Rozdział 17

1.8K 37 19
                                    

Z błogiego snu wyrwał mnie hałas. Zakryłam głowę poduszką, jednak okropny łomot uporczywie drażnił moje uszy. Wsłuchując się w dźwięki jakie wydawały wiertarka, piła i młotek pomyślałam, że nienawidzę remontów. Wiedziałam, że już nie zasnę. Miałam ochotę wstać z łóżka, podejść do oka i krzyknąć sąsiadom, że jest niedziela i powinni cieszyć się dniem wolnym, a nie bawić w majsterkowiczów. 

Poleżałam jeszcze chwilę, po czym z westchnieniem uniosłam się na posłaniu. Zerknęłam w lewo. Miejsce obok mnie było puste, a więc mój chłopak już wstał.

I wtedy drzwi do naszej sypialni otworzyły się. Do pokoju wszedł mój ukochany. Wysoki, przystojny brunet. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku, gdy szedł w moim kierunku, niosąc tacę ze śniadaniem.

-Dzień dobry, skarbie.- powiedział. Pocałował mnie w policzek. - Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

-Dziękuję.- rozpromieniłam się.- Śniadanie do łóżka? Rozpieszczasz mnie.- popatrzyłam na jedzenie podane na tacy.- Wygląda smakowicie.- ślinka napłynęła mi do ust, a brzuch zaburczał z głodu.-To wspaniały prezent.

-Cieszę się, że ci się podoba.- powiedział, śmiejąc się.- Ale prawdziwy prezent dopiero na ciebie czeka.

-Ale chyba się nie wykosztowałeś?- spytałam zmartwiona, przypominając sobie, że na jego urodziny dałam mu komplet koszul i portfel. Nie był to zbyt oryginalny pomysł na prezent. 

-Daj spokój.- zakończył temat.-Jak ci się spało?

-Dobrze, dopóki nie obudzili mnie sąsiedzi. Niech się wypchają z tymi wiertarkami.- narzekałam.

-Jak chcesz to mogę ich upomnieć dla ciebie.- powiedział.

-Ach, nie trzeba.- mruknęłam, zajęta pałaszowaniem ze smakiem tego co mi przyniósł.-Pycha. Uwielbiam jak gotujesz. -Przyglądał się z uśmiechem jak jadłam. Chciałam się podzielić, ale tylko pokręcił głową. Gdy skończyłam, odstawiłam tacę na bok. Musiałam się przygotować na to, co zaraz miało nastąpić.

-Eryku.- wymówiłam wolno jego imię.

-Co jest, kotku?

-Chciałabym wstać. Pomóż mi, proszę.- wolno, swoim tempem ześlizgnęłam się na skraj łóżka, pomagając sobie rękoma. Eryk podjechał moim wózkiem inwalidzkim. Uniósł mnie do góry i posadził na niego.

-Dziękuję.- powiedziałam, gdy układał moje bezwładne nogi. Po chwili zauważyłam, że mi się przyglądał.-Co jest?

-Dawno ci nie mówiłem, jaka jesteś piękna.- Pocałował mnie z czułością w usta.- Jestem szczęściarzem, że ciebie mam. Kocham cię.

-Też cię kocham. Bardzo mocno.- dodajesz mi otuchy, dodałam w myślach. Spochmurniałam na twarzy.

-Hej.-Eryk uścisnął moją dłoń.- Nie myśl o tym. Dziś twoje urodziny. Stuknęła ci dziewiętnastka.

-Ha! Chciałabym.- zaśmiałam się.- Mam 25 lat. Starzeję się.

-To jeszcze nie tak źle. Co ja mam powiedzieć? Jestem od ciebie 10 lat starszy, dziecinko.

-Faktycznie staruch.- zażartowałam. Eryk był taki czuły i kochany. Zawsze obchodził się ze mną bardzo delikatnie, ale nie traktował mnie tak, jakbym była wybrakowana. Dlatego choć z początku byłam niechętna, w końcu pozwoliłam mu się pokochać.

Siedem lat temu miałam wypadek. Przeżyłam. Połamałam kilka żeber, obie ręce, doznałam wstrząśnienia mózgu. Miałam też wiele ran na całym ciele i paskudne stłuczenia. Jednak to paraliż od pasa w dół przesądził o całym moim późniejszym życiu. To było trwałe uszkodzenie, lata rekonwalescencji nie pomogły. Już na zawsze miałam poruszać się na wózku inwalidzkim. Musiałam się z tym pogodzić. Jednak wiedziałam, że nigdy nie pogodzę się z tym, że tamtego dnia zostało zabrane inne życie. Bardzo młode, dobre życie. Mój Dastin. Wspominanie go zawsze sprawiało mi ból. Z czasem nauczyłam się go zagłuszać choć w połowie. Jednak początki były nie do zniesienia. W tych pierwszych miesiącach po wypadku stałam się prawdziwym utrapieniem dla wszystkich. Jeden wielki, oszalały z bólu i straty kłębek bólu.

Dziś byłam wdzięczna za wszystko co w tamtym okresie zrobiła dla mnie rodzina i przyjaciele, kiedyś nie umiałam tego docenić. Odpychałam każdego, kto się do mnie zbliżył. Teraz to Eryk dodawał mi sił. Nie wiedział tego, ale był wszystkim co miałam. Sama myśl o tym pogodnym, dobrym człowieku sprawiała, że wszystko co złe i smutne schodziło na dalszy plan.

-Co powiesz na to, żebyśmy się ubrali i pojechali gdzieś na cały dzień?- zaproponował.

-Jestem za.-powiedziałam, choć jeśli o mnie chodziło, moglibyśmy spędzić ten czas w domu, przed telewizorem. Po jego minie poznałam, że miał jednak jakiś szczególny plan. 

Kilometr do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz