadań do łóżka i cudownych wieczorów - szepnęłam.
-Od poniedziałku - odpowiedział całując mnie w czubek głowy. Zauważyłam jak Thor razem
z Tony'm żartują z Lokiego. Nie zamierzałam nikomu usługiwać, ale nie chciałam też robić mu wstydu przed tą bandą, skoro według nich pomoc przy zrobieniu śniadania jest jakimś wyjątkowym upokarzaniem się.

-Usiądź sobie skarbie, ja skończę - powiedziałam do niego po cichu. Loki spojrzał na mnie ze zdziwieniem, przejechał wzrokiem po śmiejących się kumplach, wzruszył ramionami i dalej przygotowywał tosty, za to Jane zagoniła do pomocy Thora, który baaaardzo powoli pokroił cebulę, a Natasha paroma ostrymi słowami zaciągnęła do pomocy Tony'ego, z tego za to zaciesz mieli Banner i Steve z Clintem.

-Thora jeszcze rozumiem - szepnęłam do Tony'ego -Ale ty? Jestem w szoku. - zażartowałam dając mu pomarańcze do wyciskania.

-Nie widziałaś Natashy na ringu. Bez zbroi nie przewidziałbym wyniku, wolę nie ryzykować - mrugnął do niej i zabrał się do pracy.

Śniadanie jedliśmy w zadziwiająco miłej atmosferze, zwłaszcza na tak dziwne okoliczności, ale 
z każdą upływającą minutą wiedziałam, że moment na ,,poważną rozmowę" nieuchronnie się zbliża.

******************************************************************************************

Dla @Hajdulka166 - coś mnie podładowało, że ktoś to czyta XD

After RagnarokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz