ROZDZIAŁ XXVI - Koniec sprawy, lecz nie koniec problemów

18 0 0
                                    

Szedłem szybko, starając się jak najbardziej oddalić od wioski. On wrócił... Po co wracał?! Słyszałem nieraz jak ktoś krzyczał moje imię, jednak nie zatrzymywałem się. Dalej zapuszczałem się w las. Nagle śmignął nade mną kruk, z którego, przed moimi oczami, wyrósł Monoharu.

- Lee... Zatrzymaj się wreszcie - ręce miał na moich ramionach.

- Nie! On wrócił specjalnie! Nie będę siedzieć i udawać, że nic się nie stało! - strąciłem jego ręce.

- Nie mówię, że masz udawać. Wróć. Mojej siostrze sprawiłeś przykrość tą ucieczką - przytulił mnie do siebie. Wtuliłem się i trochę uspokoiłem.

- Nie chce widzieć go. Nie po tym wszystkim - wyszeptałem. Monoharu pogłaskał mnie po głowie i złożył całusa na moich wargach.

- Nie bój się. On ci nie może zagrozić, a pozatym jesteś zajęty - pogłaskał mnie po policzku - Niech mi się do mojego chłopaka nie zbliża. Bo urwę jaja.

Zaśmiałem się cicho i objąłem go za kark. Nie wiem jak to robi ale zawsze mnie potrafi rozbawić. Moje słoneczko... Musnąłem wargi wyższego.

- Jesteś słodki - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. - Słodka kluska...

- No nie! - oburzył się. Wiem, że nienawidzi tego określenia. Zawsze wtedy aż czerwienieje ze złości. Podobnie teraz. Zaśmiałem się. - Tak nie będzie kochany - warknął i przerzucił mnie sobie przez ramię, czego z kolei ja nie lubię.

- MONOHARU!!! - krzyknąłem.

- Co tam szepczesz? - zaśmiał się młodszy.

- Nienawidzę cię! - uderzyłem go w plecy.

- Ale agresor - mruknął pod nosem i wracał ze mną w kierunku wioski.

- Zabiję cię! Uduszę, poćwiartuję, zakopie, potem odkopię, poskładam do kupy, wskrzeszę i zabiję jeszcze raz! - to były jedne z wielu gróźb rzucanych pod adresem chłopaka.

- Tyle twojego, że pogadasz - powiedział wesoło chłopak. Postawił mnie dopiero jak byliśmy w wiosce. Nadepnąłem mu z całej siły na stope.

- Następnym razem zabiję! - pogroziłem mu palcem i weszliśmy do jego domu. On nadal tam siedział.

Zmienił się. Nie licząc tego, że urósł, to jego postura ciała zmieniła się. W niczym nie przypominał dawnego siebie. Teraz siedział umięśniony mężczyzna (nie przesadnie), z delikatnym zarostem na twarzy. Ten facet bez wątpliwości sprowadziłby twoją córk na złą drogę. Czułem, że nie mogę mu ufać.

- Co tak uciekłeś? - zapytał, obracając w palcach łyżeczkę.

- Nie twoja sprawa - burknąłem, napotykając krytyczny wzrok Songhye. W tej chwili miałem gdzieś kulturę - Co się stało, że wróciłeś? I akurat postanowiłeś tutaj wpaść... - byłem podejrzliwy.

- A wiesz... - przeciągnął się na drewnianym krześle - Zatęskniłem troche do tego miejsca. Tęskniłem za tobą mały.

- Wal się - warknąłem, krzyżując ręce na piersi. Poczułem jak Haru obejmuje mnie ramieniem. Pewnie chce mnie uspokoić. Westchnąłem i oparłem o niego głowę.

- No prosze... Udało ci się wreszcie Monoharu - zaśmiał się, a mi po ciele przebiegły ciarki. To nie jest jego śmiech sprzed kilku lat - Zużyty towar cię zadowala?

Towar?! Zaczęło się we mnie buzować. Od kiedy ja jestem towarem?! Widząc moją reakcje na słowa Kwona, Haru objął mnie w pasie bym nie rzucił się na tego.... Ugh! Aż brakuje mi słów!

Pamiętnik samobójcy [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz