•Rozdział 6•

3.1K 269 116
                                    

Kocham obrazek w mediach XD♥️♥️

*****************************************

              *Dwa miesiące później*

Twój gips został zdjęty, lecz musiałaś nosić stabilizator na kolanie. Razem z Hajime i jego mamą zdecydowaliście, że nie ma sensu, byś wracała do poprzedniego domu, w którym i tak byłaś sama. Toteż zamieszkałaś, prawdopodobnie na stałe u swojego kuzyna i ciotki. Pozostała sprawa z Kyōtani'm. Wraz z Tooru, Hajime i resztą drużyny omówiliście zaistniałą sytuację i doszliście do wniosku, że nie możecie tego tak zostawić. Z racji tego, że chłopcy będący w drużynie byli swego rodzaju sławni w szkole, do tego ty byłaś dalej przewodniczącą i menagerką, mieliście całkiem spore pole do popisu.

Była właśnie długa przerwa obiadowa, gdzie wasz plan miał się zacząć. Wkręciłaś w to również Kumi, która stojąc obok ciebie była bardzo podekscytowana aktualną sytuacją.

- Uspokój się, bo zacznie coś podejrzewać. Lepiej już idź w kierunku toalet.

- Tak jest, pani kapitan! - Kumi pobiegła wgłąb szkoły.

Schowałaś się za zakrętem i obserwowałaś stojącego nieopodal Hanamaki'ego, który miał cię powiadomić, gdzie dziewczyna będzie na odpowiedniej odległości. Kiedy chłopak dał ci sygnał, wyszłaś zza zakrętu i niby "przypadkiem" wpadłaś na dziewczynę, oblewając jej "super drogą" koszule, sokiem porzeczowym.

- O mój....Bardzo przepraszam! - Zrobiłaś zszokowaną minę, a rudowłosa spojrzała na ciebie wściekle.

- Coś ty do cholery narobiła?! - Wydarła się na ciebie tak, że wszyscy stojący na korytarzu, zaczęli wam się przyglądać.

- Ja....Ja naprawdę nie chciałam!

- Gówno mnie to obchodzi! Cholerna niezdarna! - Krzyknęła i tak jak to miałaś w planach, pobiegła w stronę toalety.

- Mój biedny sok....Że też musiał się tak zmarnować. - Westchnęłaś, a Hanamaki, który do ciebie podszedł, zaczął chichotać.

- Chodźmy zobaczyć jak to się dalej potoczy. - Siatkarz złapał cię za nadgarstek i pociągnął do przodu.

Rudowłosa pędem pobiegła do toalety, ale gdy tylko do niej weszła, można było usłyszeć głośny pisk. Parsknęłaś i przybiłaś żółwika z Kumi, która trzymała w drugiej dłoni puste pudełko.

- Jednak moje szczurki się przydały. - Zaśmiała się głośno.

Z toalety wypadła przerażona dziewczyna i pierwsze co zrobiła to podbiegła do wysokiego, czarnowłosego koszykarza, który rzekomo był jej chłopakiem. Ten wściekły ją od siebie odepchnął i zaczął coś do niej krzyczeć, przy okazji rzucając w nią zdjęciami.

- Czyli jednak udało ci się zrobić zdjęcia. - Pokiwałaś z uznaniem - Dobra robota Matsu-San. - Poklepałaś przyjaciela po ramieniu.

- Wszystko uwiecznione. - Odrzekł z uśmiechem Oikawa, trzymający w dłoni telefon.

- To jeszcze nie wszystko, Tooru-San. - Skrzyżowałaś ramiona pod biustem - Według moim obliczeń, teraz powinna.... - Wściekła dziewczyna spojrzała na ciebie i zaczęła iść w twoją stronę - Chcieć mnie zabić. To narka!

Truchcikiem zbiegłaś po schodach, trzymając się barierki i pobiegłaś na hale, gdzie powinna być już reszta drużyny. Wbiegając na hale, zostałaś już przy samym wejściu gwałtownie pociągnięta w bok i złapana w ramiona kolegi z drużyny. Jak później byłaś w stanie zauważyć, kawałek podłogi tuż przy wejściu, był wypastowany.

Gdy rudowłosa postawiła swoją wysoką szpilkę na śliskim podłożu, ledwo powstrzymałaś się od wybuchu śmiechu, gdy z hukiem padła na podłogę i przejechała po niej kilka metrów do przodu. Zdziwiony Kyōtani obserwował wszystko, stojąc na samym końcu hali z piłką w dłoniach. Pozostawiając tę przykrą sprawę w twoich rękach, nigdy by się nie spodziewał takiej zemsty z twojej strony. Ogólnie to uważał, że po prostu z nią pogadasz czy coś....A tu taka niespodzianka.

- Kyōtani! - Krzyknęła zapłakana i zaczęła biec w stronę chłopaka - Szukałam cię!

Nic nierozumiejący blondyn, stał w miejscu, podczas gdy ona chciała go przytulić.

- Zobacz co ta podła żmija mi zrobiła!

Zaśmiałaś się pod nosem na jej określenie twojej osoby, oparłaś jedną dłoń o biodro i spojrzałaś na nią wyzywająco.

- Odsuń się ode mnie. - Burknął, odpychając ją.

- A-Ale....

- Żadne ale.... - Wtrąciłaś się, stając obok siatkarza i opierając się o jego ramię - Miałaś już swoją chwilę sławy, którą wykorzystałaś w zły sposób. Nie chce mówić o tobie źle, ale się nie da. - Uśmiehnęłaś się do niej złośliwie - Twoje zachowanie w stosunku do Kyōtani'ego nie było fair, a my ci się za to odwdzięczyliśmy.

- Jesteś najbardziej podłą szmatą, jaką kiedykolwiek spotkałam. - Wysyczała, wściekle na ciebie patrząc.

- Oh....Doprawdy? A w lustro patrzyłaś? - Spytałaś z uśmiechem, a dziewczynę wmurowało.

- Jeszcze cię zniszczę! - Warknęła odwracając się na pięcie i poszła w stronę wyjścia, przy którym jeszcze się zatrzymała - Powinnaś zdechnąć w tym szpitalu, suko!

Pokręciłaś głową z uśmiechem, choć słowa rudowłosej cię dotknęły. Nie dałaś po sobie tego jednak poznać.

- Krzyżyk na drogę! - Krzyknęłaś za nią - Już? Lepiej ci? - Te słowa skierowałaś już w stronę Kyōtani'ego.

- Ja....Dzięki. - Odparł, lekko czerwony na policzkach - Że....Naraziłaś się jej dla mnie.

- Nie ma za co, przecież....Dla przyjaciół wszystko, prawda?

Oikawa wraz z Iwaizumim, stojący na drugim końcu hali przyglądali ci się. Tooru się uśmiechał, a Iwaizumi nie mógł się nadziwić skąd u ciebie było tyle zapału by pomagać swoim przyjaciołom, nawet jeśli narażałabyś tym samym siebie.

- Ona jest zdecydowanie zbyt dobra. - Westchnął Oikawa, krzyżując ramiona na torsie - Jej przyszły chłopak będzie cholernym, największym szczęściarzem na świecie. - Hajime zauważył, jak jego przyjaciel po wypowiedzeniu tych słów, lekko, niemalże niewidocznie posmutniał.

Spoglądał to na ciebie to na Tooru, nie wiedząc co ma odpowiedzieć.

~•••~

Położyłaś się na łóżku z zamiarem zaśnięcia, opatuliłaś szczelnie kołdrą i zawiesiłaś swoje spojrzenie na suficie.
Nawet nie wiedzieć kiedy, usnęłaś wraz z chwilą, gdy na parapecie okna po stronie zewnętrznej usiadły dwa gołębie, zaczynające ci się przyglądać i cicho gruchać.

Znalazłaś się w jakimś jasnym pomieszczeniu, o dziwo, wszystko było czarno-białe i....Niewyraźne. Ostrożnie się rozejrzałaś, nieświadoma tego, że to był sen. Widziałaś łóżko, na którym leżała postać. Zmrużyłaś oczy, chcąc wyostrzyć wzrok, lecz na marne.

- Brakuje nam ciebie, wiesz? - Usłyszałaś lekko zniekształcony głos.

Zmarszczyłaś brwi próbując rozpoznać ową osobę, jednak nie byłaś w stanie dostrzec twarzy. Przekrzywiłaś głowę w bok, chcąc podejść, ale nie byłaś w stanie zrobić nawet kroku. Usłyszałaś stukanie o szybę, zwróciłaś głowę w tamtą stronę, dostrzegając dwa gołębie. Skądś je kojarzyłaś.

W chwili, gdy dałaś radę poruszyć ręką, wróciłaś do rzeczywistości. Patrzyłaś nieobecnym wzrokiem na swoją dłoń, wyciągniętą w stronę sufitu.

- To....To tylko sen.... - Mruknęłaś do siebie i podskoczyłaś na łóżku przestraszona, gdy coś zapukało w okno.

Spojrzałaś tam. Te same dwa gołębie, które znajdowały się w twoim śnie. Stanęłaś na równe nogi i podeszłaś do okna, a gdy twoje palce zetknęły się ze szkłem, ptaki odleciały. Zgryzłaś wargę i odwracając się, wróciłaś do łóżka by podjąć się próby kolejnego zaśnięcia. Tym razem jednak, nie śniło ci się nic. A bynajmniej, nic nie pamiętałaś.

*****************************************

Illusion || Oikawa Tooru x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz