Pomimo tego, że chłopak zniknął i nie mogłem się go spytać czy dobrze myślę, to i tak byłem pewny, że mówił o ojcu Monoharu. On jako jedyny w wiosce jest starszy wiekiem i ma trójkę dzieci. Ale jeśli to prawda to on znał Junglee, a nawet kochał go. Tylko... Dlaczego oni rozstali się? W sensie ta ich przyjaźń nie przetrwała... Dlaczego Junglee zabił się? Wciąż jest tyle tych nie wiadomych. Ahh... Głowa mi wybuchnie od tych myśli. Po paru godzinach spędzonych na cmentarzu, z pamiętnikiem w ręku, postanowiłem wrócić do domu. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał szesnastą czterdzieści dwa. Monoharu pewnie już wrócił. Chłopak i jego siostry nie są podobni do Junglee, co oznacza, że żadne z nich mie ma nic z nim wspólnego. Chociaż kto wie... Muszę przestać o tym myśleć. Głowa mnie boli.
Wróciłem do wioski. Chyba mam migrenę. W domu wstawiłem wodę na herbatę. Krzątałem się po kuchni, a ból przybierał na sile. Gdy zalewałem torebkę nagle nogi mi odjęło. Woda z czajnika wylała się na podłogę kuchenną, a ja sam nie mogłem znieźć bólu. Zamknąłem mimowolnie oczy. Gdy otworzyłem je stałem w salonie w domku Monoharu. Tyłem do mnie stał chłopak. Na pierwszy rzut oka podobny do Monoharu. To on? Jednak gdy młodzieniec odwrócił się dostrzegłem onyksowe oczy. To jego ojciec... Jacy oni podobni do siebie. I to jak bardzo! Gdyby nie te oczy powiedziałbym, że to mój przyjaciel. Chodził zdenerwowany po domu, mrucząc coś pod nosem. Wyraźnie denerwuje się czymś. Zastanawiało mnie tylko to, co może być powodem jego trosk. Spojrzałem na okno, za którym widać było panującą pogodę. Piękne, gwieździste niebo bez ani jednej chmurki. Po chwili, jak postrzelony, wyszedł i kierował się do mojego domku. Halo, halo! Co jest tu grane?! Zapukał do drzwi, które otworzył mu nie kto inny jak Junglee. Faktycznie znali się. Mój znajomy uśmiechnął się do niego.
- O co chodzi Hosan? - spytał. Hosan? Ale go matka skrzywdziła imieniem.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. Możemy iść na spacer? - spytał nerwowo przygryzając dolną wargę.
Po zgodzie udali się razem na plaże. Chodzili po brzegu w ciszy. Ich jedynym obserwatorem był księżyc, który obecnie był w pełni.
- To o czym chciałeś porozmawiać? - ciszę przerwał Junglle.
Po głębokim wdechu ojciec moje przujaciela zatrzymał ich i wziął za ręce Junglee.
- Wiem o wszystkim Junglee... - zaczął.
- Jaka ładnia pełnia. A ty nie zamieniasz się jak przystało na wilkołaka? - on chyba chce odwrócić jego uwagę.
- Nie jestem wilkołakiem - burknął zirytowany tym stwierdzeniem. - I nie zmieniaj tematu.
Widać, że ma coś ważnego chłop do powiedzenia, a ten mu nie daje dojść do słowa i jeszcze mu to wszystko, tym sposobem, utrudnia.
- Junglee ja.. Ja cię kocham. Od dwóch lat przeszło. Teraz jak Donghan zniknął mogłem ujawnić się i wyznać ci. Chciałbym byś dał mi szanse. Ja cię nie opuszczę. Błagam cię... Daj mi spróbować - mówił wszystjo szybko jakby strzelał z karabinu.
Junglee spojrzał na niego smutno. Pogłaskał go po policzku.
- Hosan - powiedział łagodnie. - Nie potrafię zapomnieć o Donghanie...
- Ale przy mnie szczęśliwy byłbyś. Możesz mnie nie kochać jak go ale nie skreślaj mnie - przerwał mu.
- Mój Ho - uśmiechnął się delikatnie i patrzył na niego ciepło. - Nigdy nie pozbędę się Donghana... - westchnął.
- Nie rozumiem - powiedział zmieazany Hosan. Junglee odszedł kawałeczek. Stanął tak by księżyc go oświwtlał. Blask ten sprawiał, że jego włosy przybrały bardzo jasną barwę, a skóra wydawała się mieć inną barwę niż w rzeczywistości. Cały chłopak przypominał aniołka skąpanego w boskim świetle. Ten blask bił od niego. Junglee podniósł delikatnie koszulkę i ukazał delikatnie zaokrąglony brzuszek.
Chyba za dużo kebaba jadł. Albo nie wiem co. Bo chyba nie...
Stałem jak zamurowany obserwując dalszy rozwój akcji. Byłem dla nich niewidzialny. Czy on...- Jestem w ciąży - powiedział i pogłaskał swój brzuch.
Spojrzałem na Hosana, w którego oczach malował się ból. Czuł się zdradzony. Przynajmniej tak obstawiam. Spojrzał to na chłopaka to na jego brzuch.
- To jego dziecko? - spytał cicho. Tamten tylko pokiwał mu głową. Zacisnął dłonie w pięści. Na jego twarz wstąpił grymas, a pojedyńcze, duże łzy spłynęły po jego policzku, pozostawiając mokre ścieżki. Nie wytrzymał tego i uciekł w las. Za nim krzyczał Junglee jego imię. On się tym widocznie nie przejmował. Przemienił się podczas biegu. Wkróyce i ja, i Junglee usłyszeliśmy żałosne wycie przepełnione smutkiem i bólem. Junglee odwrócił głowę, a po jego policzku spłynęła łza.
Powróciłem do siebie. Było mi tak przykro. To wycie... Na szfce kuchennej siedział Jung.
- Dlaczego mi to pokazałeś? - spytałem go płacząc.
- Powinieneś o tym wiedzieć - mruknął, niepatrząc na mnie.
- Co z nim się działo?
- Nie wracał przez bardzo długi czas. Potem ożenił się. Jego żoną została Tsuki. Dziewczyna bardzo kochała, na jej nieszczęście. Urodziła mu trójkę dzieci. Każde z nich znasz. Zmarła przy porodzie Monoharu. Przeżyłaby ale wiedziała, że mąż ją nie kocha.
- Czyli... On wciąż cię kochał?
- Tak - odpowiedział krótko. - Zacznij pisać pamiętnik. To złagodzi twój ból egzystencjonalny.
Kiwnąłem głową. Zacznę pisać pamiętnik. To dobry pomysł. Nie zdążyłem mu podziękować. Zniknął lecz na stoliku leżał czarny dziennik w kwiaty wiśni. Wziąłem dziennik do ręki. Na pierwszej stronie było napisane pięknie wykaligrafowanym pisem
Sam tworzysz własną historię
~Junglee ParkWięc to od niego... Przeszłość... Zobaczyłem maluteńki fragment jego życia. I coraz więcej rozumiem. Teraz moją skarbnicą wspomnień tej dwójki jest ojciec Monoharu. Czeka mnie poważna rozmowa...
CZYTASZ
Pamiętnik samobójcy [Zawieszone]
RandomŻycie siedemnastoletniego Leehana było normalne... A przynajmniej jego zdaniem. Nie pamięta swoich rodziców, od małego wychowywał się w domu dziecka. Pewnego dnia wszystko dla niego się zmienia gdyż znajduje pewien dziennik, który okazuje się być pa...