Rozdział 10

2.3K 57 4
                                    

Wkrótce potem dojechaliśmy na miejsce.

-Jak ma na imię ten twój kolega?-spytałam Marco.

-Dominik.- odpowiedział mój brat.

-Ten Dominik jest strasznie nadziany.- wtrąciła Lorna.

-Nigdy w życiu nie odważyłabym się urządzić u siebie takiej balangi.- dodałam, wpatrując się jak urzeczona w widok zza okna samochodu, podczas gdy Nataniel szukał miejsca do zaparkowania. Przy okazji musiał ostrożnie manewrować, żeby nikogo nie potrącić. Choć plac przed domem był wielki to ilość osób i aut była stanowczo za duża.

Sam dom również imponował wielkością. Chłopak mieszkał w bogatszej okolicy, mogłam się założyć, że z tyłu był basen.

-Gdyby Lorna cię nie zmusiła, nigdy w życiu nie poszłabyś na taką balangę, a co dopiero ją urządziła.- zadrwił Dastin. Zignorowałam go. Gdy wyszliśmy z auta, Nataniel życzył nam dobrej zabawy, po czym równie ostrożnie odjechał. Lorna i Marco ruszyli przodem, wpatrzeni w siebie. Ja i Dastin zostaliśmy z tyłu, a jakże. Byliśmy teraz dla nich dodatkową parą. 

Wmieszaliśmy się w tłum.

-Pięknie dzisiaj wyglądasz.- powiedział do mnie Dastin. Niespodziewanie przygarnął mnie do siebie ramieniem. Nie wiedziałam jak się zachować. Zaczął sobie za dużo pozwalać. 

-Słuchaj.- zaczęłam. Spróbowałam przyjąć hardy wyraz twarzy.- Naprawdę nie wiem o co ci chodzi. Dlaczego to robisz?

-Ale co takiego?

-Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. Przyzwyczaiłam się do tego, że traktujesz mnie inaczej niż wszystkich. Zawsze byłeś dla mnie chamski, ja zresztą dla ciebie też. I pasowało mi to. Ale ostatnio jesteś jakiś dziwny. Komplementujesz mnie? Przytulasz?- wymieniłam.-Coś knujesz... Chcesz uśpić moją czujność, żeby wyskoczyć z czymś paskudnym. Mam tego dość. Chcę, żebyś w tej chwili się ode mnie odczepił i nie podchodził do mnie do końca imprezy.- rozgadałam się, wymachując przy tym rękoma, wzburzona. Poskutkowało. Dastin mnie puścił. Myślałam, że rozbawi go moja tyrada, parsknie śmiechem czy coś, ale on znowu spojrzał mi tylko głęboko w oczy. Wydawało mi się, czy dostrzegłam w nich urazę? Znów byłam zdezorientowana. Dastin nigdy nie wyglądał na urażonego. Zazwyczaj wydawało się, że mało co go obchodzi.

Chwilę potrwało zanim weszliśmy do środka. Przy drzwiach natknęliśmy się na Dominika-gospodarza imprezy, który przywitał się i powiedział, że mamy czuć się jak u siebie. Dominik był blondynem o niebieskich oczach, taki typowy przystojniak z aparycją modela. Puścił do mnie oczko, gdy mu się przyglądałam.

-Lubisz bogatych?-powiedział Dastin tak, że tylko ja go słyszałam. I znowu bezczelność. Co z tym chłopakiem było nie tak? Miał rozdwojenie jaźni?

-Wal się.- odpowiedziałam. Cały dom dudnił od głośnej imprezy. Czułam jak dźwięki przenikają do mojego ciała i wwiercają się w moje kości. Miałam ochotę dołączyć do kołyszącego się tłumu, chciałam dać ponieść się muzyce.

-Idziemy poszukać czegoś do picia.- zarządził Marco. Nie było trudno, już po chwili znaleźliśmy stoisko z alkoholem. Mój brat i Dastin wzięli po piwie, ja i Lorna zrobiłyśmy sobie po słabym drinku z colą. Miałam postanowienie, że to jedyny drink dzisiaj. Nie chciałam się znowu upić. Dostrzegłam, że Marco obserwuje mnie uważnie. Nie bój się, pomyślałam, nie wychylę tego jednym haustem. Cały on. Marco lubił imprezować, ale jeśli o mnie chodziło to wolał, abym trzymała się z daleka od alkoholu i innych używek. Byłam przecież jego niewinną siostrzyczką. 

Z początku bawiliśmy się wszyscy razem, tańczyliśmy obok siebie. Zamknęłam oczy i kołysałam się w rytm muzyki. Straciłam poczucie czasu, gdy otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokół, Lorny i Marca już nie było. Zostałam sama z Dastinem. Zezłościłam się lekko na przyjaciółkę. Nie powinna mnie zostawić i iść na schadzkę z moim bratem. Dastin co rusz witał się z jakimiś znajomymi, rozmawiał, śmiał się. Dobrze się bawił. Ja po raz kolejny zostałam zepchnięta na ubocze. Zapomniana. Wiedziałam, że nie powinnam mieć do nikogo pretensji o swój introwertyczny charakter, ale przecież przyszłam tutaj w grupie, a teraz poczułam się osamotniona. Nie, żeby Dastin miał mnie niańczyć, czy coś. Po prostu chciałam, żeby poświęcił mi chociaż trochę uwagi, skoro Lorna i Marco nas zostawili. 

-Palant.- mruknęłam na niego, gdy po raz kolejny, ktoś do nas podszedł, a on zupełnie mnie zignorował. Oddaliłam się od niego i grupy zupełnie obcych mi ludzi, których nawet nie raczył mi przedstawić, jakbym w ogóle się nie liczyła. Poszłam po jakąś przekąskę. Wzięłam kawałek pizzy. Wyszłam przez szerokie, szklane drzwi na tyły domu. Liczyłam na odrobinę więcej miejsca, ale tu też było mnóstwo ludzi. Miałam rację, że z tyłu domu był wieki basen, teraz taplali się w nim imprezowicze. Zauważyłam, że większość osób była już kompletnie nawalona. Odsunęłam się od kolesia, który wykonywał obok mnie jakiś dziki taniec godowy. Nawet nie próbuj mnie dotknąć, pomyślałam agresywnie, bo dostaniesz po twarzy, mam wprawę. Chyba musiał wyczytać to z mojej twarzy, bo dał mi spokój. Zobaczyłam, że przyczepił się innej samotnej biedaczki. 

Aby się choć trochę ochłodzić zaczęłam spacerować obok basenu, zachowując jednak bezpieczną odległość w razie, gdyby komuś nagle zachciało się wrzucić mnie do wody. Odwróciłam się i zaczęłam podziwiać ogród. Był naprawdę piękny. Ruszyłam przed siebie ścieżką, otoczoną przez krzewy, kwiaty i rzeźby. Co rusz, napotykałam na swojej drodze jakieś pary, ale nie obchodziło mnie to. Ogród był wspaniały, taki tajemniczy. Wielka szkoda, że właściciel nie miał dla niego szacunku, pozwalając obcym osobom go niszczyć i zakłócać jego spokój. Dotknęłam z zachwytem jednej z rzeźb, podziwiając jej gładką powierzchnię.

-Jaki piękny widok.- odezwał się tuż za mną nieznajomy, męski głos. Drgnęłam przestraszona.


Kilometr do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz