•Rozdział 11•

2.6K 256 54
                                    

Uśmiechałaś się przez sen jak nienormalna, a do twojego pokoju wszedł Iwaizumi. Widząc twój stan lekko się zaniepokoił i zrobił to, co każdy dobry kuzyn by zrobił. Obudził cię. Zrzucając z łóżka. Na podłogę. I bijąc poduszką w twarz.

- Wstawaj! - Krzyknął, a ty w pewnym momencie kopnęłaś go w obie nogi i przewróciłaś.

- I co zaczynasz?! - Oddałaś mu poduszką.

- Mam sprawę. - Spojrzał na ciebie lekko poddenerwowany.

- Jaką niby?

- Z kim gadałaś wczoraj przez całą noc?

- He? Całą noc? - Spytałaś marszcząc brwi.

- Tak, byłem ty godzinę temu i byłaś z kimś połączona...Przez dziewięć godzin.

- Przez dziewięć godzin... - Mruknęłaś sama do siebie - O cholera!

Dopadłaś natychmiast do telefonu i czym prędzej się rozłączyłaś. Na ekranie było widoczne cyfry : Zero, dziewięć i dwadzieścia. Momentalnie zbladłaś spodziewając się jak wielki rachunek przyjdzie do chłopaka, który do ciebie zadzwonił.

- Co ci? - Spytał, zaglądając ci przez ramię.

- Nic takiego... - Mruknęłaś, przecierając twarz.

- No dobra...Chciałem ci powiedzieć, że dzwonił Matsukawa i zaprasza nas do siebie. Mamy z całą drużyną zrobić wieczór filmowy, czy coś. - Wzruszył ramionami, a ty dostrzegłaś w jego dłoni telefon.

- He? Tak wcześnie, jest dopiero... - Spojrzałaś na komórkę - O cholera! Tak długo spałam?! - Krzyknęłaś, widząc tak późną godziną.

- Nigdy nie byłaś rannym ptaszkiem. - Westchnął - Ubierz się, a ja poczekam na dole. Zajdziemy jeszcze po tego leszcza i pójdziemy do Matsukawy.

- Hai!

Dopadłaś do szafy, zastanawiając się w co masz się ubrać. Postawiłaś na czarne spodnie, białą koszulę, a na nią założyłaś lekki sweterek w kilku kolorach. Sweter był o kilka rozmiarów za duży, ale przez to dodawał słodyczy twojemu wyglądowi.

Z racji tego, że na dworze ciepło nie było, owinęłaś wokół szyi szalik, a na głowę naciągnęłaś ciepłą czapkę. Opatulając sie płaszczem, razem z Iwaizumim wyszłaś na dwór. Od razu w twoją twarz uderzyło zimne powietrze.

- Mam nadzieje, że u Matsuna jest ciepło. - Mruknęłaś, opatulając się swoimi ramionami - I że nie będziemy musieli długo czekać na Tooru.

Po kilkunastu minutach spaceru dotarliście pod dom Oikawy, który po chwili z niego wyszedł. Szatyn przywitał się z Iwaizumi poprzez przybicie piątki, natomiast ciebie przytulił. Dopiero co wyszedł z domu, więc biło od niego tak przyjemne ciepło, że aż nie miałaś zamiaru go puszczać. Niestety, byłaś do tego zmuszona, w końcu nie wyglądałoby to zbyt dobrze.

Podczas drogi do Matsukawy dużo rozmawialiście, jak zwykle z resztą. W pewnym momencie zamilkłaś, pogrążając się w myślach. Wróciłaś nimi do tych dziwnych i nielogicznych snów, które miałaś każdej nocy, tylko raz. Do tego każdy z nich pamiętałaś jak modlitwę. Zawsze to samo pomieszczenie, te same zniekształcone głosy i postury ludzi, których twarzy nie byłaś w stanie rozpoznać. Kiedy tak szłaś zamyślona z dłońmi w kieszeniach płaszcza, omal byś nie weszła w latarnię. Na szczęście, Oikawa zauważył to w porę i złapał cię dłonią w pasie, by przyciągnąć do siebie, tym samym ratując cię od bliskiego spotkania z latarnią.

Wybudzona z transu spojrzałaś nieobecnie na siatkarza, ten w odpowiedzi jedynie mruknął do ciebie i uśmiechnął się, po czym wrócił do rozmowy z Iwaizumim. Będąc pod czujnym okiem Tooru, znów odleciałaś, ale tym razem dosyć poważnie. Poczułaś zawroty głowy, zatrzymałaś się i łapiąc za przedramie chłopaka, spuściłaś głowę na dół.

- [Imię]-Chan, coś się stało? - Oikawa spojrzał na ciebie - O jeju...Jesteś cała blada.

Podniósł dłoń i odgarnął ci z twarzy włosy, a potem położył dłoń na twoim policzku i następnie na czole.

- I rozpalona...Jesteś chora i wyszłaś z domu? Iwa-Chan, dlaczego jej na to pozwoliłeś?! - Krzyknął oskarżycielsko.

- Co? Przecież była zdrowa, myślisz, że bym ją wypuścił, gdyby była chora?!

Chciałaś jakoś poprosić ich, by przestali sie kłócić...Ale...czułaś, że jeżeli coś powiesz to opadniesz z sił. W twojej głowy pojawiło się tylko jedno pytanie : "Dlaczego ni z tego ni z owego, czuję się jakbym zaraz miała umrzeć?" Zniżyłaś się i klęknełaś na ziemi, łapiąc się za głowę.

- [Imię]-Chan! Iwa-Chan, dzwoń po pogotowie! - Polecił i klęknął przed tobą, łapiąc za twoje ramiona.

Nagle...Ból ustał, znieruchomiałaś, jednakże tylko na kilka sekund. W dosyć bolesny sposób uderzyłaś czołem w ramię Oikawy, gdy opardaś na niego nieprzytomna. Tooru choć próbował być spokojny, to zaczął panikować. Przeraził się. Już raz widział cię w złym stanie, jednak nie chciał tego powtarzać. Wtedy cierpiał razem z tobą, on psychicznie, ty fizycznie.

Karetka przyjechała dopiero po piętnastu minutach od twojego omdlenia, zostałaś przewieziona do szpitala, wraz z towarzyszącymi ci chłopcami.

~•••~

Biel. Tyle byłaś w stanie powiedzieć o pomieszczeniu, które teraz widziałaś. Puste pomieszczenie z jednym łóżkiem i małym oknem. Na łóżku leżała postać, a obok niej na krześle, siedział chłopak, przytulający się do ramienia dziewczyny. Tak jak się spodziewałaś, twarze były zakazane, kolory wyblakłe, nie...Kolorów w ogóle nie było. Czyli wróciłaś do punktu wyjścia, sen. Te dziwne sny zaczęły cis już powoli nudzić, zawsze to samo, nic nowego.

- Dziś mało brakowało, a bym cię stracił. Lekarzom ledwo udało się sprawić, by twoje serce zaczęło bić na nowo. Ono musi bić...Dla mnie. Wiesz dlaczego? Bo...

Uchyliłaś gwałtownie powieki, dostrzegając sufit i...Brązowe tęczówki Oikawy.

- [Imię]-Chan! Obudziłaś się!

Przytulił cię z całej siły, na co westchnęłaś z ulgą i także go objęłaś. Na szczęście to co widziałaś, było tylko złudzeniem, choć przyprawiło cię to o szybsze bicie serca.

- Co się stało? - Spytałaś, wtulając się w jego ciepły tors.

- Lekarz powiedział, że zważając na twój wcześniejszy wypadek, takie omdlenia są normalne.

- Ten wypadek był szmat czasu temu. - Mruknęłaś, zaciskając materiał jego bluzy w swoich dłoniach.

- To nieistotne kiedy był, każdy wypadek pozostawia pewien ślad na osobie, która go przeżyła. - Odrzekł, odsuwając się do ciebie - Od dzisiaj ja i Iwaizumi będziemy cię pilnować, by nic ci się nie stało.

- Jakbyście już mnie nie pilnowali. - Przechyliłaś głowę na bok.

- Zrozum, że jesteś dla nas najważniejsza. - Potarł twoje ramiona - Ani ja, ani Iwaizumi nie chcemy, żeby stała ci się jakakolwiek krzywda. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. - Znów cię przytulił.

- Tak...Przyjaciółką. - Szepnęłaś najciszej jak tylko umiałaś.

- Co mówiłaś?

- Nic.

*****************************************

Illusion || Oikawa Tooru x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz