Część 22

7.9K 524 252
                                    

Pościel była zimna przy jego rozgrzanej skórze i Louis czuł, jakby się w niej zatapiał, coraz głębiej i głębiej i głębiej, dopóki nie mógł wyjść na powierzchnię, ale Harry był ciepły i solidny i uspokajający nad nim. Jak kotwica trzymająca go w miejscu, albo statek utrzymujący go na wodzie. 

Do tego czasu prawie wszyscy poszli do domu, z wyjątkiem Marka i kilku innych osób. Louis mógł usłyszeć jak rozmawiają na dole, świąteczna muzyka wydobywała się z radia i mieszała z dźwiękami obijających się o siebie kieliszków z winem i z lekko podpitymi śmiechami. Młodsze dzieciaki zostały położone do łóżek, Lottie i Fizzy jako jedyne pozostały z dorosłymi, prawdopodobnie oglądając świąteczny film, albo plotkując o nim i Harrym. 

Zazwyczaj Louis do nich dołączał, ale Harry posyłał mu te spojrzenia przez cały wieczór i Louis nie miał aż tyle samokontroli. Jay uniosła na nich brew, kiedy Louis wszystkim podziękował i ogłosił, że jest wykończony, więc idzie do łóżka i Lottie przewróciła oczami, podczas gdy Fizzy otwarcie parsknęła. Pozostali zachichotali i powiedzieli im, by dobrze się bawili i Harry schował swoją czerwoną twarz w ramieniu Louisa, całkowicie ich wydając.    

Ale tak naprawdę to go teraz nie obchodziło. Poradzi sobie z żartami i rozbawionymi spojrzeniami jutro rano. To co się liczyło teraz to Harry, kompletnie nagi naprzeciw niego, jego ciche sapnięcia i jęki, kiedy Louis ciągnął za jego włosy, albo gryzł w szyję, widzenie jego zaczerwienionej twarzy i sposobu, w jaki przymykał oczy. Wyglądał pięknie i Louis nie wiedział jak go znalazł, ale był wdzięczny. 

Louis ciasno oplótł ramię wokół talii Harry'ego, drugą ręką łapiąc go za tył głowy, zanim zamienił ich miejscami. Harry wydał z siebie zaskoczone sapnięcie na nagłą zmianę ich pozycji, gapiąc się na Louisa szerokimi oczami. Ten się tylko uśmiechnął w ciemnym pokoju, zanim pochylił się, by śledzić pocałunkami klatkę piersiową Harry'ego.  

- Lou - odetchnął Harry i brzmiał na odrobinę rozdrażnionego. Louis nie mógł nic zrobić, tylko zaśmiał się przy obojczyku Harry'ego. - Ja jestem tym, który powinien robić dla ciebie rzeczy. To twoje urodziny.

- Rzeczy - powtórzył Louis, chichocząc. - Możesz doprecyzować, kochanie?

Harry jęknął i pchnął go delikatnie w ramię. - Nie żartuj sobie ze mnie.

- Nie żartuję - powiedział Louis, nawet jeśli wciąż chichotał. Harry wydął wargi i Louis to scałował. Na początku nie odpowiedział, udając upartego i wytrzymał jakieś cztery sekundy, zanim się poddał i oddał pocałunek. Louis poczuł jak oplótł go nogami wokół talii, przyciągając go bliżej, że ich biodra były ze sobą złączone i obaj jęknęli. Oderwał się od niego, lekko kołysząc swoimi biodrami. - Chcę to zrobić w ten sposób po raz pierwszy, chcę cię wiedzieć.

Harry jęknął głośno, wypychając swoje biodra. Ale znowu wydął wargi. - Ale - psujesz moje plany, Lou. Będę cię ujeżdżał. Wciąż będziesz mnie widzieć.

Louisowi zrobiło się gorąco. - Tak?

- Tak - przytaknął Harry. - Możemy zrobić to w ten sposób później - zdjął nogi z bioder Louisa i zaczął się pod nim kręcić. - Teraz złaź, żebym mógł się za to zabrać.

Louis zaśmiał się, nawet jeśli czuł ciepło w swoim brzuchu i jego penis pragnął dotyku. - Pozwól mi najpierw sprawić, że poczujesz się dobrze.

- Louis, naprawdę, której części w dzisiaj są twoje urodziny nie rozumiesz?

- Dokładnie, to moje urodziny, dlatego pozwolisz mi to zrobić - uśmiechnął się Louis. - Chcę sprawić, że poczuejsz się dobrze. Potem ty możesz sprawić, że ja poczuję się dobrze. To powinno być obustronne, dawanie i branie, no wiesz?

baby we could be enough (i'll make this feel like home) /larry tłumaczenie pl/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz