Rozdział 14

2.2K 54 5
                                    

Po imprezie, gdy wracaliśmy do domu, w aucie Nataniela panowała niezręczna cisza. Nasze milczenie nie było spowodowane zmęczeniem lecz niewypowiedzianymi pretensjami. Tym razem siedziałam z tyłu obok Lorny i Marca. Dastin zajął miejsce z przodu. Co rusz zerkałam na niego tęsknie. Mój brat zaś świdrował gniewnym wzrokiem jego plecy. Nie wiedziałam, co powiedziała mu Lorna, ale poskutkowało, bo wystarczyło mu gromienie Dastina wzrokiem. Dwója najlepszych kumpli nie odezwała się do siebie ani razu. 

W mojej opinii zachowywali się gorzej, niż małe dzieci. Zamiast cieszyć się w pełni nowo odkrytą miłością, zamartwiałam się, czy ta dwójka się pogodzi. Lorna również była wyjątkowo cicha i zamyślona. Pochwyciłam jej zatroskany wzrok. Kiedy zaparkowaliśmy pod jej domem dochodziła czwarta nad ranem. Gdy wygramoliłyśmy się z auta, zapukałam w szybę po stronie Dastina. Od razu otworzył okno. 

-Napisz do mnie.- powiedziałam do niego, odważyłam się lekko ścisnąć jego rękę na pożegnanie.

- Śpij dobrze. - odwzajemnił uścisk dłoni. - Jutro porozmawiamy. 

W milczeniu patrzyłyśmy jak odjeżdżają.

-Chyba się nie pobiją, co?-spytała mnie niepewnie Lorna.

-Dastin nie jest chętny do bójki. Był taki przygnębiony. Chyba chciał się schalć, ale mu nie pozwoliłam.-powiedziałam do niej. Nie wiedzieć czemu, rozbawiły mnie moje własne słowa. Brzmiało to totalnie absurdalnie. 

-Marco obiecał, że będzie grzeczny.- oznajmiła dziewczyna. Spojrzałyśmy na siebie, po czym wybuchłyśmy zduszonym chichotem.

- Co za masakra. - Lorna krztusiła się ze śmiechu. 

-Ci...-spróbowałam nas uspokoić.- Chodźmy do ciebie. Musimy sobie wszystko opowiedzieć.


★☆★☆★☆★☆


Przegadałyśmy kilka godzin. Każdy powinien mieć w życiu kogoś, z kim rozmowa mogłaby trwać wiecznie. Dla mnie taką osobą była właśnie Lorna. Gdy coś leżało mi na sercu zawsze była skora, aby mnie wysłuchać. Gdy cieszyłam się czymś, ona promieniała razem ze mną. Nawet złościła się z tych samych powodów, co ja. I vice versa. Zawsze mogłyśmy na siebie liczyć. Tej nocy byłam zbyt podekscytowana, żeby zasnąć. Choć Lornie kleiły się oczy, dotrzymała mi kroku.

I tak oto, siedziałyśmy przy stole w jej kuchni o ósmej rano nad kubkiem kawy. Obie z  podkrążonymi od niewyspania oczami, ale z uśmiechami od ucha do ucha. Nawet pierwszą miłość przeżywałyśmy wspólnie. Ja zakochałam się w Dastinie, a ona w moim bracie. Lorna wyznała mi, że choć spotykała się z kilkoma innymi chłopakami, nigdy jeszcze nie poczuła do żadnego, tego co do Marco. Ze mną sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Nigdy nie byłam na randce, nie miałam nawet najmniejszego porównania. Ale czułam, że między mną, a Dastinem rodzi się wyjątkowe uczucie. 

-Ostra impreza, co?-powitała nas mama Lorny, gdy weszła do kuchni na śniadanie, rozbawiona naszym mizernym widokiem. Layla, matka Lorny już dawno kazała mówić mi do siebie po imieniu. Była dość specyficzna. Nie zachowywała się poważnie, jak na rodzicielkę przystało. Zawsze była bardzo wyluzowana, jak taka starsza o kilka lat siostra. Nawet ubierała się młodzieżowo i to tak, żeby było widać jej kolorowe tatuaże. Najbardziej lubiłam smoka wijącego się wokół jej ramienia. Była boso. Czarne, długie do pasa włosy miała w nieładzie. Była piękna, a  Lorna odziedziczyła po niej najlepsze geny. Lubiłam Laylę, choć czasem zachowywała się jak nastolatka. Moja przyjaciółka często narzekała, że matka przynosi jej wstyd, ale widać było, że bardzo się kochają. 

-Mamo zarzuć coś na siebie. Mamy gościa.- jęknęła Lorna. Faktycznie, Layla wyszła do nas w samym negliżu.  

-Nie przeszkadza ci mój strój, prawda, kochanie?-spytała mnie. Głos miała lekko ochrypły od papierosów.

-Nie, skąd.-odpowiedziałam, wzięłam z szafki dwie miseczki. Robiłam nam płatki z mlekiem. Layla posłała córce triumfalne spojrzenie, a Lorna tylko przewróciła oczami.

-Ubierasz się gorzej ode mnie, odsłaniasz tyle, że nie pozostawiasz męskiej wyobraźni pola do popisu. - zarzuciła Lorna matce. 

-Och, przestań. Ich wyobraźnia mało mnie obchodzi, bo jest paskudna. Tutaj chodzi o moje dobre samopoczucie. Czy ja ci czegokolwiek zabraniam...- wyłączyłam się. Nie chciało mi się słuchać po raz kolejny ich chaotycznej wymiany zdań. Te dwie, były jak pozytywki, wystarczyło je nakręcić i ich dyskusje ciągnęły się w nieskończoność. Nawet nie miałabym szansy, żeby się wtrącić. 

Powróciło do mnie wspomnienie wczorajszej nocy. Powiedziałam Dastinowi, żeby do mnie napisał, ale jeszcze nie dostałam od niego żadnej wiadomości. A może zamiast pisać, jednak zadzwoni? Nie umiałam się doczekać. W myślach wzywałam go, aby wstał szybko i się do mnie odezwał.

 Planowałam, że wezmę jeszcze prysznic i przebiorę się w czyste ciuchy, a potem pójdę do domu. Nagle zawibrował mój telefon. Dzwonił Dastin. Moje serce zrobiło koziołka. 

-Właśnie o tobie myślałam.- powiedziałam z uśmiechem. 

-Ja o tobie myślałem całą noc.- usłyszałam w odpowiedzi.

-Nic nie spałeś?

-Nie umiałem zmrużyć oka.

-No to witaj w kubie.- rozpromieniłam się. Cieszyło mnie to, że tak samo na siebie działamy.

-A nawet gdybym zasnął, to na pewno byś mi się śniła. - powiedział.

-Jaki romantyk z ciebie.- wyszczerzyłam zęby.

-Tylko dzięki tobie, kochanie.- oznajmił. Serce mi urosło, słysząc ten pieszczotliwy zwrot.

-Cieszę się, że pomagam ci odkrywać w sobie nowe oblicze.- droczyłam się.

-A ja się ucieszę, jeśli umówisz się dzisiaj ze mną.- powiedział. Na te słowa właśnie liczyłam.

-Bardzo chętnie. A gdzie? I o której?-spytałam z radością.

-Może o czternastej? Przyjadę po ciebie motocyklem. A gdzie pojedziemy, przekonasz się na miejscu. Tylko zabierz ze sobą strój kąpielowy. Pojedziemy nad wodę, tyle mogę ci zdradzić.- powiedział.

-Okej. No to jesteśmy umówieni.- porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym zakończyliśmy rozmowę. Odłożyłam ostrożnie telefon na stół. Nadia i Layla patrzyły na mnie wyczekująco.

- Dziewczyny! Mam randkę! -pisnęłam.


Kilometr do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz