Część 9

6.4K 551 245
                                    

Była godzina za dwadzieścia dziesiąta, kiedy wsiedli do samochodu Louisa i jechali w ciszy, ale była to kojąca cisza. Harry czuł w klatce piersiowej ciepło i szczęście i siedział na miejscu pasażera z uśmiechem na twarzy przez całą drogę powrotną.

- Dziękuję ci za dzisiejszy wieczór - powiedział po chwili Louis.

Harry lekko odwrócił głowę, więc mógł spojrzeć na Louisa. Byli prawie pod jego domem, sąsiednie domy rozmazywały się, podczas gdy Louis jechał. Podrzuci Harry'ego, odbierze Rose i pojadą do domu i potem Harry napisze do niego i zrobią to ponownie. Ta myśl sprawiła, że się uśmiechnął. - Nie musisz mi dziękować. To ja powinienem ci dziękować, naprawdę. Wspaniale spędziłem czas.

- Tak? - spytał Louis i w jego głosie slyszalna była nadzieja i nutka niepewności, jakby martwił się, że może Harry się dobrze nie bawił i ta randka była całkowitą katastrofą.

Naprawdę, Louis. To było cudowne i chciałbym to kiedyś powtórzyć. Wkrótce.

Louis zaśmiał się, dźwięk wypełnił przestrzeń w samchodzie. To było zaraźliwe i Harry również zaczął się śmiać. Był tak, tak szczęśliwy.

W końcu samochód zatrzymał się przed jego domem i siedzieli tam chwilę nawet po tym, jak Louis wyłączył silnik. Harry wciąż się uśmiechał.

Odwrócił się całym ciałem w stronę Louisa, a starszy mężczyzna już na niego patrzył. Był krótki moment, kiedy po prostu na siebie patrzyli i to było jak lekkie dèjà vu, ale jednoczenie nie. Bo tym razem nie było żadnej podłogi i wątpliwości i drżących palców pokrytych farbą. Tym razem był tylko Louis i Harry w tym samochodzie i było ciepło i uczucie, że coś zaczyna się pomiędzy nimi tworzyć, jakby iskra.

Tym razem kiedy się pocałowali, było to delikatne i niepospieszne i proste. Louis smakował uśmiech Harry'ego I Harry wkładał w usta Louisa słowa, których jeszcze nie mógł wypowiedzieć. Był to delikatny dotyk palców Louisa pod podbródkiem Harry'ego i lekkie otarcie się rzęs o skórę.

I kiedy się od siebie odsunęli, było to z szeptem obietnicy pomiędzy ich wargami. Było to z uśmiechem Harry'ego, który Louis odwzajemniał i z żadnym innym uczuciem, oprócz dobrze, dobrze, dobrze, to jest absulutnie idealne i Harry zabrał to ze sobą do łóżka, umieścił bezpiecznie między pościelą i swoim sercem. 

*

Był to cichy dzień w piekarni i większość zmiany Harry spędził stojąc za ladą i wycierając wymaiginowany kurz i przeliczając pieniądze w kasie, by tylko cokolwiek robić.    

Również tak było łatwiej odwrócić swoją uwagę od tych wszystkich spojrzeń ze stroby Perrie, Agathy i nawet Richarda, które posyłali mu od samego rana.

W końcu około jedenastej Harry westchnął i odwrócił się do Perrie, która gapiła się na niego, stojąc w przejściu prowadzącym do kuchni. - Okej, o co chcesz spytać? - mógł poczuć, jak Richard z ciekawością na niego spojrzał ze swojego stałego miejsca, używając gazety, by zakryć swoją twarz i Agatha udawała, że ustawia stołki.

Perrie uśmiechnęła się. - Więc. Louis Tomlinson, eh?

Harry ponownie westchnął. - Tak, Louis Tomlinson. Co z nim?

- Jest miły - powiedziała Perrie, wzruszając ramionami, ale było coś w tonie jej głosu. Jej uśmiech poszerzył się, poruszyła brwiami i dodała,  - chociaż mogę się założyć, że już to wiesz, zważając na to, że spędzasz z nim czas.

Harry mógł poczuć jak jego policzki robią się gorące. Pomyślał o wzięciu muffinki i wepchnięciu jej do swoich ust, by miał wymowkę, by nic nie mówić. Zanim mógł to zrobić, odezwała się Agatha. - Jest bardzo miły, ten Tomlinson. Przychodzi tutaj czasem ze swoją córką, nawet zanim zacząłeś tu pracować - uśmiechnęła się. - Ta Rose jest taka rozkoszna. Są czarującą ojciec-córka parą, nie sądzisz, Rich?

Richard wydał z siebie pomruk na znak zgody zza swojej gazety. - Oczywiście bardzo dba o swoją córkę. Z tego co widziałem i słyszałem, naprawdę stara się jak najlepiej ją wychować.

- I oczywiście robi dobrą robotę - przytaknęła Agatha i posłała Harry'emu uśmiech. To było jakby mówiła popieram

- Rozmawiałam z nimi kilka razy i są naprawdę uroczą parą. Byłbyś wspaniałym dodatkiem do ich rodziny, Harry - powiedziała Perrie.

Na to Harry zadławił się powietrzem. Perrie uniosła brew, kiedy zakaszlał, odrobinę zbyt dramatycznie. Jego policzki zapewne dzieliła sekunda od tego, by stanęły w płomieniach i mógł poczuć ciekawski wzrok Agathy i Richarda i poważnie, dlaczego w ogóle znalazł się w tej sytuacji? 

- My nie- ja tylko- on - zaczął, całkiem elokwentnie, zanim cicho jęknął z frustracji. Zaczął poruszać rękoma, zaczynając od początku. - Dopiero zaczęliśmy się spotykać - to technicznie była prawda, odkąd jak narazie byli jedynie na jednej randce. W jakiś sposób z powiedzeniem tego czuł się źle, pozostawiało to dziwny posmak na jego języku. Szczerze czuł, jakby znał Louisa i Rose o wiele dłużej.

- Mm-hmm - Perrie jedynie mruknęła, po czym puściła mu oczko i wróciła z powrotem do kuchni. - Cokolwiek się dzieje między wasza dwójką, mam przeczucie, że to skończy się dobrze. Wasza trójka wyglądałaby naprawdę dobrze jako rodzina.

- To nie takie łatwe - powiedział Harry sprawiając, że spojrzała znad swojego ramienia. - Mam na myśli, Louis ma córkę i to - to nie takie proste.

- Z pewnością jest - argumentowała Perrie i brzmiało to sensownie. - Ty lubisz Louisa, Louis lubi ciebie. I z tego co widziałam kiedy ostatni raz tutaj był, Rose zdaje się również ciebie lubić, bardzo. Więc - wzruszyła ramionami, uśmiechnęła się i potem zniknęła w kuchni, by coś upiec. Albo napisać do swojej dziewczyny. 

Harry odwrócił się do Agathy. - Aggie, powiedz Perrie, że to jest bardziej skomplikowane.

- Tak właściwie, to się z nią zgadzam, kochanie - powiedziała, lekko się śmiejąc. Nawet Richard się zaśmiał. - Jeśli się lubicie i uważasz, że wpasujesz się w ich życia, tomie czemu nie? Miłość nie musi być skomplikowaną rzeczą.

- W dodatku! - zawołała Perrie z kuchni. - Stalkowałam twojego Facebooka i Instagram i widziałam te wszystkie posty i like dotyczące dzieci, nawet jeszcze wcześniej. Więc wiem, że zajmowanie się dzieckiem nie jest dla ciebie problemem!

- Dużo mówisz o dzieciach - wtrącił Richard, przewracając stronę w gazecie. - Równie dobrze możesz być ojcem jednego.

- Wyobraź sobie, jeśli z Louisem mogliby mieć swoje dzieci, Rich - powiedziała Agatha i Harry się zadławił. - Zrobiliby najpiękniejsze dzieci. Pomyśl o malacach z niebieskimi i zielonymi oczami i głową pełną brązowych loków - westchnęła i brzmiała na szczerze zawiedzioną, kiedy dodała, - wielka szkoda.

Perrie ponownie wystawiła głowę z kuchni. - Nie martw się, Ags. Nauka znajdzie sposób!

Wszyscy się śmiali i Harry opuścił głowę, by schować swoją czerwoną twarz. 

baby we could be enough (i'll make this feel like home) /larry tłumaczenie pl/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz