Rozdział 18

179 14 0
                                    

Szłyśmy pomiędzy żołnierzami – Natasha spokojna, a ja wciąż zanosząca się płaczem. Musiałam grać swoją rolę także przy służbie i innych niewolnikach. Gdy dotarliśmy do pałacu jeden z ludzi odwrócił się i zmierzył nas wzrokiem.

-Lepiej dla ciebie będzie, gdy się zamkniesz. – zwrócił się do mnie -Nadzorca nie należy do cierpliwych ludzi. – potem znów przestał zwracać na mnie uwagę i zaprowadził nas do bocznego wejścia strzeżonego przez strażników.

-Wątpię, byście miały okazję przebywać poza pałacem – gdyby jednak tak się stało, macie prawo używać tylko tych drzwi – główny portal nie jest dla byle kogo. Weszliśmy do środka i zaraz za progiem spotkaliśmy nadzorcę, przyciszonym głosem zamienił kilka informacji z żołnierzem, a gdy ten odszedł zaprowadził nas korytarzem do pokoju. Po drodze zaglądał do kilku, widocznie sprawdzając, czy są puste. W każdym jednak było po kilka albo i kilkanaście osób.

-Macie szczęście, dopóki nie znudzicie się naszym panom nie będziecie tu miały aż tak źle – położył nacisk na słowo ,,aż".

W końcu znalazł się wolny pokój. Był zapewne przeznaczony dla wielu osób, znajdowały się tu trzy wąskie łóżka, materace rozłożone na całej szerokości niewielkiego pokoju i kilka podwieszonych hamaków.
-Za chwilę ktoś tu przyjdzie zabrać te rzeczy. Tam jest łazienka – wskazał drewniane drzwi.
-Przyślę tu jakąś obeznaną niewolnicę, da wam ubrania i wyjaśni podstawowe zasady. Dobrze wam radzę, stosujcie się do nich, inaczej kara was nie minie – oczy zaświeciły mu się gdy to mówił. Wyszedł trzaskając drzwiami.

Natasha przejechała palcem po dolnej wardze – to był sygnał nakazujący mówić to co należy, bo ktoś może podsłuchiwać. Wybuchłam płaczem.

-Nie wierzę! To tylko koszmar, a ja zaraz się obudzę! Przecież Loki mnie ko-o-ocha... Jak mnie teraz znajdą, jestem na innej planecie, to okropne! – zawodziłam chwilę, przeszłam do łkania, aż wreszcie zamilkłam i tylko co jakiś czas pociągałam nosem. Natasha uniosła kciuk w górę. Usiadła na jednym łóżku, a ja położyłam się na drugim podwijając nogi. Gładziłam materiał sukienki. Nie nosiłam jej nawet godzinę. Westchnęłam i wpatrzyłam się w sufit. Moje życie nigdy nie było normalne, ale teraz przekraczam wszystkie granice względnej normalności.

Przypomniałam sobie o bransolecie. Natasha wyglądała na nieobecną. Przyjrzałam się więc biżuterii z bliska. Pod podłużnym kamieniem znalazłam fiolkę. Wyjęłam ją i z braku innego pomysłu włożyłam szybko do stanika. Później będę musiała poszukać jakiejś kryjówki, ale zdecydowanie lepiej będę się czuła, jeśli będę mogła ją mieć cały czas na sobie. Weszłam do łazienki, która nie był zbyt luksusowa, ale nie taka zła. Była balia z czymś na kształt węża wychodzącego ze ściany i opartego o brzeg ,,wanny". Przy ścianie znajdowały się dwa kurki – liczyłam na to, że jeden odpowiada za ciepłą wodę. Poza tym toaleta, która wyglądała jakby była wyciosana z kamienia, kilka misek leżących na parapecie oraz toaletka z dwiema szufladami, lustrem i stołkiem. Włożyłam do jednej szuflady bransoletę, licząc na to, że jeśli pozwolą mi ją zatrzymać, miałabym dobrej miejsce na fiolkę.

Wróciłam do pokoju dosłownie na moment zanim rozległo się pukanie i bez czekania na odpowiedź do środka weszło kilku mężczyzn ubranych w brązowe lniane spodnie i bure kamizelki narzucone na nagie torsy. Bez patrzenia na nas i jednego chociaż słowa zabrali się za wyciąganie materacy oraz zdejmowanie hamaków, a czterech z nich wyniosło jedno niepotrzebne łóżko. Wszystko to trwało może pięć minut. Gdy wyszli w drzwiach pojawiła się kobieta ubrana w długą, prostą białą szatę przewiązaną czarnym sznurem. Włosy miała przewiązane brudną tasiemką. Podała nam takie same ubrania, lecz ze złotymi sznurami. Zostawiła nas na chwilę, żebyśmy mogły się przebrać, a gdy wróciła i dwie inne niewolnice zabrały nasze suknie wygłosiła tyradę zasad. Miałam wrażenie, że znała ją na pamięć. Ledwo odróżniałam jedno zdanie od drugiego. W pewnym momencie złapałam się na tym, że w ogóle jej nie słucham, tylko bezmyślnie wpatruję się w jej twarz. Gdy skończyła, powiedziała, że w razie problemów można ją znaleźć w pokoju szesnastym. Po czym odwróciła się na pięcie i wyszła bez pożegnania. Wyjrzałam za zewnątrz – na korytarzu stało mnóstwo strażników. Zerknęłam na nasze drzwi, miały numer dwadzieścia pięć. Wróciłam i jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju. Teraz wydawał się odrobinę przytulniejszy. Oczywiście uroku odbierało okno ze wstawioną grubą kratą. Z braku innych zajęć położyłam się na łóżku i najzwyczajniej w świecie zasnęłam.

After RagnarokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz