Rose była taka, jak spodziewał się Harry, całkowicie rozkoszna. Była słodka i głośna, zawsze mówiła to, co przyszło jej do głowy i naprawdę nie miała fizycznych barier, nie to, że Harry miał coś przeciwko, że przytulała się do jego ramienia, by zdobyć jego uwagę. Louis nie wyglądał na zmartwionego tym, przynajmniej nie z zewnątrz- podczas ich lunchu, Harry wyłapał to spojrzenie Louisa kilka razy, coś jak sprzeczność, albo wątpliwość, ale to natychmiast znikało, gdy ich oczy się spotykały.
Ale Rose, ona była jak otwarta książka. Jej wielki duch ledwo mieścił się w jej małym ciele, szczęśliwie się śmiała i na poczekaniu wymyślała magiczne historie, była kłębkiem czystej energii, tak jak opisał ją Louis.
Więc tak naprawdę to nie była niespodzianka, że z Harrym świetnie się dogadywali. Po lunchu zaciągnęła Harry'ego do salonu, nawet nie pozwalając mu posprzątać stołu i odłożyć talerzy do zlewu. Kazała mu usiąść na kanapie, jakby rządziła tym miejscem (i szczera, ale całkowicie przerażająca myśl szybko przeszła przez głowę Harry'ego, że naprawdę nie będzie miał nic przeciwko, by się do tego przyzwyczaić- cokolwiek to było), i potem usiadła na stoliku kawowym i opowiadała mu o rodzinie pluszowych misiów, które miała w pokoju.
Louis przyszedł minutę później i usiadł obok Harry'ego. Rose przestała mówić, by rzucić się na kolana ojca i potem wznowiła swoją historię.
- Posprzątałeś stół? - Harry spytał Louisa, kiedy Rose przestała mówić, teraz zajęta tym, żeby się przekonać czy mogła dosięgnąć i dotknąć włosów Harry'ego z miejsca, gdzie siedziała. Gdy Louis przytaknął, Harry zmarszczył brwi. - Nie musiałeś tego robić. Ty jesteś tutaj moim gościem, poradziłbym sobie z tym później.
Louis tylko z łatwością się uśmiechnął, poprawiając Rose na swoich kolanach, by mogła być lepiej zwrócona twarzą w stronę Harry'ego. Zdołała pociągnąć go za kosmyk falowanych włosów i wydała z siebie okrzyk zwycięstwa, na co Louis i Harry uśmiechnęli się.
- Nie mam nic przeciwko - Louis wymamrotał do Harry'ego, chociaż patrzył się na Rose. - Ta tutaj wydawała się bardzo podekscytowana, by z tobą porozmawiać.
I okej. Harry nie mógł nic poradzić, tylko pomyślał jak tak nagle to wszystko było takie rodzinne. Szybko pozbył się tej myśli, bo znał Louisa jeden dzień i z tego co wiedział Harry, nawet mógł nie być gejem. Wspominał byłą żonę.
Ale. Harry zawsze marzył o zaciszu domowym, w tym rzecz. Odkąd miał szesnaście lat, naprawdę. I marzył o dzieciach równie długo, nawet jeśli był tak młody. Teraz, siedem lat później, niewiele się zmieniło, jeśli chodziło o jego marzenia.
I nagle byli tutaj Louis i Rose, tuż przed nim, w jego domu, wyglądając tak, jak idealne marzenie.
- Naprawdę dobrze gotujesz, Harry - powiedziała Rose, wyciągając go z jego myśli. Zamrugał i zobaczył jak Rose się na niego patrzyła. - Sprawiłeś, że Papa zjadł swoje warzywa. Wiesz, że on nigdy nie je swoich warzyw? - jej głos zmienił się w szept i pochyliła się do przodu. - Jest jak duże dziecko.
- Hej - Louis wydął wargi i Harry nie mógł nic poradzić, tylko się zaśmiał. Louis posłał mu kolejny uśmiech i ponownie serce Harry'go przyśpieszyło. - Ale to prawda. Lunch był bardzo dobry, dziękuję.
Harry nie mógł powstrzymać usatysfakcjonowanego rumieńca, który oblał jego policzki. - W każdej chwili.
- Czym się zajmujesz, Harry? - spytała Rose, poruszając się na kolanach Louisa i to brzmiało yak zabawne z ust pięciolatki, ale. Ale również to było jakby go sprawdzała, badała. Dlaczego, Harry nie był pewien.
CZYTASZ
baby we could be enough (i'll make this feel like home) /larry tłumaczenie pl/
Fanfiction"Posprzątałeś stół?" Harry spytał Louisa, kiedy Rose przestała mówić, teraz zajęta tym, żeby się przekonać czy mogła dosięgnąć i dotknąć włosów Harry'ego z miejsca, gdzie siedziała. Gdy Louis przytaknął, Harry zmarszczył brwi. "Nie musiałeś tego rob...