•Rozdział 7•

2.8K 305 179
                                    

- Ale naprawdę musimy z nimi grać? - Spytał żałośnie Oikawa.

Rozgrywający za nic nie chciał rozegrać meczu z Karasuno....Z kilku powodów. Już nawet nie chodziło o to, że nie lubił Tobio, po prostu nie pałał sympatią do tamtejszej drużyny. Wiedziałaś o tym doskonale, jednak mecz to mecz. Nie mogłaś odmówić, gdy rozmawiałaś z ich trenerem. Wasz trener postanowił sobie zrobić małe bezterminowe wakacje, co bardzo cię zirytowało.

- Tak musimy, więc przestań już o to pytać. - Westchnęłaś, opierając się ramieniem o fotel - Poza tym, nie tylko Karasuno tam będzie. Inne drużyny także dostały zaproszenie na obóz.

Stałaś po środku autokaru, obserwując wszystkich. Hanamaki miał widoczne odruchy wymiotne, jechaliście już około dwóch godzin.

- Makki-San, wszystko dobrze? - Spytałaś, podchodząc do niego.

- Nie bardzo. - Zatkał sobie usta dłonią.

Powróciłaś do kierowcy i poprosiłaś, by zatrzymał się na najbliższej stacji benzynowej. Kiedy tak też się stało, a Hanamaki jako pierwszy wypadł z pojazdu.

- Robimy półgodzinny postój, możecie sobie pospacerować, a ja.... - Spojrzałaś w bok na atakującego - Makki-San! Nie wymiotuj na chodnik! - Krzyknęłaś, biegnąc w jego stronę.

Iwaizumi i Oikawa usiedli przy stole stojącym na dworze i patrzyli, jak próbowałaś jakoś ogarnąć Takahiro. Kiedy Hanamaki chciał się już położyć na chodniku, złapałaś go w pasie i zaczęłaś ciągnąć w stronę toalet.

- Makki-San! Nie umieraj! - Dużo wysiłku kosztowało cię wrzucanie chłopaka do toalety.

Chcąc nie chcąc, atakujący zaczął "przytulać" kibel, potarłaś swoje skronie i kucnęłaś, głaszcząc go po plecach.

- Miałeś wziąć leki przed wyjazdem.

- Wziąłem. - Burknął, wycierając usta.

- Chyba jednak nie. - Mruknęłaś, podając mu butelkę wody, którą miałaś w swoim plecaku.

- Te tabletki były obrzydliwe...Więc ich nie wziąłem... - Przyznał się, kiedy na ciebie spojrzał.

- Tego się mogłam spodziewać. - zaczęłaś grzebać w kieszonce plecaka - Trzymaj. Masz to wziąć, przy mnie. - Rozkazałaś, podając mu pastylki przeciwwymiotne.

- Muszę?

- Musisz. Nie chce, żebyś ufajdał cały autokar. - Skrzyżowałaś ramiona pod biustem i wyszłaś z toalety, a po chwili obok ciebie pojawił się siatkarz.

Pod twoim czujnym okiem wziął tabletkę i popił wodą, krzywiąc się. Owszem, pastylki nie należały do najsmaczniejszych, jednakże nie chciałaś żeby Takahiro poczuł się jeszcze gorzej. Mogłoby to źle wpłynąć na jego późniejszą grę, podczas obozu. Skoro byłaś menagerką, do twoich obowiązków należało troszczyć się i dbać o drużynę.

- Usiądź sobie, a ja pójdę kupić wodę. Tooru-San, Hajime-San, zwróćcie na niego uwagę.

- Nie jestem dzieckiem. - Nieco się obruszył.

- Ja wiem. - Uśmiechnęłaś się delikatnie.

Weszłaś do sklepu i kupiłaś cztery zgrzewki wody, przy okazji zaciągając do pomocy Matsukawe. Chłopak zabrał od ciebie trzy zgrzewki i zaniósł je do autokaru, a ty szłaś spokojnie za nim.

- Kumi. Cały czas spałaś? - Spytałaś zirytowana, gdy zobaczyłaś śpiącą na fotelu dziewczynę.

- Taa....A co? - Przetarła zaspane oczy, patrząc na ciebie nieprzytomnie.

Illusion || Oikawa Tooru x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz