•Rozdział 2•

4K 333 150
                                    

                   *Tydzień później*

- No to co? Idziemy? - Spytał Iwaizumi, który pojawił się z parą kuli ortopedycznych w dłoniach.

- Myślę, że tak.

Jedna twoja noga została w gipsie, szwy zdjęte z twojego brzucha i wszystko było już w porządku. Choć nogę w gipsie według lekarza, będziesz miała jeszcze około dwóch miesięcy. Usiadłaś powoli i wzięłaś kulę od kuzyna.

- Dasz sobie radę? - Iwaizumi asekurował cię dłońmi, bojąc się, że możesz sobie coś zrobić.

- Hajime-San....Jesteś nadopiekuńczy. - Westchnęłaś cicho, by następnie się do niego uśmiechnąć - Dam radę.

- Po prostu się martwię, tak? Nie chce, żebyś wyszła ze szpitala w gorszym stanie, niż tu trafiłaś. - Czarnowłosy zabrał twoją torbę i pozwolił, byś wyszła pierwsza .

- O to się nie musisz martwić, powoli, a do celu. - Niezbyt szło ci chodzenie o kulach.

Byłaś jeszcze osłabiona, przez co twoje dłonie były wątłe i ledwo dźwigałaś się do góry. Hajime zaproponował ci pomoc, jednak twoja duma się odezwała. Wiedziałaś, że jest teraz przyjmiesz pomoc, następnym razem też to zrobisz. Co poprowadziłoby do tego, że się nie usamodzielnisz. Nie chciałaś być zależna od innych.

Jakoś dałaś radę dotrzeć do samochodu twojej cioci, a mamy Iwaizumiego. Kobieta zaraz po zobaczeniu ciebie, rozpromieniła się. Z tego co później się dowiedziałaś, miałaś zamieszkać z nimi do czasu, aż nie będziesz w pełni sprawna.

~•••~

Razem z czarnowłosym weszłaś do domu, Iwaizumi zaprowadził cię do pokoju, który został dla ciebie specjalnie urządzony. Największym wyzwaniem były jednak długie schody. Kiedy już się z nimi uporałaś, usiadłaś na łóżku, odkładając kulę na bok i odetchnęłaś z ulgą.

- To będzie cięższe, niż myślałam. - Odrzekłaś cicho, masując swoje obolałe dłonie.

- Nikt nie twierdził, że będzie łatwo. - Chłopak usiadł obok ciebie - W sumie to....Cieszę się, że z nami zamieszkasz.

- Też się cieszę. W tamtym domu....Byłam sama, pustka mnie przytłaczała. - Wyznałaś, patrząc przed siebie.

- Ja tutaj widzę same plusy....Prócz jednego. - Iwaizumi wydawał się chwilowo zirytować.

- Co jest minusem? - Spytałaś ciekawa.

- Oikawa też się o ciebie martwi. Ta pijawka będzie teraz tutaj przychodzić częściej niż zazwyczaj. - Burknął, chowając twarz w dłoniach.

Zachichotałaś słysząc słowa kuzyna. Zawsze uważałaś, że jego pseudo niechęć do Oikawy, była urocza. Wyzywał go, krzyczał na niego i nie było dnia, by szatyn od niego nie oberwał. Mimo to wiedziałaś, że są najlepszymi przyjaciółmi i zrobiliby dla siebie naprawdę wiele.

- Oho....O wilku mowa. - Odparł, gdy jego wzrok powędrował na wyświetlacz telefonu.

Szybko przeciągnął zieloną słuchawkę i przystawił komórkę do ucha, lecz nie na długo. Natychmiast ją odsunął, gdy kapitan wydarł się tak głośno, że Iwaizumi niemal nie stracił słuchu w jednym uchu.

- Iwa-Chan! Iwa-Chan! [Imię] nie ma w domu! Ktoś ją porwał! Iwa-Chan! - Zdziwiona słyszałaś jak Tooru krzyczał do telefonu.

- Kretyn! - Odkrzyknął mu zielonooki - [Imię] jest u mnie.

- Jejku, Iwa-Chan! Mogłeś tak od razu! Zaraz będę!

- Nie! Nie przy.... - Urwał Hajime, gdy usłyszał dzwonek do drzwi - Aż tak szybko? - Sam się zdziwił.

- Może idź otworzyć? Ja raczej się i tak nigdzie nie ruszę.

Kiwnął ci w odpowiedzi głową i wyszedł z pokoju, słyszałaś jak zbiega po schodach. Kiedy do twoich uszu dotarł dźwięk otwierania drzwi, rozległy się bardzo szybkie kroki. Do pokoju wpadł zdyszany Oikawa, a zaraz za nim wszedł Iwaizumi z niezbyt przyjemnym wyrazem twarzy.

- [Imię]! Czemu ty zawsze musisz mnie przyprawiać o zawał serca?! - Klęknął przed tobą, kładąc dłonie po obu stronach twoich nóg, na łóżku.

- Przecież ja nic nie zrobiłam. - Podniosłaś dłonie w geście obronnym - Spokojnie, Tooru-San.

Podniosłaś dłoń i pogłaskałaś go po fryzurze, przy okazji czując jak serce delikatnie ci przyśpiesza. Szatyn odetchnął i podniósł się, już dużo spokojniejszy.

- Kiedy wracasz do szkoły?

- Nie mam pojęcia. - Wzruszyłaś ramionami - Najpierw....Muszę się przyzwyczaić do chodzenia o kulach. - Wskazałaś palcem na przedmioty.

- He? A co w tym trudnego? - Oikawa złapał za kulę i oparł się na nich - Przecież to prost.... - Urwał, gdy ręka ześlizgnęła mu się z rączki i poleciał do przodu.

Wybuchłaś niepohamowanym śmiechem, zakrywając sobie usta dłonią. Widok leżącego na podłodze Oikawy, powyginanego w jakieś dziwne pozy, był naprawdę komiczny. Nawet Iwaizumi się uśmiechnął.

- Nic ci nie jest? - Spytałaś rozbawiona.

- Spokojnie, to wszystko było specjalnie. - Podniósł się szybko i otrzepał z uśmiechem - Warto było się wywalić dla twojego uśmiechu.

Lekko zawstydzona słowami chłopaka, odchrząknęłaś i postanowiłaś zmienić temat.

- Może opowiecie mi, co słychać u reszty drużyny?

- Co tu dużo mówić, każdy za tobą tęskni, a Kumi nie daje sobie rady z ogarnięciem Kyōtani'ego.

- Jak to? - Położyłaś sobie dłonie na policzkach - Mój malutki braciszek sprawia problemy?

Odkąd Kyōtani trafił to Aoba Johsai, wiedziałaś, że z jego charakterem nie będzie łatwo się wam dogadać. Jednak miałaś na to swoje sposoby i choć nie było tego widać, to ten wiecznie niezadowolony blondyn darzył cię szacunkiem i delikatną sympatią. Często stawiałaś go do pionu, gdy chłopcy mieli go dosyć, aż pewnego dnia Matsukawa nazwał go twoim młodszym braciszkiem. Tak też zostało do dnia dzisiejszego.

- Jest jeszcze bardziej podły, niż zazwyczaj. - Oikawa przewrócił oczami.

- Tak bardzo chciałabym już wrócić do szkoły.... - Westchnęłaś głośno - Ale obawiam się, że póki nie opanuje chodzenia na tym....- Wskazałaś na kulę - Będę jedynie sprawiać problemy.

- Hmmm.... - Widziałaś, jak Oikawa się nad czymś zastanawia - Może zrobimy spotkanie drużynowe? Wiesz, wszyscy przyjadą się z tobą przywitać i będzie fajnie!

- Byłoby miło.

- No to postanowione! Zorganizuje spotkanie, tylko dajcie mi chwilę. Kyōtani ode mnie pewnie nie odbierze. - Burknął cicho, wykręcając numer do chłopaka.

- Nie dziwie mu się. Na jego miejscu też bym nie odebrał. - Prychnął Iwaizumi, siadając obok ciebie.

- Sam siebie okłamujesz Iwa-Chan! Odebrałeś ode mnie!

- Zamknij się i dzwoń do niego. - Hajime zarzucił głową w bok, krzyżując ramiona na torsie.

- Już, już. Spokojnie, Iwa-Chan.

Jak się później okazało Kyōtani raz odebrał, by po chwili się rozłączyć. A później wyłączył telefon. Ty i Iwaizumi przez dobre dziesięć minut śmialiście się z Tooru, który był załamany zaistniałą sytuacją.

*****************************************

Illusion || Oikawa Tooru x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz