ROZDZIAŁ XXIII - Tajemnica

19 0 1
                                    

Od tamtej rozmowy minęło pare miesięcy podczas których to, wraz z Panem Tsuki, szukaliśny wskazówek i rozwiązywaliśmy zagadki życia Junglee. Mogę polegać na ojcu mojego przyjaciela. Pomimo swojego wieku jest bardzo żwawy i pomocny, a jego mądrość i doświadczenie jest nie raz bardzo przydatne. Dzięki tym paru miesiącom też poznałem lepiej tego człowieka. Myślę, że mógłbym nawet powiedzieć, że on mi za ojca trochę robi. Mogę mu wyżalić się, a on nigdy nie odrzuca mnie i wysłuchuje mnie. Czasem doradzi. Każdą jego radę i uwagę biorę sobie do serca bo ten człowiek nie chce dla mnie źle. Obecnie chodziliśmy po lesie. Szukaliśmy tamtego miejsca gdzie z ziemi wyszedł ten żywy trup. Po znalezieniu tego miejsca zaczeliśmy kopać. Natrafiliśmy na rozkładające się zwłoki. Odór okropny ale znaleźli to czego szukaliśmy. Zadzwoniliśmy na policje. Wcisneliśmy im kit, w co oni uwierzyli i zajeli się tą sprawą.

Po kolejnych miesiącach odnaleźliśmy około dziesięciu ciał. Wszystkie to ofiary Junglee. Po roku już każda ofiara została odnaleziona. Odbyło się już wiele pogrzebów, bo zidentyfikowano ciała. Z ego akurat powodu jestem dumny. Usiadłem padnięty na kanapie w domu Monoharu. Chłopak siedział akurat obok mnie. Położyłem głowę na jego kolanach i westchnąłem. Poczułem ciepłą dłoń na swoich plecach. Zamknąłrm oczy, a ta sama dłoń głaskała mnie po plecach. Po chwili przykrył mnie kocem. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Gdy obudziłem się leżałem na łóżku, a coś sporych rozmiarów obok mnie. To samo co obejmowało mnie. Spojrzałem na śpiącą sylwetkę chłopaka. Odgarnąłem jego włosy do tyłu i pocałowałem go w czoło. Jakoś wyswobodziłem się z jego objęć. Poszedłem do salonu gdzie, o dziwo, był ojciec chłopaka. Odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się.

- Pasujecie do siebie - rzekł, a ja zbytnio nie rozumiałem o co mu chodzi. Ja jeszcze śpię, ok?

- Przepraszam ale z rana jest ze mnie nieogar. Co ma pan na myśli? - ziewnąłem, zakrywając usta.

- Mam na myśli ciebie i Monoharu. Pasujecie do siebie - powtórzył powoli, tak bym zrozumiał. Tak to już jest ze mną z rana, że trzeba do mnie mówić jak do tumana.

- O to Panu chodzi... Czemu Pan tak uważa? - spytaem idąc do niewielkiej kuchni. - Chce Pan herbaty albo kawy?

- Herbatę poproszę, a co do was to świetnie się dogadujecie, nadajecie na tych samych falach i jesteście wobec siebie bardzo czuli. Dbacie o siebie i wspieracie się. Pozatym to widać wasze ścisłe relacje. Jedno bez drugiego nie umiałoby żyć.

Zrobiłem sobie i mężczyźnie herbatę. Postawiłem na stoliku kubek z parującym napojem. Sam usiadłem naprzeciwko mężczyzny, w takim samym fotelu jak on.

- Przesadza Pan - stwierdziłem - Ja i Haru bardzo lubimy się, ale wątpię, że to dochodzi do takiego stopnia - napiłem się łyka herbaty. Ciepło rozlało się po moim brzuszku. O to chodziło.

- Ja wiem, że Monoharu cię kocha. A ty nie zauważasz tego, że i ty sam zaczynasz coś do niego czuć, co wykracza ponad granice przyjacielskiego uczucia. Może i jestem stary, ale dobrze widzę i wyraźnie słyszę - zaśmiał się serdecznie.

Nie wiedziałem już co mam powiedzieć. Chciałem zaprzeczać, jednak gdyby się tak zastanowić, to ma on trochę racji. Moje relacje z Haru przekroczyły granicę przyjaźni. Tylko... Nawet gdybym chciał być z moim Kruczkiem, to i tak myślałbym o Kwonie. Utkwił mi w pamięci i nie ma zamiaru zniknąć. Nie wiem co się z nim dzieje. Rozstaliśmy się po kłótni. Pewnie on nawet o mnie nie myśli...

- Przypominacie mi mnie i Junglee - powiedział starszy po chwili ciszy. Spojrzałem na niego zdziwiony.

- Jak to? - byłem ciekawy jego wytłumaczenia. Akurat podobieństwo jego i Monoharu jest duże, lecz co ja mam do Junglee?

- Strasznie blisko siebie, lecz jednak daleko, bo jedno się oddala i jest zawsze krok dalej. Nie popełnijcie tego samego błędu co ja z Junglee. No chyba, że chcecie żałować tego do końca życia.

Jednak nijak mi to wytłumaczyło co ja mam wspólnego z Junglee. Ponownie napiłem się herbaty.

- Nadal nie wiem o co Panu chodzi...

- Musisz zastanowić się. Mądry z ciebie chłopak, Leehan.

Zacząłem zastanawiać się nad tym co powiedział. Analizowałem jego słowa, starając się znaleźć w nich ukryte znaczenie. Zdawało mi się nawet, że czach mi dymi, a z uszu leci para. No kurde...

- Junglee miał dziecko... Widziałrm je nie raz, lecz żywiłrm do niego niechęć. To ono sprawiło, że straciłem nadzieję na bycie z Junglee. Wydawało mi się ochydne. Maluch rósł. Strasznie przypominał swoją matkę. On bardzo kochał tego malca. On bardzo kochał ciebie...

Gdy usłyszałem ostatnie słowa myślałem, że padnę. Junglee jest moją matką?! Ale... Dlaczego to przede mną ukrywał?! Dlaczego nikt mi nic nie powiedział?!

- Od jak dawna Pan wie, że ja jestwm tym dzieckiem Junglee? - spytałem, zaciskając dłonie w pięści.

- Odkąd pierwszy raz się widzieliśmy... Jesteś kopią matki...

Nie mogłem w to uwierzyć... Tyle lat w kłamstwie.

- Przepraszam cię. Po śmierci Junglee nie mogłem zapanować nad sobą. Nie umiałem zająć się sobą  to co dopiero dziećmi. Moje dzieci siedziały u teściowej, a żona została. Oddałem cię do domu dziecka. Myślałem, że takie malucha szybko ktoś adoptuje. Nie chciałem dla ciebie źle. Naprawdę. Tak mi przykro Lee. Tak mi prxypominasz swoją matkę... Chciałem ci pomóc i jakoś wynagrodzić tamte lata, które z mojej winy spędziłeś w domu dziecka.

Słuchałem monologu mężczyzny niemal płacząc.

- Dlaczego nic mi Pan nie powiedział?! To na czyj grób ja chodziłrm i wylewałem swoje żale?! - mówiłem z wyrzutem.

- Chciałem zachować to w tajemnicy. Wybacz mi. A chodziłeś na grób swoich dziadków... - opuścił głowę i twarz schował w dłoniach.

Tyle lat w kłamstwie... Tajemnica... Nie... NIE! Wyszedłem szybko i poszedłem na plażę. Tam ukryłem się w swoim ulubionym miejscu.

Pamiętnik samobójcy [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz