Część 2

7.6K 595 576
                                    

LISTOPAD 2015

Było po południu następnego dnia, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. 

Harry krzyknął z zaskoczenia, niemal upuszczając na podłogę szpatułkę, którą używał do mieszania warzyw. Sprawdził godzinę i zobaczył, że zostało mu jeszcze kilka minut, zanim będzie musiał wyjąć piersi kurczaka z piekarnika. Więc szybko dźgnął warzywa, by sprawdzić czy warzywa były okej, wyłączył kuchenkę i szybko wytarł dłonie o swój fartuch, zanim wyszedł z kuchni. 

Nastało kolejne, szybkie pukanie do drzwi i kiedy Harry podchodził bliżej pomyślał, że w drzwi pukały małe piąstki. Mógł poczuć uśmiech na swojej twarzy na tę myśl o małej Rose stojącej po drugiej stronie, prawdopodobnie robiąc kwaśną minę, gdy czekała, aż Harry otworzy drzwi z pięścią gotową do ponownego zapukania, jej ojciec patrzył na to rozbawiony. 

Prawdopodobnie to było trochę niedorzeczne (i nie wspominając o niebezpieczeństwie dla emocjonalnego stanu zdrowia Harry'ego, wszystkie rzeczy były brane pod uwagę), by tak szybko się przywiązać, szczególnie odkąd znał ich dopiero dwa dni i rozmawiał przez całe dziesięć minut. Ale. Również był nowy w sąsiedztwie. Oczywiście, że był chętny do poznania ludzi i nawiązania przyjaźni. I Louis z Rose zdawali się mili, więc. Zapał Harry'ego był absolutnie uzasadniony.  

Mniej więcej, tak sobie mówił. Cokolwiek. 

Otworzył drzwi z uśmiechem i oczywiście Rose i Louis stali tam, również się uśmiechając. Dzisiaj Rose miała na sobie fioletową sukienkę i jej włosy (to był brązowy, zauważył Harry) były związane w wysokiego kucyka, związane czymś, co wyglądało jak lawendowa, jedwabna wstążka. Uniosła ręce i pisnęła, kiedy zobaczyła Harry'ego, wciąż tak samo radosna i energiczna jak wieczór wcześniej. - Harry! Cześć, kocham twój fartuch!

Harry zarumienił się, szarpiąc za swój fartuch, gdy zagryzł swoją dolną wargę. Miał jasnożółte, rysunkowe słońce na nim, coś, co Gemma kupiła mudla żartu kilka lat temu na urodziny, ale przywiązał się do tego. Zrobił mały ukłon, ciągnąc z jednej strony fartuch, jakby zrobiłby to ze spódnicą i Rose zachichotała, również robiąc ukłon. 

- Dziękuję, młoda panno. Uwielbiam twoją sukienkę. Pasuje ci.

Rose zaklaskała dłońmi i wydała z siebie okrzyk radości, zanim pociągnęła za rękaw Louisa i tak. Racja. Louis tu był. 

- Dziękuję! Papa pozwolił mi samej wybrać. Powiedziałam mu, że chce ubrać do niej Vansy - wyciągnęła nogę i faktycznie, Harry zobaczył, że miała Vansy. - Papa też często nosi Vansy. Pasujemy do siebie - szybkie zerknięcie na stopy Louisa potwierdziło to i. Cóż. Harry i tak już patrzył, więc równie dobrze mógł się porządniej przyjrzeć co Louis miał na sobie. 

Nie był zbyt dumny z tego, jak jego oczy przejechały po krągłościach nóg Louisa, które były ukryte pod obcisłymi, czarnymi spodniami, do niebieskiej bluzki z długimi rękawami, dopóki jego wzrok nie wylądował na twarzy Louisa. I, och Boże. Wyglądało na to, że Louis zgolił swój zarost. Jego kości policzkowe były nawet bardziej widoczne i niebieski kolor jego oczu był ostry w świetle słońca, jego włosy ułożone quiffa. 

Ogólnie, w dziennym świetle Harry mógł potwierdzić, że Louis Tomlinson był naprawdę bardzo atrakcyjny i jego urok nie był czymś, co Harry wymyślił wczoraj wieczorem w słodkim śnie.  

- Um - Harry odrobinę się zająknął, odchrząkając, kiedy zszedł na bok i starał się uspokoić swoje myśli. - Zatem wejdźcie. Właśnie kończę lunch.

Rose zawiwatowała i wbiegła do środka, zostawiając Harry'ego i Louisa stojących na ganku. Harry niezręcznie się wiercił, nie wiedząc co zrobić, bo Louis wciąż nie wypowiedział ani jednego słowa, odkąd przyszli. Zanim mógł się tym bardziej zmartwić, Louis w końcu wszedł do środka i delikatnie położył dłoń na ramieniu Harry'ego. 

baby we could be enough (i'll make this feel like home) /larry tłumaczenie pl/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz