~06~ "Jak demon wewnątrz mnie."

813 43 10
                                    

- Hope, jesteś tutaj?! - głos blondyna rozniósł się echem po całej piwnicy. Chłopak nie uzyskał odpowiedzi, jednak był pewien, że dziewczyna tam przebywała. Czuł to. Podpowiadała mu to podświadomość, a ona nigdy się nie myliła. - Hope, odezwij się, błagam! - krzyknął płaczliwie. Bał się o nią. Bał się, że coś sobie zrobiła. Że już nigdy nie zobaczy jej żywej. Nie mógł tak myśleć. Bo to mogłoby się okazać prawda.

- Hope! - krzyknął znowu, rozglądając się. Nie zobaczył nic, przez panującą tam ciemność. Wyzywał siebie w myślach o to, że wchodząc, nie zapalił pieprzonego światła. Byłoby mu łatwiej. O wiele łatwiej. Jednak w tej ciemności nie potrafił nic a nic dojrzeć. Tylko zarysy przedmiotów i skulonej w rogu ściany postaci. Chłopak spojrzał tam znowu i zobaczył ją. Mimo ciemności, widział strach w jej oczach. Patrzyła na niego. Mimo strachu w oczach, jej twarz była obojętna. Nie chciała już tego przechodzić. Nie chciała znowu tego przeżywać. Jednak to nie było proste. Nie łatwo jest zapomnieć to, czego nie chce się pamiętać. Łatwiej zapomnieć te dobre rzeczy. W tym przypadku powiedzenie "Pamięć to suka." sprawdza się perfekcyjnie.

- Hope, tu jesteś. - chłopak podbiegł do brunetki i padł przed nią na kolana. Chciałby, aby mu wybaczyła, jednak wiedział, że to nie będzie proste. - Ja... ja przepraszam. - wyszeptał, patrząc w jej oczy. Nigdy się nie jąkał. Dlatego zdziwieniem było, kiedy teraz to zrobił. - Ja nad tym nie panowałem. To mną zawładnęło. Jak demon wewnątrz mnie. - w jego oczach pojawiły się łzy. Jak bardzo nie chciał płakać, tak coraz więcej łez zbierało się w jego oczach. W końcu przestał je hamować i one toczyły swoją własną dróżkę po jego policzkach. Dziewczyna patrzyła na niego zdziwiona. Płakał przy niej, ale nie tym była tak zdziwiona. Tylko tym, że przyznał się do swoich demonów. On też je posiadał. Tak na prawdę, każdy człowiek je posiada, tylko nie wszyscy są tego świadomi. I nie wszyscy się do nich przyznają. Ludzie boją się, mówić o swoich uczuciach. Dla niektórych to temat tabu, a nie powinno tak być. Każdy powinien mówić, kiedy coś go zrani, zasmuci, czy ucieszy. Jednak boją się. Boją się zostać odrzuceni. Boją się być wyśmiewani. I to jest paradoks ludzki. (Tu opisałam siebie.)

Dziewczynie było żal chłopaka, którego myślała, że nie znała. W duchu przeklinała siebie za tak dobre serce. Nie powinna przejmować się innymi ludźmi. Oni się nią nie przejmowali. A jednak ona nie potrafiła być taka, jak wszyscy. Bolał ją widok chłopaka w rozsypce. Nie myśląc dużo, przysunęła się do niego i wtuliła się w jego ciało. Chłopak początkowo był zdziwiony jej ruchem, jednak zaraz objął ją lekko ramionami, bojąc się, że zrobi jej krzywdę. Pamiętał o ranie na brzuchu, jak i o tych na plecach. 

- Dziękuję. - wyszeptał jej cicho do ucha, a ona spojrzała na niego. - Za to, że mnie przytuliłaś. To dla mnie wiele znaczy. - uśmiechnął się do niej przez łzy, a ona pokiwała głową porozumiewawczo. Nie zmusiłaby się na nic więcej. Nie dałaby rady. 

- Nie wiem, czy mi wybaczyłaś, ale uwierz mi, zrobię wszystko, żeby tak było. Dołożę wszelkich starań, aby znaleźć tych, którzy Ci to zrobili i zniszczę ich. Będą cierpieć tak, jak Ty, a może nawet bardziej. Wiedz jedno. Nie odpuszczę. A oni tego nie przeżyją. - powiedział cicho do dziewczyny. Przez chwilę bał się na nią spojrzeć. Przecież mógł ją wystraszyć. Właśnie obiecał jej, że zabije ludzi. Ale kiedy, w końcu odważył się na nią spojrzeć, ona patrzyła na niego. Jej wzrok wyrażał więcej niż tysiąc słów. Była wdzięczna, że się przed nią otworzył. Ona tego nie potrafiła. Jednak miała ochotę go zwyzywać. Nikt nie zasłużył na śmierć. Nawet tacy, jak ci, którzy jej to zrobili. Oni zasługują na więzienie, a nie na śmierć. 

- Chodź do pokoju. - powiedział, patrząc na nią. Dziewczyna pokiwała tylko głową. Justin wstał i wyciągnął rękę w geście pomocy, którą brunetka przyjęła i już chwilę później szli w stronę schodów. Jednak w połowie drogi chłopak zatrzymał się gwałtownie, co spowodowało, że dziewczyna spojrzała na niego niepewnie.

- Kiedy ostatnio jadłaś? - to pytanie znikąd pojawiło się w jego głowie. Brunetka spuściła głowę i wzruszyła ramionami. Bała się, że on znowu wybuchnie, ale tym razem nikt jej nie uratuje. No bo kto. Tutaj nikt nie zaglądał. Gdyby nie to, że potrąciła jakiś przedmiot, Justin by jej nie znalazł. Była tego pewna, ale nie wiedziała, dlaczego. 

- No to nie idziemy do pokoju, tylko do kuchni. - powiedział. Ona chciała odmówić, ale to nigdy się dobrze nie kończyło. 

Flashback

- Kochanie, przyniosłem jedzenie. - usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się niepewnie i zobaczyłam, że stał nade mną z tacą. 

- Nic od Ciebie nie chcę! - syknęłam, wkładając w to jedno zdanie całą nienawiść, jaką do niego żywiłam. Chłopak jednak tylko się zaśmiał kpiąco.

- No to masz problem, bo przez najbliższy czas będziesz tu mieszkała. - powiedział radośnie, na co ja się zaśmiałam.

- Chciałbyś. - spojrzałam na niego. - Justin prędzej czy później mnie znajdzie, a wtedy będziesz miał przejebane, kochanie. - zaakcentowałam słowo "kochanie". Wstałam i stanęłam przed nim. Patrzyłam twardo w jego oczy, w których rósł coraz większy gniew. Wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego, jednak nie poddałam się. Nie okazałam słabości. Byłam z siebie dumna.

- Skończ pierdolić i żryj to, co Ci przyniosłem! - warknął, popychając mnie do tyłu, przez co upadłam na materac. 

- Wiesz, jesteś śmieszny. - powiedziałam kpiąco. - Myślisz, że będę Ciebie słuchała? Proszę bardzo, możesz mnie nawet zabić. Nie obchodzi mnie to. Ale wiedz, że nie ważne, co mi zrobisz, odbije się to na Tobie podwójnie. - Wstałam i wbiłam mu mój palec wskazujący w klatkę piersiową. - Justin nie zna litości dla takich śmieci, jak Ty. - zaśmiałam się. W duchu błagałam, żeby zaraz w drzwiach zjawił się blondyn i mnie uratował. Byłam na niego cholernie wściekła, ale gdyby mi pomógł, mogłabym mu wybaczyć. Co ja gadam? I tak mu wybaczę. Nieważne, czy mnie uratuje, czy nie. Kocham go i to spowodowało, że już mu prawie wybaczyłam. 

- Nie łudź się. Twój Romeo nie wie, gdzie jesteś. Nie wie nic. Nie zjawi się tu zaraz i nie uratuje Ciebie! - warknął wściekły. - Wyobrażasz sobie za dużo, mała szmato! - poczułam, jak mój policzek piecze, przez co moja ręka odruchowo dotknęła tego miejsca. Spojrzałam na niego niedowierzająco i oddałam uderzenie. Ze mną nie będzie miał tak łatwo.

- Nigdy więcej nie waż się kurwa podnosić na mnie swojej pieprzonej ręki! - warknęłam, uderzając go ponownie. Chłopak spojrzał na mnie z furią w oczach i właśnie wtedy się to wszystko zaczęło. Od tego zdarzenia, zaczął traktować mnie, jak swój własny worek treningowy.

End flashback

Dziewczyna patrzyła przed siebie, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Zaczynała rozumieć, że wspomnienia z ostatniego pół roku pojawiają się po kolei. 

- Hope, wszystko w porządku? - usłyszała zaniepokojony głos blondyna, przez co jej wzrok spoczął na nim. Na początku nie wiedziała, o co chodzi, jednak zaraz pokiwała głową i ujęła jego rękę, którą wyciągnął w jej kierunku, po czym ruszyli do góry. Właśnie wtedy miała zjeść coś po raz pierwszy od tygodnia. Z jednej strony się cieszyła, bo była cholernie głodna, jednak z drugiej, nie wiedziała, czy coś przełknie. 

***

Jak obiecałam, tak zrobiłam, dlatego też macie nowy rozdział!

Jak wam minęły walentynki? Ja osobiście o nich zapomniałam i spędziłam prawie cały dzień w domu. Niedawno wróciłam z galerii i od razu wzięłam się za pisanie nowego rozdziału na nowym laptopie.

Jako jedyna w domu jestem singielką i trochę dziwnie się czuję. Każdy dostaje jakieś prezenty od drugiej połówki, a ja... od mamy. Jednak mama mnie kocha. (Chyba xD)

Please, Don't Let Me Hurt! (Second Book) ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz