Pójdziesz ze mną na bal? #13

2K 67 12
                                    

Byłam już przy knajpie, więc bez większego namysłu do niej weszłam. Eric już siedział przy jednym z stolików i gdy tylko mnie zobaczył odrazu pomachał ręką z uśmiechem. Usiadłam obok niego, ściągając torbę. Wyjęłam z niej wszystkie potrzebne mi rzeczy.

- Cześć! Świetnie wyglądasz! - powiedział na co powinnam się lekko zaczerwienić, ale przecież jestem zimna i nie mogę.

- Dziękuję. To jak zaczynamy? - zapytałam zniecierpliwiona.

- Nie chcesz nic zjeść? - popatrzył na mnie zdziwiony. No tak zapomniałam, że trzeba jeść. Zamówiłam dwa gofry z truskawkami oraz bitą śmietaną i do tego sok pomarańczowy. Eric wziął steka z frytkami i herbatę. Miałam nadzieję, że mięso nie będzie krwiste.

- Musimy napisać artykuł na temat przygotowań do balu. Mam tu kilka zdjęć, które nadają się do gazetki. Wystarczy że napiszemy coś na jedną stronę i będziesz wolna. - oznajmił mi, kładąc ręce na stół i się uśmiechając.

- Dobra to już zaczynam. - chciałam unikać jego wzroku. Bałam się, że zobaczymy w moich oczach kim jestem. To niedorzeczne, bo przecież ich kolor nie jest czerwony.

Pisałam zawzięcie w moim notatniku co jakiś czas coś skreślając i poprawiając. Czułam na sobie wzrok Erica, co chwilami było dla mnie irytujące, ale opanowałam się by na niego nie krzyknąć. Kelnerka przyniosła nasze zamówienia. Dla zachowania pozorów zjadłam jednego gofra a drugiego oddałam dla mojego towarzysza. Wszystko miało smak piasku. Skończyłam pisać i podałam mu zeszyt pod nos.

- Chyba nie jest zły. Na początku trochę dramatyzowałam, ale dalej powinno być poprawnie. - powiedziałam trochę obawiając się jego zdania. Chłopak czytał w skupieniu, trzymając dłonie przy ustach. Gdy skończył popatrzył na mnie i po raz setny tego dnia obdarzył mnie uśmiechem.

- Jest bardzo dobry, mogę nawet powiedzieć, że świetny. Dopisze swoją część i już za dwa dni pojawi się w gazetce. Mogę wyrwać tą kartkę? - wskazał na zapisaną stronę. Skinęłam głową, więc chłopak zabrał stronę i oddał mi notatnik. Musiałam wypić jeszcze herbatę, którą chłopak mi zamówił co oznaczało, że jestem skazana na rozmowę z nim.

- Nigdy wcześniej nie widziałem cię w Forks. Skąd jesteś? - zapytał zaciekawiony. Nie chciałam mu mówić, że jestem z Seattle, więc wymyśliłam coś na poczekaniu.

- Mieszkałam w Colorado. Carlisle i Esme mnie zaadoptowali. Moi rodzice bardzo dobrze ich znali, więc dla mnie są jak wujostwo. - wzruszyłam ramionami i uniosłam filiżankę do ust.

- Czyli twoi rodzice nie żyją?

- Tak. Zginęli w wypadku samochodowym.

- Przykro mi, że to cię spotkało. - powiedział chłopak na co ja posłałam mu słaby uśmiech. To miłe, że się mną interesował. Od początku roku na mnie spoglądał a od kilka miesięcy czasami zamieniliśmy kilka słów na korytarzu. Przez to, że uczy się rok wyżej nie mamy ze sobą lekcji. Cisza nie była niezręczna, a wręcz przeciwnie bardzo przyjemna.

- Ruby wiesz, chciałem cię zapytać czy chcesz iść ze mną na bal? - Eric popatrzył na mnie lekko czerwony. Tym pytaniem kompletnie mnie zaskoczył i nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież chciałam nie iść na bal, ale strasznie głupio było mi odmówić.

- Myślałam, że idziesz z *Angelą. - spojrzałam na niego zaskoczona.

- No tak, ale pierwszo chciałem zapytać ciebie. - odpowiedział szybko.

Zacisnęłam ręce pod stołem. To było dla mnie zbyt stresujące. Wokół siedziało pełno ludzi. Każdy dźwięk i słowo było coraz głośniejsze, a ja czułam jakbym powoli zaczynała się dusić i zaraz miałabym umrzeć. Nie musiałam oddychać jednak moja psychika wisiała na włosku. Patrzyłam na niego wbijając się w oparcie krzesła.

- Eric jesteś świetny, ale muszę ci odmówić. Zresztą już się zbieram. Do zobaczenia w szkole. - powiedziałam i zostawiając pieniądze za swój posiłek, zerwałam się z miejsca, by jak najszybciej uciec.

Pobiegłam kilka ulic dalej by chłopak przypadkiem mnie nie spotkał. Oparłam się o ścianę i lekko się trzęsłam. Nie mogłam się uspokoić, więc ostatkami sił wyjęłam telefon. Wykręciłam numer Edwarda. Pierwszy sygnał...drugi...

- Witaj Ruby. Co się dzieje? - chłopak odebrał i chyba wiedział, że coś jest nie tak. Rzadko dzwonię na komórkę. Dłuższy czas nie mogłam nic z siebie wydusić. Moim ciałem zapanowała panika. Edward co rusz pytał czy jestem po drugiej stronie.

- Przyjedź Ed...Jestem obok ratusza. - wyszeptałam do słuchawki i wydałam z siebie dziwny szloch, mimo że nie mogłam płakać.

Chłopak się rozłączył, a ja zsunełam się po ścianie, zakrywając twarz dłońmi. Przez to, że tak długo unikałam bliskości z kimkolwiek, pytanie Erica obudziło we mnie atak paniki. Bałam się, że on się dowie. Po prostu nie mogłam się z tym pogodzić, a nie chciałam narażać go na niebezpieczeństwo. Po kilkunastu minutach usłyszałam dobrze mi znany pisk opon. Edward chyba jechał jak wariat, bo nikt normalny nie dojechał by tu w takim czasie. Próbowałam wstać. Czułam się dziwnie, a każdy ruch wywoływał u mnie fale dreszczy i lęku. Chłopak wyskoczył z samochodu jak opatrzony. Bez zbędnych pytań pomógł mi wstać i poprowadził mnie do drzwi pasażera. Wsiadłam do jego sportowego auta, po czym z trudem zapiełam pas bezpieczeństwa. Sekundę później już jechaliśmy w stronę domu. W połowie drogi już trochę się uspokoiłam, Ed chyba to wyczuł.

- Co się stało? - zapytał prosto z mostu.

- Po prostu...Eric zaprosił mnie na bal. Chyba za bardzo się do siebie zbliżyliśmy i poczułam panikę. - powiedziałam obojętnie.

Czułam się wyczerpana, jakby ktoś wyssał ze mnie resztki sił. Edward zacisnął ręce na kierownicy. Nic mi nie odpowiedział co znaczyło, że temat jest skończony. Zaparkował w garażu, obok auta Emmetta. Chciał pomóc mi wysiąść, jednak jednym gestem ręki go do tego zniechęciłam. Szłam wolno do wejścia domu. Chciałam ominąć zbędne pytania, ale jak na złość wszyscy siedzieli w salonie. Wytarłam buty o wycieraczkę, zdjęłam kurtkę i chciałam iść już na górę, ale by to zrobić musiałam przejść obok salonu. Jasper wlepił we mnie wzrok gwałtownie się prostując. Już wiedziałam co robi. Poczułam spokój, którego tak długo mi brakowało. Pozostali chyba zauważyli co robi. Już miałam posłać chłopakowi ostrzegawcze spojrzenie, jednak pytanie Esme mnie wyprzedziło.

- Co się stało? - wstała i podbiegła do mnie. Położyła mi dłoń na ramieniu.

- Eric zaprosił mnie na bal, a ja spanikowałam. Koniec historii.Jestem beznadziejna. - odpowiedziałam na co wszyscy posłali mi pytające spojrzenie.

- Opowiem wam jutro. Teraz chcę być sama. - westchnęłam i ruszyłam schodami na górę.

Gdy znalazłam się w swoim pokoju, rzuciłam torbą o ścianę, po czym padłam na łóżko. Jestem pokręcona... naprawdę zwariowałam.

*Angela w książce na bal idzie z Benem i to z Benem jest
W filmie na bal zaprasza ją Eric z którym następnie jest

Ja te ff pisze z zgodnością z filmem, bo książkę czytałam dwa lata temu.

"You're an angel" / Saga Zmierzch / POPRAWKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz