Rozdział 1

7.2K 119 26
                                    

Z błogiego snu wyrwał mnie hałas. Zakryłam głowę poduszką, jednak okropny łomot uporczywie drażnił moje uszy. Wsłuchując się w dźwięki jakie wydawały wiertarka, piła i młotek pomyślałam, że nienawidzę remontów. Wiedziałam, że już nie zasnę. Wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno. W dole praca wrzała przy przebudowie naszego garażu. Remont trwał już kolejny tydzień i garaż wyglądał teraz o wiele lepiej niż wcześniej, co oczywiście nie było moją zasługą. Ja nie kiwnęłam palcem, żeby pomóc. Wolałam trzymać się z daleka od tych wszystkich groźnie wyglądających przedmiotów, którymi mogłam sobie lub co gorsza innym wyrządzić krzywdę. Oby już dzisiaj skończyli tę zabawę, pomyślałam po czym udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic. Starannie umyłam włosy, a potem wtarłam w ciało balsam. Owinięta wielkim różowym ręcznikiem wróciłam do pokoju, aby się ubrać i uczesać. Najpierw wysuszyłam włosy i zaplotłam je w dwa długie francuskie warkocze, a potem stanęłam przed szafą. Stwierdziłam, że założę zwiewną, kwiecistą sukienkę w hiszpańskim stylu i sandały na płaskiej podeszwie. Był początek czerwca, już zaczęły się upały. Nie zrobiłam makijażu, malowałam się rzadko, zazwyczaj na specjalne okazje.

 Gdy skończyłam się szykować, przerzuciłam ciężką od książek torebkę przez ramię i zeszłam na dół. Idąc po schodach patrzyłam pod nogi, żeby nie upaść i na kogoś wpadłam. Na kogoś bardzo wysokiego i muskularnego. Wydałam z siebie okrzyk zaskoczenia.

-Przepraszam- wymamrotałam, po czym spojrzałam w górę  na moją ofiarę. O kurczę, pomyślałam, patrząc w czarne, przymrużone oczy. Gorzej być nie mogło. Szeroka szczęka, pełne usta i wąski nos, ciemnobrązowe trochę przydługie włosy. Bardzo przystojny, w to nie wątpiłam. Był ostatnim chłopakiem, na którego chciałam wpaść.

-Dzień dobry. Wcześnie wstałaś, księżniczko. - powiedział Dastin. Posłałam mu tak chłodne spojrzenie na jakie było mnie stać, zarezerwowane tylko dla niego. Wcale nie wstałam wcześnie, dochodziła jedenasta, gdy wygramoliłam się z łóżka. Chłopak sobie ze mnie drwił.

-Wiem, że jest późno, ale uczyłam się do nocy. Potrzebuję jeszcze kilku bardzo dobrych ocen, aby moje świadectwo było idealne. - wyznałam z niechęcią.

-Jedyne czego ty potrzebujesz to jedzenia, kruszynko. I słońca. Zawsze byłaś taka blada? - przyjrzał mi się krytycznie,  wodząc spojrzeniem od góry do dołu.  A to palant, pomyślałam. Nasza rozmowa trwała może z dwie minuty, a on już zdążył mnie zdenerwować.

- To się nazywa porcelanowa karnacja. - oburzyłam się. - A co ty tu w ogóle robisz? Na siłowni za tobą nie tęsknią?- odgryzłam się.

-Ha! Gdyby nie ja, przebudowa twojego garażu trwałaby znacznie dłużej.-  pochwalił się z zarozumiałym uśmieszkiem. Dastin był najlepszym przyjacielem mojego brata i zarazem moim największym wrogiem. Nigdy go nie lubiłam, a on był tego świadomy. Chowałam do niego urazę, a on doskonale wiedział, jaki jest powód mojego nieuprzejmego zachowania. Może był chamski i nieznośny, ale nie głupi. - Siłownia może poczekać. Chcę tylko, żebyś była zadowolona i spała w soboty jak najdłużej. 

-Jasne. - powiedziałam z przekąsem. - Ale szczerze mówiąc, mam to gdzieś. Spieszę się.- chciałam go wyminąć, ale na to nie pozwolił. Spojrzałam z oburzeniem na jego umięśnioną rękę blokującą mi możliwość przejścia.

-Zahra- wolno wymówił moje imię. -Zawsze jesteś taka poważna. Wyluzuj w końcu.- w jego oczach zobaczyłam drwinę. Zezłościłam się i chciałam mu powiedzieć prosto w twarz, że nie obchodzi mnie jego zdanie na mój temat, ale naszą potyczkę przerwało pojawienie się mojej mamy.

-Zahra? Wstałaś już? Dlaczego nie przyszłaś się przywitać?- stanęła obok Dastina i popatrzyła na mnie z wyrzutem w oczach.

-Cześć, mamo. Ktoś mnie zatrzymał.- tu spojrzałam wymownie na chłopaka. Najpierw udał, że strzepuje niewidzialny pyłek z balustrady, dopiero potem odsunął rękę i w końcu mogłam go wyminąć. Odsunęłam się od niego gwałtownie, tak jakby był jadowitym wężem. Miałam nadzieję, że go to urazi, ale on tylko prychnął drwiąco. Może to dziecinne, ale zawsze, gdy był w pobliżu mnie, nachodziła mnie ochota, żeby go kopnąć w kostkę. Jednocześnie, przy nim zawsze byłam bardzo spięta, miałam wrażenie, że mrowi mnie całe ciało.  

Podeszłam do mamy i  pocałowałam ją w policzek. Nie skomentowała moich potyczek z Dustinem, już dawno przestała zwracać uwagę na nasze zachowanie. - Muszę lecieć. Umówiłam się z Lorną na wspólną sesję nauki u niej w domu, nie wiem kiedy wrócę. 

-Okej. Nie będziesz nic jeść? - zmartwiła się mama. 

-Kupię sobie coś po drodze. Pa, mamo.- minęłam ich. Dastina nie zaszczyciłam nawet spojrzeniem, usłyszałam tylko jego cichy śmiech.

-Do zobaczenia, księżniczko. - zawołał za mną rozbawiony moją postawą. 

- Niech już się zaczną wakacje, bo biedaczka się wykończy. - powiedziała mama do Dastina, gdy byłam przy drzwiach. 

- Ach, te ambicje. - westchnął. 

-Oj, tak, - przytaknęła, nie wychwytując prześmiewczej nuty. Ale ja wiedziałam, że Dustin w duchu się ze mnie nabijał.  Nienawidzę go, pomyślałam. Wychodząc, trzasnęłam drzwiami. 


Kilometr do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz