•Rozdział 15•

2.5K 247 194
                                    

- Co ty tu robisz? - Spytałaś, patrząc na niego niezbyt przyjaznym wzrokiem.

- Szczerze mówiąc, myślałem, że bardziej ucieszysz się na mój widok. - Wstał, podchodząc w twoją stronę.

- To źle myślałeś. Po co tu przyjechałeś? - Zmrużyłaś powieki.

- Jak to po co? Masz dzisiaj urodziny, chciałem życzyć ci wszystkiego najlepszego.

Patrzyłaś na niego z obojętnością, ale i lekkim smutkiem.

- Na moje urodziny przyjechałeś, a gdy miałam wypadek nie raczyłeś nawet zapytać, co ze mną, tak? - Te słowa ledwo przeszły ci przez gardło.

- Kochanie, miałem naprawdę dużo pracy.

- Nie mów tak do mnie. - Warknęłaś zła - Jeśli nie miałeś czasu, żeby martwić się o mnie, gdy byłam na skraju życia, to ja nie znajdę dla ciebie czasu za jego trwania. - Zacisnęłaś pięść.

- Myślę, że zmienisz zdanie, kiedy zobaczysz co dla ciebie mam. - Uśmiechnął się i wyciągnął dłoń z kopertą w twoją stronę.

Wyrwałaś mu ją gwałtownie i otworzyłaś, wyciągając bilet w jedną stronę do...Do Polski. Patrzyłaś na papier nieobecnym wzrokiem, aż w końcu schowałaś go spowrotem do środka i rzuciłaś na bok.

- Nigdzie z tobą nie pojadę!

- Przykro mi córciu, ale nie masz nic do gadania. Dostałem bardzo dobrą ofertę pracy w Polsce, a nie chce być tak daleko od ciebie.

- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało! - Krzyknęłaś, zdenerwowana.

Oikawa stojący obok ciebie odważył się złapać cię za dłoń, by choć trochę okazać ci wsparcie. Jednak ku jego zdziwieniu, wyrwałaś rękę, nie spuszczając swojego ojca z oczu.

- Posłuchaj mnie, wszystko jest już załatwione. Musimy wyjechać za dwie godziny. - Odparł, zdenerwowanym głosem - Nie mamy czasu na twoje humorki.

- Nie! Nigdzie nie jadę! - Upierałaś się - Wiedziałam, że jeśli wrócisz, będą same problemy! Nie potrafisz robić nic innego, niż rujnować innym życia! Tak jak było to z mamą!

- Nie poruszaj tego tematu! - Teraz to on podniósł na ciebie głos.

Zacisnęłaś mocno szczęke i na chwilę zamknęłaś oczy.

- Zostaje tutaj, czy ci się to podoba, czy nie! Nie obchodzi mnie to!

- Wolisz przyjaciół od swojego ojca?! - Spytał widocznie zły.

- Moi przyjaciele w przeciwieństwie do ciebie się o mnie martwią i są ze mną, kiedy ich naprawdę potrzebuje. - Odparłaś cicho - To oni są moją rodziną...Nie ty!- Pokręciłaś głową ze łzami w oczach - Nie po tym co zrobiłeś mamie!

Minęłaś go szybko, wbiegając po schodach na górę, wprost do swojego pokoju.

- Hajime, może ty byś ją namówić? - Zwrócił się do czarnowłosego.

- Przykro mi wujku, ale nie. - Pobiegł za tobą.

- A ty, Tooru?

- Nigdy w życiu. - Także za tobą pobiegł.

Oboje wpadli do twojego pokoju, zastając ciebie leżącą brzuchem na łóżku i płaczącą w poduszkę. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo, Iwaizumi powoli zamknął drzwi, a Oikawa usiadł obok ciebie i zaczął gładzić cię po głowie.

Na chwilę ucichłaś, podniosłaś się i usiadłaś na łóżku. Zaczęłaś przecierać swoje oczy rękawami bluzy, ale łzy dalej płynęły.

- [Imię]...Może zrobię ci ciepłego kakao, co? - Spytał Iwaizumi, siadając przed tobą.

Pokiwałaś mu głową w odpowiedzi i siąknęłaś nosem, Hajime wstał i szybko zbiegł na dół. Patrzyłaś w pościel, a siedzący obok ciebie Oikawa nie mógł już patrzeć na twoją smutną minę.

- Chcesz się przytulić? - Spytał cicho, a ty znów pokiwałaś głową - Chodź do mnie.

Położył ci dłoń na boku głowy i popchnął do siebie, przechyliłaś się i od razu zostałaś zamknięta w jego ramionach. Oikawa zaczął razem z tobą kołysać się na boki, co spowodowało, że zaczęłaś się uspokajać.

- Pamiętasz tą piosenkę, którą ci śpiewałem, kiedy byliśmy mali? - Spytał i poczuł, jak kiwasz głową - Podobała ci się, prawda?

- Mhm.

Nieoczekiwanie Oikawa ułożył usta tuż przy twoim uchu i dociskając twój policzek do swojego torsu za pomocą swojej dłoni, zaczął ci bardzo cichutko śpiewać, nie zaprzestając kołysania. Zaczęłaś powoli usypiać, jednak w pewnym momencie znów otworzyłaś szeroko oczy.

- Tooru-San...

- Tak? - Spytał, przestając śpiewać.

- Nie pozwolicie mu mnie zabrać, prawda? - Spytałaś, a w twoim głosie siatkarz mógł wyczuć nadzieję i lekki strach.

- Oczywiście, że nie. Nikt mi... - Oikawa natychmiast spuścił wzrok - Nikt nam cię nie zabierze.

- To dobrze.

Po kilku minutach kołysania się z tobą, chłopaka zauważył, że usnęłaś. W tej chwili do pokoju wszedł czarnowłosy z tacką, na której leżały trzy kubki z kakao i góra kanapek.

- Śpi? - Spytał, zamykając drzwi nogą.

- Śpi. - Odpowiedział mu szatyn, patrząc na ciebie i głaszcząc cię po głowie.

- To dobrze. Chociaż na chwilę będzie miała spokój od tego wszystkiego - Twój kuzyn westchnął, kładąc tacke na stoliku, niedaleko twojego łóżka.

Oikawa usiadł wygodniej na łóżku, opierając się plecami o ścianę, jednak dalej przytulał cię do siebie. Nie chciał, byś się obudziła, wyglądałaś tak spokojnie. Zupełnie inaczej, niż przed kilkoma minutami.

Po razu minutach chłopcy usnęli obok ciebie, zrobiło się ciemno. Leżeli po twoich obu stronach, przytulając cię i opatulając szczelnie kocem.

Drzwi od pokoju się otworzyły, a do środka wszedł twój ojciec. Westchnął cicho i zaczął pakować twoje rzeczy w ciszy, by nikogo z was nie obudzić. Gdy to zrobił, podszedł do łóżka i wziął cię na ręce, zabrał walizkę i zszedł z tobą na dół. Twoja ciotka spała spokojnie w swoim pokoju, podczas gdy twój ojciec wraz z tobą opuszczał posiadłość Iwaizumich.

Mężczyzna położył cię na tyłach limuzyny, po czym wsiadł sam do środka i kazał kierowcy jechać.

- Na lotnisko. Tylko szybko, nie mam czasu, samolot niedługo startuje.

- Oczywiście.

Kierowca dodał natychmiast gazu i już po kilku minutach byliście na lotnisku, ojciec wniósł cię do prywatnego odrzutowca i za pośrednictwem znajomego lekarza, podał dożylnie środek uspokajający, byś przedwcześnie się nie obudziła. W końcu samolot wystartował, a ty zostałaś zabrana od niczego nieświadomych chłopców, którzy spali w przekonaniu, że wciąż jesteś u ich boku.

*****************************************

Illusion || Oikawa Tooru x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz