Dziś mijają 262 lata odkąd ten wybitny kompozytor przyszedł na świat.
Czy życzyć mu nowych fanów, skoro i tak bez tego wciąż będzie ich przybywać? Życzmy raczej sobie, byśmy dowiedzieli się więcej o nim, jego muzyce i jego czasach.
Korzystając z okazji, postaram się przybliżyć tu pewną ciekawą sprawę dotyczącą jego wizerunku.
Wszyscy na pewno kojarzymy poniższy portret. Tak większość nas wyobraża sobie Wolfganga.
Mało kto zdaje sobie jednak sprawę, że jest to portret stworzony już po jego śmierci. Dzisiaj śmiało można by go zakwalifikować do kategorii fanartu. XD
Namalowała go Barbara Krafft (1764-1825) w 1819 roku. Mozart zmarł w 1791.
Na pewno jednak na czymś wcześniejszym się oparła - możliwe, że na tym oto portrecie Mozarta oraz jego siostry i ojca. Namalował go Johann Nepomuk della Croce w 1780 lub 1781 roku. Na ścianie widzimy portret matki Mozarta, Anny Marii, która zmarła w 1778 roku.
Tylko, że to był 1819... nie można było tak jak obecnie otworzyć sobie książki z reprodukcją tego ani tym bardziej odpalić z Wikimedia Commons w wysokiej rozdzielczości - portret był tylko jeden i chyba nie wisiał na ścianie w domu pani Krafft, więc stawiam że artystka posiłkowała się własną pamięcią, jeśli w ogóle wzorowała się na tym. Z drugiej strony, historia jej obrazu też mogłaby być ciekawa - nie chce mi się wierzyć, żeby namalowała to tak ad hoc... Ktoś na pewno portret zamówił, kto - nie wiem, może dało by się ustalić.
Są na szczęście inne portrety, pochodzące z okresu gdy Wolfgang jeszcze żył.
Tutaj obraz z 1782, Josepha Langego, aktora i przyjaciela Mozarta. Niedokończony - nie wiemy czemu. Jednak gdy dokładnie przyjrzymy się szkicowi, zauważymy, że ręka Mozarta jest ugięta, a zatem gotowy "produkt" zapewne miał przedstawiać kompozytora grającego na fortepianie lub klawesynie.
Tutaj portret z 1777, nieznanego malarza, przechowywany w Bolonii. Ojciec Mozarta, Leopold, napisał o nim: "Ma małą wartość jako dzieło sztuki, ale jeśli chodzi o podobieństwo, mogę was zapewnić, że jest doskonały".
Ojcu uwierzymy XD
A tu rysunek Dory Stock z 1789.
No i to tyle... oczywiście jest jeszcze parę portretów Mozarta, ale to sobie już znajdźcie sami. Wolfuś to też arcyciekawy temat i pewnie też wypadałoby go nieco odbrązowić, oczyścić z jakichś puszkinowsko-schafferowsko-formanowskich mitów (tak, chodzi o ten wydumany konflikt z Salierim, który pod koniec życia zwariował i zaczął pleść bzdury, że zabił Mozarta ). Aleksander Puszkin napisał sztukę Mozart i Salieri w 1830 roku (Salieri nie żył od 1825). Lubicie film Amadeusz, to możecie w sumie podziękować Puszkinowi, bo on jako pierwszy wprowadził tę miejską legendę (tak!) do literatury.
Nie wiem o czym jest Mozart l'Opera Rock, czy może też się na o czymś podobnym? Ktoś oświeci? :)
Niemniej, odbrązowianie i odkrywanie prawdy na temat Wolfganga ja bym jednak zostawiła Austriakom czy Niemcom: raz - że trzeba perfekcyjnie znać język niemiecki żeby się w źródłach rozczytać, dwa - że my tu w Polsce również mamy wielkie pole do popisu jeśli chodzi o nasze postacie historyczne i nie musimy szukać sobie hobby za granicą :)
Na marginesie więc wspomnę tyle, że kompozytor Karol Kurpiński, będąc w Wiedniu w 1823 roku, chciał się spotkać z Salierim, ale mu powiedzieli, że on sfiksował, zamknął się w domu i nikogo nie przyjmuje... i że sobie gardło poderżnął XD To ostatnie oczywiście nie było prawdą, ale skoro ta plotka trafiła nawet do naszego Karola, to znaczy, że wiedza o chorobie psychicznej "mordercy Mozarta" (sic) była ogólnie dostępna i rozpowszechniona... nic dziwnego, że tyle legend się namnożyło.
Nie wiem, czemu portret autorstwa Krafft jest najpopularniejszy.
A do posłuchania macie Mozarta od mniej znanej strony.
Adagio i fuga c-moll, KV 546
Trochę mrocznie...