Rezydencja Tomlinsonów była prostym, dwupiętrowym budynkiem z niskim, białym ogrodzeniem otaczającym ogród. Ściany były pomalowane na niebieski kolor i był to budynek, w którym czułeś się jak w domu, stojący na tle pomarańczowego nieba i ciemnej linii drzew w oddali.
Harry stał przed nim na chodniku przed dobre dziesięć lub piętnaście minut. Nie wiedział co robić. Nie wiedział dlaczego tu w ogóle przyszedł. Powinien prawdopodobnie pójść, zanim ktoś go zobaczy.
Gdy tylko o tym pomyślał, zobaczył jak firanka w jednym z okien rusza się i Rose była tam, z ciekawością wyglądając. Nawet z miejsca, gdzie stał Harry mógł zobaczyć jak jej twarz rozświetliła się, kiedy go zobaczyła i potem zniknęła w mgnieniu oka. Ze środka słuchać było cichy pisk i potem drzwi się otworzyły i - i była tam, wyglądając ślicznie w pomarańczowej sukience, jej rozpuszczone włosy opadały na ramiona.
- Harry! - krzyknęła, wybiegając przez drzwi w jego stronę i Harry był bezsilny i wyciągnął ręce do uścisku. Wbiegła prosto na niego i nie myślał o tym wiele, tylko podniósł ją i okręcił dokoła, ale było to warte, by usłyszeć jej zadowolony pisk. - Jesteś wcześniej! - powiedziała, kiedy odstawił ją na ziemię. - Papa jeszcze nie skończył gotować, więc wciąż nie uczesał moich włosów.
Cóż, będąc szczerym Louis nie określił godziny. Po prostu powiedział obiad, co mogło być o każdej porze pomiędzy szóstą, a ósmą. Zamiast to powiedzieć, uśmiechnął się i postawił na, - nie martw się, mogę cię uczesać, podczas gdy Louis skończy z obiadem.
Rose od razu się zgodziła i potem złapała za dłoń Harry'ego i zaciągnęła go do domu. Louis stał w otwartych drzwiach, ręce skrzyżowane i wyglądał w połowie na czułego, w połowie nerwowego. Harry niezbyt się czegoś w tym doszukiwał. Pozwoli Louisowi później wszystko wyjaśnić.
- Papa, Harry i ja idziemy do mojego pokoju, żeby mnie uczesał i pokaże mu moje zabawki!
Harry czekał by przekonać się, czy Louis sprzeciwi się, by mężczyzna, którego znają przez krótki okres czasu poszedł sam do pokoju z jego córką. Zdawał się myśleć o tym przez chwilę, odrobinę zmarszczył twarz, ale potem napotkał wzrok Harry'ego i po prostu. Jego twarz złagodniała. Harry go nie rozumiał.
- Jasne, Ro - w końcu powiedział Rose, pochylając się, by uszczypnąć jej policzek. Żartobliwie walnęła go w dłoń chichocząc i potem wbiegła do domu i na schody, ledwo kontrolowana kulka energii.
Louis odwrócił się do Harry'ego. - Dziękuję za przyjście. Ja - wiem, że mam dużo do wyjaśnienia obiecuję, że to zrobię, ale Rose jest naprawdę podekscytowana, by cię zobaczyć i pytała się o ciebie i-
- Lou - powiedział Harry, przerywając Louisowi i oboje zamarli na moment. Harry wewnętrznie przeklął samego siebie, przezwisko po prostu mu się wymsknęło i nie zdał sobie nawet z tego sprawy, ale zdecydował się udawać, jakby to nie było coś wielkiego. - W porządku, naprawdę. Mam na myśli, ja też tęskniłem za Rose - i tobą. Tak bardzo za tobą tęskniłem, ale to coś, czego nie chciałem przyznać sam przed sobą aż do teraz, ponieważ jesteś tutaj, stojąc przede mną i wyglądasz tak niesprawiedliwie pięknie i dlaczego. - Więc, naprawdę. Nie przejmuj się.
Louis uśmiechnął się odrobinę niepewnie i potem poklepał Harry'ego po ramieniu odrobinę niezręcznie. - Okej, um. Zawołam was, kiedy obiad będzie gotowy.
Harry jedynie przytaknął, zanim podążył za Rose po schodach. Drzwi były otwarte i pomyślał, że to musi być jej pokój, więc zajrzał do środka. Ściany były pomalowane na żółto, pomiędzy małym, ale wygodnie wyglądającym łóżkiem stała komoda. Na ścianie wisiały światełka, a na suficie znajdowały się świecące w ciemności gwiazdy. Pluszaki pokrywały praktycznie każda powierzchnię i Harry się uśmiechnął.
CZYTASZ
baby we could be enough (i'll make this feel like home) /larry tłumaczenie pl/
Fanfiction"Posprzątałeś stół?" Harry spytał Louisa, kiedy Rose przestała mówić, teraz zajęta tym, żeby się przekonać czy mogła dosięgnąć i dotknąć włosów Harry'ego z miejsca, gdzie siedziała. Gdy Louis przytaknął, Harry zmarszczył brwi. "Nie musiałeś tego rob...