Nadal ciężko mi było uwierzyć w to co widziałem. Ojciec Monoharu - Pan Hosan Tsuki, był zakochany w Junglee. Nadal mnie zastanawua ta cała historia. Wciąż mam za dużo niewiadomych, jednak jestem bliżej jak przedtem. Czuję, że lada moment rozwiążę tą zagadkę i uwolnię się.
Tak jak obiecałem sam sobie, tak zacząłem pisać pamiętnik. Skrupulatnie, każdego dnia staram się zamieszczać w nim wpis. Zazwyczaj piszę wieczorami, gdy już leżę pod kołdrą. Zdążyłem opisać swoją historię w nim. No do dzisiejszego dnia, a dokładnie wczorajszego bo dzisiejszy wpus powstanie wieczorem.Korzystając z okazji, że mam chwilę spokoju i, że Pan Tsuki jest w domu to poszedłem do jego domu. Skradałem się niczym tajny agent. Brakowało mi jedynie muzyki z Mission Imposible, grającej w tle. Ostatnio coraz lepszy robię się w te klocki. Mogę być z sievie dumny! Z boga destrukcji i ogólnego zniszczenia przeistoczyłem się w tajniaka. Spojrzałem przez okna czy nie ma żadnej z sióstr mojego przyjaciela. Nie ma... To moja szansa. Zapukałem do drzwi i grzecznie poczekałem aż zostaną dla mnie otworzone. Niczego innego nie spodziewałem się jak tego, że otworzy mi ojciec Monoharu.
- O! Kogo to moje oczy widzą?! Dawno nie widzieliśmy się Leehan! - mężczyzna uśmiechnął się. Zdaje się, że ten uśmiech pozostanie na zawsze młodzieńczy.
- Dzień dobry Prosze Pana - przywitałem się kulturalnie. Prawda jest taka, że Pan Tsuki pracuje nie raz dniami i nocami, że nie w sposób jest go złapać choć na chwilę rozmowy.
- Co cię sprowadza do nas? Monoharu jest w szkole - uprzedził mnie mężczyzna.
- Nie, nie chodzi mi o Haru - zaprzeczyłem z uśmiechem - Chciałbym z Panem porozmiawać jeśli to możliwe.
- I zapewne to sprawa niecierpiąca zwłoki - stwierdził starszy mężczyzna.
- Nie przesadzajmy... Powiedziałbym, że jest dość wysokiej wagi.
- W takim razie zapraszam - przepuścił mnie w drzwiach i je za mną zamknął - Kawy? Herbaty? Albo ciasteczek Songhye? - z grzeczoności, bo tak nakazuje etykieta, zapytał mnie.
- Nie, dziękuję - powiedziałem i westchnąłem cicho. Zupełnie nie wiem jak się do tego zabrać. I pomyśleć, że przed chwilą byłem taki pewny siebie i wiedziałem dokładnie co chce powiedzieć, podxzas gdy teraz nie mogę poskładać myśli kłębiących się w mojej głowie tak, by ułożyć z nich sensowną wypowiedź.
- Więc... - przeciągnął to słowo ojciec mego przyjaciela - O czym chciałbyś porozmawiać?
Zajęliśmy miejce przy stole. Denerwowałem się i bawiłem się swoimi palcami. Starałem się uspokoić myśli. Nie chcę wyjść na idiotę. Nie pragnę skompromitować się na oczach tego człowieka. Po paru głębokich oddechach wydusiłem z siebie zdanie, a raczej pytanie.
- Znał Pan takiego chłopaka? Nazywał się Junglee Park - uniosłem wzrok by spojrzeć na twarz mężczyzny, która zazwyczaj przypominała posąg gdyż jej właściciel przyjmował kamienny jej wyraz, niewyrażający żadnych uczuć ani emocji.
- Znałem takiego jednego - po chwili ciszy usłyszałem odpowiedź. Mówił spokojnie, lecz nie pewnie, jakby nie wiedział czego może się spodziewać z mojej strony - Ale to stare dzieje... Dlaczego pytasz?
Teraz ja zamilkłem. Nie wiem czy mam powiedzieć prawdę, czy wymyślić coś na poczekaniu. Przecież jeśli powiem prawdę , a ta wizja okaże się fikcją i żartem Junglee, to on uzna mnie za wariata. Nie daj Boże jeśli miałbym trafić do wariatkowa. Chociaż wiem jedno. Mój psychiatra po chwili ze mną sam by potrzebował psychiatry. Taka prawda.
Raz się żyje! Zaryzykuję!- Bo... Najwyżej uzna mnie Pan za szaleńca, ale ja mam styczność ze zjawiskami paranormalnymi. Potrafię rozmawiać ze zmarłymi i tak się składa, że po pomoc do mnie zgłosił się Junglee Park... - opowiedziałem całą historię. Mężczyzna wyraźnie był zaskoczony i nie wiedział co ma powiedzieć, zrobić. Przetarł twarz ręką.
- Nie wiem co mam powiedzieć - zaczął - Czyli Junglee, TEN Junglee, ma z tobą jakąś umowę, zgadza się? Musisz rozwiązać jakąś zagadkę? Tylko nie rozumiem co ja mam z tym wspólnego - spojrzał na mnie tymi swoimi onyksowymi oczami, w których mogłem dostrzec doświadczenie i mądrość życiową.
- Junglee powiedział, że mogę na Pana liczyć, a wasza przeszłość jest kluczowa w rozwiązaniu tej zagadki. Mógłby mi Pan opowiedzieć jak było?
- Ale od samego początku mojej znajomości z nim?
- Dokładnie. Zamieniam się w słuch.
- Ale obiecaj mi, że nic nikomu nie powiesz.
- Obiecuję, ale Pan to wszystko co Panu powiedziałem musi zachować dla siebie - w odpowiedzi dostałem kiwnięcie głową.
- Cóż... Z Junglee poznaliśmy się gdy on miał siedemnaście lat, a ja piętnaście. Chłopak nie miał najlepiej w domu bo to były takie czasy gdzie bycie homoseksualnym, a nawet biseksualnym było źle przyjmowane. Rodzice Junglee byli bogaci jednak dla syna nigdy nic nie mieli, a przynajmniej nie to czego potrzebował. Nie zwracali na niego uwagi, a on często uciekał na tą plaże by oddać się swoim marzeniom. Zdecydownie był lekkoduchem i marzycielem - uśmiechnął się delikatnie - Jego pomysły byłe abstrakcyjne ale jak o nich mówił to jego czy się tak pięknie świeciły. Podziwiałem go. Nim się obejrzałem byłem zakochany po uszy jednak robiłem za przyjaciela. Jego rodzice zgineli podczas naadu na bank gdy on miał dwanaście lat. Od wtedy mieszkał w sierocińcu. I tak uciekał na naszą plaże. Jak mówiłem miałem piętnaście lat gdy się z nim spotkałem. Widziałem go wiele razy jednak nigdy nie odważyłem się podejść i zagadać, aż do tamtwgo dnia. Przyjaźniliśmy się i nie raz słyszałem od niego niestworzone historie na temat Donghana. Ostrzegałem go i mówiłem, że on nie jezt odpowiedni dla niego, lecz nie słuchał. Zaczeli razem chodzić, a ha odszedłem w cień. Jung starał się pogodzić swój związek z naszą przyjaźnią. Nie najlepiej mu to szło. Z czasem coraz częściej kłócili się, a Junggie coraz częściej do mnie z płaczem przychodził. Pocieszałem go. Byłem wiernie u jego boku. Byłem wierny jak pies. Pewnego dnia Dnghan powiedział mu, że na studia wyjeżdża, wtedy Junglee mieszkał w twoim domku. Chłopak załamał się, a ja dostrzegłem cień szansy. On wiedział o moich przemianach... Ufałem mu... Starałem zbliżyć się do niego. Jednej nocy zabrałem go na spacer. Chciarm mu wyznać co czuję i prosić o szansę. Jednak... On nie umiał zapomnieć i Donghanie. Pomumi tego, że chciał. Pokazał mi swój brzuch. ON Z TAMTĄ ŚWINIĄ BYŁ W CIĄŻY!!! Ból ogarnął całe moje ciało. Miaem ochotę płakać. Uciekłem w las z zamanym sercem i przemieniłem się. Wiele tygodni tułałem się. Marzyłem o śmierci... Podczas jego ciąży ożeniłem się, lecz nie z miłości. Urodziły się dziewczynki najpierw. Nie pomagałem żonie. Nie kochałem jej, ale dzieci kochałem. Mało byłem w domu... Jung urodził... A po nim, kilka lat potem Hiumi urodziła Monoharu i zmarła. To moja wina. Codziennie o tym myślę. Zmarnowałem życie tej dziewczynie... Ale kocham swoje dzieci - w jego oczach zawitały łzy.
- A Pan nadal kocha Junglee? - spytałem cicho.
- Tak. Nadal równie mocno. - westchnął. - Junglee zabił się sam podobno. Ja w to nie wierzę. On kochał swoje dziecko i nie byłby w stanie zostawić je samo sobie. Tamta wiedźma... Ona i ciebie skrzywdzia. Wydaje mi się, że ona maczaia w tym palce, lecz nie dowiem się niczego... To pruchno nie żyje od kilku lat - warknął.
- A co to za dziecko było? To dziecko Junglee...
- Jeszcze się dowiesz...
CZYTASZ
Pamiętnik samobójcy [Zawieszone]
De TodoŻycie siedemnastoletniego Leehana było normalne... A przynajmniej jego zdaniem. Nie pamięta swoich rodziców, od małego wychowywał się w domu dziecka. Pewnego dnia wszystko dla niego się zmienia gdyż znajduje pewien dziennik, który okazuje się być pa...