7.

331 51 14
                                    

Loki spojrzał z góry na przybranego brata. Najchętniej zaśmiałby się mu w twarz, wykpił go, napawał się jego zagubieniem i desperacją. Czy tak nie byłoby dla nich wszystkich najlepiej? Czy nie byłoby to najlepsze dla Lokiego? Z pewnością byłoby prostsze, bardziej jednoznaczne, mniej wymagające.

– Loki – szepnął Thor z mieszaniną zachwytu i rozpaczy. Najwyraźniej jednak przezwyciężył oba te uczucia i pozwolił wygrać obłudnie niewinnej braterskiej miłości, bo rzucił się na Lokiego, chwycił w ramiona i bezczelnie zaczął go podduszać. – Jak dobrze cię znowu widzieć!

Cóż za absurdalne stwierdzenie. Dużo lepiej niż „widzieć" pasowałoby „zmacać". Rozdarty pomiędzy braterską miłością i jakimiś zbereźnymi nawykami śmiertelników, najwyraźniej miał duże problemy z podjęciem jednoznacznej decyzji, co zrobić z rękami. Loki zapewne pamiętałby, aby go upomnieć, gdyby tylko Thor nie pachniał tak cudownie, nie wznosił się nad nim tak władczy, zachłanny, ponętny...

– Przyjacielu, czy mógłbyś mi zdradzić, kim jest nasz niezwykły gość? – zapytał Thranduil, bezczelnie przypominając o swojej obecności.

Ale może to i lepiej, że przypomniał, bo Loki po raz kolejny zapomniał, czego absolutnie, ale to pod żadnym pozorem nie wolno mu robić. Gwałtownie i bardzo jednoznacznie odepchnął od siebie brata.

Tak, byli przecież braćmi. Musiał o tym pamiętać. Wciąż i wciąż pamiętać. Gdy był zupełnie sam i gdy, mając Thora na wyciągnięcie ręki, nie marzył o niczym innym niż samotność.

– To mój brat, Thor, syn Odyna, władca piorunów – wypluł z siebie Loki, zupełnie jakby nie potrafił wymyślić większej obelgi.

Czyżby zadowolenie przemknęło przez przystojną twarz Thranduila? Niby z czego się tak cieszył? Fakt, może i dbał o siebie, ale nawet ślepiec zauważyłby, że Król Mrocznej Puszczy do najmłodszych nie należał. Jeśli ostrzył sobie zęby na młode i soczyste ciało Thora, to mógł chociaż ukryć się za jakąś bardziej kuszącą iluzją.

Nie, żeby jeszcze chwilę wcześniej Loki nie uważał Thranduila za bardzo atrakcyjnego. Pff! No gdzieżby!

– Czemu zawdzięczamy twoją wizytę, zacny Thorze?

– Wraz z moimi drogimi przyjaciółmi trafiłem tu w wyniku niefortunnego wypadku – odparł asgardzki książę, szczęśliwy, iż mógł wreszcie przyznać się komuś do swego fatalnego położenia. – Wiedziałem, że zastanę tu mego brata, który...

– Nie jestem w stanie wam pomóc. – Loki dość obcesowo przerwał tę stanowczo zbyt entuzjastyczną wypowiedź. Nie potrafiłby stwierdzić, co bardziej go rozgniewało: to, że brat cały aż puchł z dumy pod bacznym spojrzeniem Thranduila (zupełnie jakby miał jakiekolwiek powody do dumy) czy też fakt, że Thranduil pożerał Thora wzrokiem. – Wiesz doskonale, że moja magia została zapieczętowana w taki sposób, abym nie mógł sięgnąć nią poza ten wymiar.

– Może w takim razie zechcesz skorzystać z mojej pomocy? – zaproponował uprzejmie stary elf.

„Nie!" – krzyczałyby oczy Lokiego, gdyby miały usta.

– Będę dozgonnie wdzięczny za twą pomoc, jaśniepanie – odparł Thor, kłaniając się przy tym dwornie.

– Dozgonnie? Nie ma takiej potrzeby, drogi Thorze – zaśmiał się Thranduil, podchodząc powoli do asgardzkiego księcia. – Myślę, że znajdziemy jakiś przyjemniejszy sposób, abyś mi się odwdzięczył.

„Cholera! Dlaczego on nie ucieka? Czy ten idiota nie zdaje sobie sprawy w jakim znalazł się niebezpieczeństwie?" – myślał rozpaczliwie Loki, próbując dawać bratu ostrzegawcze znaki za plecami elfa. Wiedział doskonale, kto ponosi winę za rozochocenie Thranduila. Przecież Loki sam zapewniał go, że może się bawić absolutnie każdym ze zbłądzonych wędrowców. A teraz miał za to zapłacić – ciałem biednego, głupiutkiego Thora.

Ale przecież jeszcze nie wszystko stracone! Wystarczy tylko, że da bratu do zrozumienia, by brał nogi za pas. Tyle powinno w zupełności wystarczyć!

Władca piorunów najwyraźniej w końcu zrozumiał, co Loki tak rozpaczliwie próbował mu przekazać, bo zmarszczył brwi (to chyba było dla niego równoznaczne z robieniem poważnej i lekko zagniewanej miny) i zapytał:

– Czy mógłbym się dowiedzieć, co to za sposób, panie?

– Och, zapewniam, że ci się spodoba – wymruczał śpiewnie Thranduil sprawiając tym samym, że po plecach Lokiego przemknęły zimne dreszcze.

To zdecydowanie nie skończy się dobrze.

Houston, mamy problemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz