ROZDZIAŁ VI - Łącznik

63 4 0
                                    

Serce biło mi jak oszalałe. Co to miało być?! Nie umiem odważyć się popełnić samobójstwa, a umrę wystraszony przez trupa? O Jezu...
Powoli uspokajałem się. To był koniec tego wpisu? Sprawdziłem to. Tak, koniec. Jeśli za każdym razem będzie się ukazywał w ten sposób to zejdę na zawał, a wtedy nikt mu nie pomoże. Nikt nie rozwiąże tej zagadki. Zagadki pamiętnika samobójcy...
Nadal nie wiem czemu wybrał mnie. Kazał mi odnaleźć ten głupi dziennik i go "zrozumieć". Nic z tego nie rozumiem. 

W końcu wyszedłem ze szkoły. Szedłem powoli ulicami. Na niczym nie skupiałem swojej uwagi.

- Hej! - powiedział ktoś radośnie, a ja aż podskoczyłem. Odwróciłem się w kierunku tej osoby.

- Emm... Hej?

Znacie to uczucie gdy podchodzi do was ktoś, mówiąc do ciebie po imieniu, a ty tej osoby zupełnie nie kojarzysz? Ja właśnie tak się czuję. Nie wiem co to za człowiek, zdaje się, że nigdy go na oczy nie widziałem, a on podchodzi do mnie jakby nigdy nic. I ten uśmiech na jego twarzy. Niemal od ucha do ucha, taki szeroki. Mężczyzna jest młody, może ma dwadzieścia pięć lat, jest blondynem. 

- Pewnie nie kojarzysz mnie... - zaczął.

Nie no co ty?! Nigdy cię nie widziałem i mam cię niby kojarzyć?!

- Potrzebuję pomocy... Tylko najpierw musisz coś zobaczyć...

Wniknął we mnie. Byłem na jego miejscu. Szedłem rozmawiając przez telefon. Przechodziłem przez pasy gdy potrącił mnie samochód. W tym momencie pozbyłem się go.

- To... - spojrzałem. Właśnie zabierają ciało tego chłopaka, z którym gadam. - To ty tam leżysz... Ty... Ty nie żyjesz! 

- Dlatego proszę o pomoc. Bądź moim łącznikiem. Chciałby przekazać ostatnią wiadomość swojej dziewczynie.

Westchnąłem i spojrzałem w stronę gdzie rozegrał się cały wypadek. Właśnie biegła tam pewna dziewczyna. Gdy zobaczyła ciało zaczęła płakać i krzyczeć jego imię. Mark... Tak miał na imię.

- Dobra... Chodźmy. - ruszyłem, a on udał się za mną.

- Ma na imię Julia... - podpowiedział mi.

- Julia? - podszedłem powoli do dziewczyny.

- Tak... O co chodzi?

- Jestem Leehan i mam ci coś do przekazania. Podobno to bardzo ważne. Wiem jak to zabrzmi, ale Mark tu jest. Ze mną. Prosił mnie bym był łącznikiem pomiędzy wami. - słyszałem co mówi mi Mark. Miałem to przekazywać Julii. - Mówi, że cię kocha i bardzo mu przykro, że stało się to, co się stało. Nigdy cię nie zostawi i zawsze będzie obok. Chciał ci się oświadczyć ale nie zdążył. Prosi cię o modlitwę... -Dziwnie czułem się przekazując jej to. 

- Mark! Ja też z czymś nie zdążyłam... Jestem w ciąży. Byłbyś tatą. To chciałam ci powiedzieć. - ona płakała. Tak mi się ich szkoda zrobiło. 

- Mówi żebyś nie płakała tyle. Bo mu się serce kraja... Prosi byś postarała się być szczęśliwa pomimo tego, że jego nie będzie obok. On uwielbia twój uśmiech.

- Kocham cię Mark - powiedziała.

- On ciebie też.

Dziewczyna pojechała z ciałem, a ja zostałem z jego duchem.

- Dziękuję. Będę modlił się za ciebie - powiedział do mnie z uśmiechem i poszedł w stronę światła.

Wróciłem do sierocińca. Zamknięty w pokoju myślałem nad wszystkim. Skończyło się na kolejnym krwawym napisie wyrytym żyletką na moim ciele... Because all you need is "LOVE"...

Pamiętnik samobójcy [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz