Carlisle #3

4.2K 164 31
                                    

- Karetka! - usłyszałem krzyk ratownika. Od razu odrzuciłem długopis trzymany w dłoni i ruszyłem w stronę ratowników, by zobaczyć jak mogę pomóc.
- Wypadek samochodowy. Zderzenie z tirem. Mężczyzna i starsza dziewczyna śmierć na miejscu. Prawdopodobne to rodzina. Mamy tutaj matkę, ale zatrzymała nam się w karetce. Stymulacja nic nie pomogła. Nie zdołaliśmy jej uratować. - opowiadał ratownik, a ja spojrzałem na twarz zmarłej. Otworzyłem szerzej oczy co nie umknęło uwadze ratownika. Wiedział, że mogłem ją znać i rzeczywiście tak było. Emme poznałem dziesięć lat temu przez przypadek. Od tamtego dnia nasza relacja się zacisnęła choć broniłem się przed tym bojąc się, iż odkryje mój sekret, ale tak się nie stało. Odwiedzałem ją i jej męża, ale nigdy nie zbliżałem się do ich dzieci. Nie chciałem, by się do mnie przywiązywały.
Na oddział przyjechała kolejna karetka z tego samego wypadku. Od razu ruszyłem, by wiedzieć co mogę zrobić.
- Dziewczyna z tego wypadku. Stan krytyczny. Zmiażdżony piszczel w lewej nodze, pęknięta śledziona, uszkodzona prawa tętnica udową, obrazenia... . - wymieniał ratownik, a ja miałem ochotę złapać się za głowę. Wiedziałem, że to córka Emmy i Josha. Musiałem zrobić wszystko, by przeżyła, bo właśnie tego chcieliby jej rodzice.

***

Mimo szybkiej reakcji i przeprowadzonej operacji Ruby nie miała szans. To jej ostatnie godziny i chyba doskonale zdawała sobie o tym sprawę. Cicho szeptała wciąż te same słowa.
- Chcę żyć. - robiła to co raz ciszej i ciszej.
Byłem w kropce. Nie wiedziałem co zrobić. Przemiana kolejnej osoby? Czy tego właśnie chcieliby Emma j Josh? Czy zdołam się powstrzymać? Nie mogłem jej zmienić w szpitalu. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła pierwsza w nocy, więc godzina bardzo mi sprzyjała. Złapałem za kartę wypisu, by ją sfałszować i zabrać dziewczynę do domu. W dawnych czasach wszystko wydawało się prostsze, a tutaj rządziła biurokracja. Gdy wszystkie rubryczki zostały zapełnione ruszyłem do recepcji.
- Okropna sprawa z tym wypadkiem. - rzuciłem teatralnie teczkę tuż przy komputerze Ash i złapałem się za głowę.
- Masz rację. Szkoda mi tej dziewczyny. Z tego co mówili to znałeś jej rodziców. Prawda? - zapytała recepcjonistka na co pokiwałem słabo głową.
- Tak, a na domiar wszystkiego dziewczyna, która przeżyła to moja córka chrzestna. Skończyłem ją operować kilka godzin temu. - westchnąłem, a Ash położyła mi dłoń na ramieniu.
- Tak mi przykro Carl. Co teraz z nią? - zapytała.
- Zabieram ją do siebie. U mnie wydobrzeje do końca. Jej rodzice z pewnością by tego chcieli. Muszę tylko wypełnić papiery, ale zrobię to w domu i wyślę im pocztą. Wypiszesz mnie z dyżuru i zapiszesz wolne na na tydzień? Muszę to wszystko przetrawić.
- Jasne. A co z transportem ten dziewczyny do ciebie?
- Zajmę się tym. Do zobaczenia Ash. - pożegnałem się i zadzwoniłem w odpowiednie miejsca, by bez jakichkolwiek podejrzeń przetransportować Ruby do siebie. Wersja z córką chrzestną była najbardziej wiarygodna i nie powinno to sprawić problemu przy papierach. Gdy auto pojawiło się pod szpitalem od razu zabraliśmy dziewczynę do środka, by ruszyć jak najszybciej w podróż. Jej serce słabło co raz szybciej, a ja musiałem zdążyć, by ją przemienić. Wziąłem ją w ręce, by nie tracić czasu na przewóz łóżkiem. Wbiegłem do pomieszczenia w którym znajdowało się szpitalne łóżko trzymane na nagle wypadki. Ułożyłem ją i z wielkim dylematem szykowałem się na to co miało nadejść.
- Carlisle co się dzieje? - Esme wbiegła do pokoju zamykając za sobą drzwi. Obróciłem się cały spięty na co kobieta zmarszczyła brwi. Rzadko targały mną takie emocje.
- Dziś był wypadek. Czołówka z tirem. Nie żyją Josh, Emma i Madison. Została tylko Ruby. Nie wiem co mam zrobić. Nie mogłem jej tam zostawić, przecież oni nigdy by mi tego nie wybaczyli. Zresztą ona ciągle szeptała. - nie wiedzieć czemu co raz bardziej podnosiłem głos. Spojrzałem na Esme. Kiwnęła głową i już wiedziała co robić. Wyszła by wszystko przygotować. Dla niej to było równie szokujące. Nasi wieloletni przyjeciele stracili życie i została tylko ich córka. Patrzyłem na dziewczynę nerwowo przegryzając usta.
- Co robisz? - szepnęła bardzo cicho.
- To dla twojego dobra. - powiedziałem cicho nad jej uchem. Lekko złapałem ją za szyję i zacząłem gryźć. Dziewczyna zaczęła przeraźliwie krzyczeć, a jej ciało wygięło się w łuk. Ekscytacja w mojej głowie rosła z każdą minutą, ale musiałem się powstrzymać. Oderwałem się w ostatniej chwili  Przyłożyłem dłoń do ust i  próbowałem się uspokoić łapiąc łapczywie oddech. Tak danwo tego nie robiłem, przez co na ułamek sekundy otworzyły się dawno zamknięte drzwi w moim umyśle.  Nastolatka miotała się w każdą stronę. Co chwilę krzyk odbijał się od ścian. To zaraz ustanie. Wiedziałem o tym, ale mimo to trudno było na to patrzeć. Usiadłem za biurkiem łapiąc się za włosy. Poczułem żal i złość w stosunku do siebie. A jeżeli ona nie chcę być wampirem? Jeśli popełniłem błąd? Wyrzuty sumienia nasilały się z każdą chwilą, a złoto w moich oczach zniknęło. Pojawiła się czerwień, której tak nienawidziłem. Nawet bardzo mała ilość krwi ludzkiej, dawał o sobie znać, właśnie w naszych tęczówkach. Po kilku godzinach niekontrolowane ruchy ciała dziewczyny ustały, a przemianą powoli się dokonywała. Wiedziałem, iż będzie to trwać kilka dni, więc opuściłem gabinet. Udałem się na dół do salonu i zająłem miejce na sofie. Złapałem się za tył głowy i ułożyłem ją między kolanami.
- Carlisle nie myśl tak. Nie będzie miała nic przeciwko. Postąpiłeś słusznie. - Edward poklepał mnie po plecach, na co uniosłem wzrok. Najwidoczniej Esme im wszystko wyjaśniła i sam Edward zajrzał mi w myśli, choć robił tj jedynie w wyjątkowych sytuacjach. Szanował moją prywatność.
- Dziękuję synu. - spojrzałem na niego z słabym uśmiechem.
- Kolejna córka. To już niezła gromadka Carls. - powiedziała pieszczotliwie Esme siadając tuż obok mnie.
Objęła moje ramię swoimi dłońmi, na co zamruczałem. Jej bliskość sprawiała, że wszystkie smutki odchodziły na dalszy plan. Pocałowałem ją czule i oparłem się o tył sofy.
- Będzie świetnie sobię radzić. Widzę to. - zapiszczała ucieszona Alice zakręcając się wokół lampy. Uwielbiała nowe towarzystwo. Pozostali jej przytakneli.

"You're an angel" / Saga Zmierzch / POPRAWKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz