Thor mknął ponad milczącą gęstwiną drzew, rozglądając się rozpaczliwie dookoła. Czuł ogromne wyrzuty sumienia, że nie powiedział przyjaciołom prawdy, ale był rozdarty pomiędzy szczerym uczuciem, jakim darzył Avengers, a ślepym przywiązaniem, które od lat nie pozwalało mu zwątpić w brata.
Prawda była taka, że od razu rozpoznał miejsce, do którego trafili. Doskonale wiedział też, kogo tam spotkają.
Dawno, dawno temu, gdy on i Loki byli jeszcze małymi brzdącami, Odyn zabrał ich na tę koszmarną, więzienną planetę, by pokazać synom, co czeka każdego, kto odważy mu się sprzeciwić. Potem jednak Wszechojciec zaniechał tych praktyk – najwyraźniej uznał, że dożywocie w bezkresnej puszczy to kara zbyt okrutna, nawet dla najgorszych zbrodniarzy.
Władca Asgardu przypomniał sobie o więziennym wymiarze dopiero, gdy po raz kolejny przyszło mu wymierzyć karę przybranemu synowi.
Książę Piorunów zamknął oczy i zaklął pod nosem. Z całego serca potępiał ojca, który nigdy nie doceniał zdolności taktycznych Lokiego, porażającej skuteczności jego strategii i korzyści płynących z zastosowania iluzji na polu bitwy. Owszem, Thor również nie popierał tak nieczystych zagrań – ale zdążył się pogodzić z tym, że Loki w inny sposób walczyć nie tyle nie potrafił, co nie chciał. Cóż złego, że wolał użyć siły umysłu zamiast mięśni? Albo uniknąć walki zawsze, gdy to możliwe? Czyż nie tego właśnie uczył ich ojciec?
Po raz kolejny Thor poczuł wyrzuty sumienia. Zbyt późno zdał sobie sprawę, że był faworyzowany. Zbyt późno zaczął się wstawiać za bratem. Zbyt późno zrozumiał, że dla Odyna Loki tak naprawdę nigdy nie był synem.
Chciał naprawić ten błąd. Starał się z całych sił. Najwyraźniej jednak rozpacz w sercu Lokiego urosła do takich rozmiarów, że miłość brata nie miała szans na jej ukojenie. Żal przerodził się w nienawiść i nic już nie zostało z drobnego, uroczego chłopca, którego Wszechmatka Frigga uczyła magii.
A teraz Thor chciał błagać go o pomoc.
Wiedział doskonale, na jakich warunkach Loki został zesłany do więzienia. Wciąż pamiętał też chłód oczu brata, gdy Odyn wydawał wyrok. Złowieszczy śmiech poskromionego Laufeyssona, prowadzonego przez portal przez szesnastu strażników, do tej pory nawiedzał go w snach.
Jaki miał wybór?
Nie wątpił w zdolności Tony'ego Starka, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że od czasu Wojny Domowej myśli midgardzkiego geniusza zdecydowanie zbyt często krążyły wokół osobistych problemów, nie pozwalając mu skupić się na czymkolwiek innym.
Nie mówiąc już o tym, że i tak powinien spotkać się z Lokim, który już zapewne wiedział o niespodziewanych gościach. Tak przynajmniej tłumaczył to sobie asgardzki książę, w duchu ciesząc się jak małe dziecko na myśl o niechybnym pojednaniu z bratem.
Cóż, kto jak kto, ale Thor uwielbiał się łudzić.
W jego umyśle zrodziła się piękna wizja, jak to przyprowadzi Lokiego do zrozpaczonych Avengers, Loki odeśle ich wszystkich do domu, a potem Avengers, kierowani poczuciem wdzięczności i współczuciem dla biednego, samotnego maga, wstawią się za nim u Odyna. I Loki też zostanie Mścicielem. A potem urządzą wielką biesiadę i zaproszą wszystkich przyjaciół, a skąpo ubrane dziewoje będą im wciąż dolewać miodu do kufli.
I będą żyli długo i szczęśliwie.
Tak właśnie myślał sobie biedny, naiwny Thor. Mhm, nie inaczej. (Warto w tym momencie dodać, że z jakiegoś powodu w tych wizjach Loki również był bardzo skąpo ubrany i w przeciwieństwie do rzeczonych dziewoi – bardzo chętny.)
Myślał tak, aż do chwili, w której w końcu udało mu się znaleźć Lokiego.
Pięknego, smukłego i cholernie seksownego Lokiego, paskudnie z czegoś zadowolonego, w towarzystwie równie apetycznego nieznajomego mężczyzny.
– Witaj, bracie – syknął Kłamca, wkładając w te dwa niewinne słowa tyle jadu, iż wszystkie sielankowe marzenia Thora poszły schować się pod kocyk i płakać z rozpaczy. A szkoda, bo ten skąpo odziany Loki zaczął właśnie mówić coś o zlizywaniu piany z wielkiego kufla Księcia Piorunów.
CZYTASZ
Houston, mamy problem
FanfictionGdzieś głęboko w sercu Mrocznej Puszczy Thranduil postanawia choć na chwilę uciec od świata. Decyzje jedynego syna są dla elfiego władcy coraz bardziej niezrozumiałe, dlatego dochodzi on do wniosku, że medytacja w skrytej w odległym wymiarze samotni...