Rozdział 15

2.1K 49 2
                                    

Gdy pojawiłam się w domu, okazało się, że rodzice wyjeżdżają w odwiedziny do dziadków. Nie musiałam ich nawet informować, że miałam w planach dzisiaj gdzieś wychodzić. Zwykle, gdy jechali do dziadków w odwiedziny to wracali z powrotem późno, czasami nawet po północy. 

Zjedliśmy razem obiad, podczas gdy rodzice cieszyli z wyjazdu do dziadków, ja drżałam z podekscytowania przed ukrywaną randką, a Marco był markotny. Widziałam, że chce mi coś powiedzieć, ale moje spojrzenie go powstrzymało. Chciałam swoją mową ciała dać mu do zrozumienia, że jestem szczęśliwa i niech nie waży się popsuć mi nastroju.

Mama od czasu do czasu podpytywała, co stoi za naszymi tajemniczymi wymianami spojrzeń, ale żadne z nas nie puściło pary z ust, więc w końcu sobie odpuściła. Przynajmniej w tym byliśmy zgodni, takie rzeczy zostawały między nami. Domyślałam się jednak, że dopadnie mnie po wyjeździe rodziców.

Po obiedzie pozmywałam naczynia. Mama szykowała się w łazience, a ojciec i Marco siedzieli przed telewizorem i oglądali powtórki jakiegoś meczu. Przyłączyłam się do nich, nie mając nic lepszego do roboty. Przez następną godzinę siedziałam z nimi w salonie przeglądając w telefonie portale społecznościowe. Dastin skomentował na moim profilu ostatnie zdjęcie, które dodałam. Napisał, że pięknie na nim wyszłam. Odwdzięczyłam mu się buziakiem. Uznałam, że to słodkie, że oglądał moje zdjęcia przed spotkaniem ze mną. Czy tęsknił za mną, tak jak ja za nim? 

Odliczałam z niecierpliwością minuty do odjazdu rodziców, aby móc się w spokoju przygotować. W końcu mama stwierdziła, że jest gotowa i mogą ruszać. Upewniła się jednak po raz kolejny, czy aby na pewno nie chcemy jechać z nimi. Znowu usłyszała od nas odpowiedź przeczącą.

-Poradzimy sobie.- powiedziałam do niej.-Jak zawsze, gdy was nie ma. Jedźcie już.

-Wygląda to trochę tak, jakbyś chciała się nas stąd jak najszybciej pozbyć. Planujecie tu zrobić jakąś imprezę? To dlatego tak dziwnie się zachowujecie?-zażartował tata. Żachnęłam się.

-Nie wiem co ma w planach Zahra, ale ja dzisiaj będę siedział w domu. Pogram sobie w coś.- oznajmił Marco z miną niewiniątka. Przewróciłam oczami.

-Na pewno.- mruknęłam pod nosem.

-No dobrze.- przerwała nam mama.- To ruszamy w drogę. Dzwońcie, jakby coś się działo.

-Będzie dobrze. Uściskajcie od nas dziadków.- powiedziałam. - Bezpiecznej podróży. 

Pożegnaliśmy się z rodzicami. Staliśmy jeszcze chwilę w otwartych drzwiach, patrząc jak odjeżdżają. Wiedziałam, że Marco za chwilę się mnie przyczepi. I nie myliłam się.

-Jesteś głupia, jeśli sądzisz, że on chce być z tobą na poważnie.- zaczął mój brat. Przygotowałam się zawczasu na odparcie jego ataku.

-Jesteś głupi, jeśli myślisz, że uda ci się z Lorną. Szanse na to, że to co cię z nią łączy wypali, są równe szansom moim i Dastina.- odszczeknęłam mu się.

-Nie znasz go tak dobrze, jak ja.

-Marco, przestań. Czy ja się wtrącam do tego co robisz z Lorną? Nie. Oboje jesteście dorośli. - w miarę, dodałam w myślach. -  Proszę tylko, abyś zrobił to samo. Tylko o to.- powiedziałam. Wcale nie chciałam się kłócić. Spróbowałam prośbą załagodzić sytuację.

-Dobrze wiem, że was nie powstrzymam. Ale przyzwolenia też wam nie dam.- był taki pewny swojej racji. Mój uparty brat.

-Właśnie taka jest między nami różnica. Chcę tylko, abyście Ty i Lorna byli szczęśliwi. Może przy Dastinie i ja będę szczęśliwa? Sądzę, że warto spróbować. Zresztą, chyba mi wolno? 

-Próbuj sobie. Tylko potem nie przychodź do mnie, żeby mi się wypłakać.

-O mnie się nie martw.- powiedziałam, z mocą. Skierowałam się na schody.- Popatrz lepiej na siebie, bo kto mieczem wojuje, od miecza ginie.

-Jaka mądrala.- zawołał za mną, gdy znikałam na szczycie schodów.-Jeszcze z wami nie skończyłem.

Uff, odetchnęłam. Najgorszą część dnia miałam za sobą. Teraz jeszcze musiałam się przygotować do randki. Została mi tylko godzina. Powinno wystarczyć.

Będąc już w swoim pokoju, zajrzałam do szafy. Nie miałam pojęcia w co się ubrać na pierwszą randkę. Chciałam wyglądać seksownie. Na szczęście, w zeszłym roku namówiona przez Lornę, kupiłam czarny, jednoczęściowy strój do kąpieli z ażurowymi wstawkami na brzuchu i plecach, wiązany jednym sznureczkiem na szyi. Kupiłam go w dość ekskluzywnym sklepie. Był drogi i potem przez kilka miesięcy nie kupiłam sobie już nic nowego, ale teraz cieszyłam się, że jednak dałam się namówić. Wpadam na pomysł, że będzie pasował do dżinsowych szortów. Nie musiałam nawet zakładać bluzeczki. Ostatnio lekko się opaliłam, nie byłam już, aż tak blada. Słońcu zawdzięczałam również piegi.

Wydepilowałam sobie starannie nogi, po czym wtarłam w nie ulubiony balsam. Potem przeszłam do fryzury. Postanowiłam, że pozostawię włosy rozpuszczane, strannie tylko przeczesałam je szczotką tak, aby opadały na ramiona miękkimi falami. Ostatnio w moich brązowych pasmach  zrobiły się delikatne, złote refleksy. Rownież zawdzięczałam to czerwcowemu słońcu.

Uznałam też, że skoro będę taplać się w wodzie to niepotrzebny mi makijaż.

 Patrząc na siebie w lustrze, nie potrafiłam się ocenić. Może powinnam postarać się bardziej? Szybko odegnałam te myśli. Spojrzałam na zegarek. Pozostało mi tylko 5 minut do mojej pierwszej randki. Uznałam, że najlepiej będzie jak poczekam na Dastina przed domem. Zeszłam na dół w podskokach. Nie sprawdziłam nawet, gdzie był mój brat. Mam cię w nosie, pomyślałam. 

Czekając na Dastina, zastanawiałam się jakie będzie nasze spotkanie. Dla mnie był to też swego rodzaju sprawdzian. Miało okazać się, czy będziemy do siebie pasować. Po raz pierwszy, mieliśmy spędzić ze sobą sam na sam tyle czasu. Chciałam, żeby był już blisko mnie, żeby mnie pocałował, tak jak wczoraj. Ucieszyłam się, gdy usłyszałam silnik jego motocyklu. Kiedyś mnie drażnił, ale teraz była to muzyka dla moich uszu.

-Cześć. Pięknie wyglądasz.- przywitał się ze mną Dastin. Podziękowałam mu za komplement, ale najbardziej oczekiwałam od niego pocałunku. Jego usta tylko lekko musnęły moje. Chciałam więcej, więc przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam mocniej. Szybko się tego uczyłam. Dastin zaśmiał się.

-Jakaś ty niecierpliwa.- wyszczerzył zęby. Zarumieniłam się ze szczęścia. 

 Wsiadłam na motocykl i ruszyliśmy. Tym razem siedząc za nim i tuląc się do niego mocno, nie czułam już strachu. Cieszyłam się jazdą, przyjemnym wietrzykiem owiewającym moje ciało. I jego zapachem. Przede wszystkim jego zapachem. Ciągle kojarzył mi się z morskimi falami. 

Niemal zaprotestowałam, kiedy się w końcu zatrzymaliśmy. Zsiadłam z motocyklu i zdjęłam kask. Rozejrzałam się wokół siebie. Okazało się, że zawiózł mnie nad jezioro. To miała być z pewnością niezapomniana pierwsza randka.





Kilometr do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz