8.

69 11 11
                                    

Wczoraj wieczorem wszystko opowiedziałam Rose, tak jak jej obiecałam. Była bardzo zdziwiona i widziałam ten jej shiperski błysk w oczach, po prostu ją kocham, to taka pozytywna osoba i można na nią liczyć, ale czasem jak ma jakieś odpały to aż trudno się nie śmiać. Tęsknie za nią, dlatego zaprosiłam ją do siebie na kilka dni. Powiedziała, że spróbuje załatwić sobie urlop w pracy i będzie dzwonić czy udało jej się coś zrobić. Nie mogę się już doczekać, mam też nadzieję, że moja mama da się przekonać i poradzi sobie przez te kilka dni bez asystentki.

Właśnie zmierzam do biblioteki, bo stwierdziłam, że chciałabym sobie coś poczytać. Jeśli moja nawigacja w telefonie mnie nie myli, to miejsce którego szukam jest zaraz za rogiem tej przecznicy. Po chwili już widziałam budynek biblioteki, więc schowałam urządzenie do torebki i weszłam do środka. Od razu w oczy rzuciło mi się wiele półek z książkami, aż nie wiedziałam w którą stronę patrzeć.

- Mogę w czymś pomóc? - zapytał jakiś męski głos. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam bruneta z lekkim zarostem. Pewnie tu pracuje.

- Nie, chyba.. Chociaż, może masz jakąś książkę do polecenia? - zapytałam z lekkim uśmiechem podchodząc do lady.

- Jasne, mam kilka propozycji. Ostatnio czytałem bardzo ciekawą książkę, to pełna akcji i nieustającego napięcia książka, jest pełna niepewności aż do ostatniej strony i nie wiesz co może się właśnie wydarzyć. Bohaterowie znaleźli się w labiryncie, nie mają pojęcia dlaczego i pamiętają tylko swoje imiona. Codziennie próbują szukać jak wydostać się z tego miejsca, ale to dla nich zagadka nie do rozwiązania. Nazywa się ,,Więzień labiryntu". Co o tym myślisz?

- Wow, brzmi ciekawie. Chyba już o niej słyszałam.. Z chęcią to przeczytam.

- Chodź za mną, to jest gdzieś w tamtym dziale. - zrobiłam jak powiedział i poszłam za nim w stronę jednej z półek. Zatrzymał się i chwilę błądził wzrokiem po okładkach książek, aż wyciągnął jedną i mi podał. - Oto ona, zaraz ci ją wypożyczę - powiedział z uśmiechem. Podeszliśmy do lady, a on wstukał coś w komputerze. Dopiero teraz przyjżałam się mu dokładniej. Jest całkiem przystojny, a do tego czyta książki i jest dla mnie taki miły..- Muszę założyć ci kartę biblioteczną, podasz mi swoje dane? - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia. Obrócił ekran komputera lekko w moją stronę bym mogła widzieć rubryki do wypełnienia.

- Oczywiście - i podałam wszystkie potrzebne informacje. Po wszystkim chłopak wziął kartę trochę podobną do kredytowej i wpisał na niej moje imie i nazwisko, po czym wręczył mi ją. - Dziękuję.

- Nie ma sprawy. Tak w ogóle to jestem Lucas - uśmiechnął się do mnie ciepło i podał mi rękę.

- Cześć Lucas, miło cię poznać - odwzajemniłam uścisk dłoni uśmiechnięta. Chciałabym tu jeszcze z nim zostać, ale nie mogę. Muszę wracać do domu, bo Rose ma dzwonić co z jej przyjazdem do mnie.

- Mi ciebie też, Mia.

- Wiesz, ja już muszę iść bo przyjaciółka ma dzwonić. Dzięki za książkę i do zobaczenia.

- Do zobaczenia - wyszłam już z biblioteki. Przyznam, że ten chłopak trochę mi się spodobał, ale miałam jakieś przeczucie, że kogoś mi przypomina.. Pewnie mi się wydaje. Teraz już tylko do domu, ale chyba trafię tam bez nawigacji, mam dosyć dobrą pamięć do dróg.

Jakieś pół godziny później jestem już pod drzwiami kamienicy, tym razem miałam klucz do jej otwarcia. Chyba sprawię sobie samochód, bo w tak wielkim mieście trudno poruszać się ciągle pieszo. Prawo jazdy już mam od dwóch lat. Na klatce schodowej zaczepiła mnie pani Evans.

- Cześć kochana, może wpadniesz na ciasto? - zapytała. - Proszę, nudzę się tu sama z moim wnukiem. Tylko siedzi i gra w jakąś gre na telefonie - zaśmiałam się. W sumie, co mi szkodzi, jak Rose będzie dzwonić to zawsze mogę odebrać tutaj.

- Bardzo chętnie. Pani robi takie pyszne ciasta, a ja trochę zgłodniałam - powiedziałam wchodząc do środka. Od razu poczułam piękny zapach wypieku, aż nieświadomie polizałam się po ustach. To pewnie wyglądało zabawnie.

- Siadaj sobie przy stole, zaraz ci nałożę. Kawę, herbatę?

- Kawę - uśmiechnęłam się. Pani Bridget poszła do kuchni, a w salonie pojawił się Simon. Chyba trochę się zdziwił, że tu jestem, ale uśmiechnął się.

- Cześć Kwiatuszku, też przyniosła cię tu woń ciasta? - zaśmiałam się.

- Twoja babcia mnie zaprosiła.

- To mamy wiele wspólnego, bo mnie też - wyszczerzył się i usiadł przy stole obok mnie.

- Wow Simon, jak to się stało, że oderwałeś się od gry? Chyba Mia tak na ciebie działa, co?

- Babciuu.. - zajęczał jak mały chłopiec. - Nie rób mi obciachu przy twojej sąsiadce.

- Oj dobrze, zaraz ci przyniosę ciasta - pogłaskała go po głowie i odeszła do kuchni. Zaczęłam jeść ciasto, ale ktoś ciągle nie dawał mi spokoju. Simion uparcie gapił się na moje ręce gdy jadłam.

- Simon, zaraz też będziesz miał ciasto, mógłbyś się nie ślinić do mojego?

- Wybacz, ale jestem bardzo głodny, a te ciasto wygląda wybornie i nad tym nie panuje - właśnie weszła tu pani Evans.

- Simon, opanuj się trochę, bo wystraszysz Mię - zacisnęłam usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem.

- Babciu.. - starsza kobieta tylko zaśmiała się cicho i podała mu talerz z jedzeniem. Usiadła przy stole i zaczęła pić swoją herbatę.

- I jak, smakuje wam?

- Tak, jest przepyszne - odpowiedzieliśmy chórkiem. Starsza śmieję się teraz z nas, a po chwili my także dołączyliśmy. Zawsze tu jest tak sympatycznie.

*****
To już jest koniec dzisiejszego rozdziału. Jak myślicie, kogo wybierze Mia?

#teamsimon 🆚 #teamlukas

Nie zapominajcie o gwiazdkach i komentarzach, bo to bardzo motywuje 😀
⭐ 💬

ProjektantkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz