XLVIII ~ Dobranoc

297 25 14
                                    

• Anna •

Jak czuje się człowiek tuż przed bitwą? Chyba niedługo się o tym przekonam. Minęły cztery krótkie dni i teraz od 21 grudnia dzieliło nas tylko 48 godzin. Na początku się nie denerwowałam, ale zaczęłam dostrzegać to, że dużo osób dla mnie ważnych może zginąć. Merkucjo, Leonard, Naria, Marry... Severus. O niego bałam się najbardziej. Bałam się tak bardzo, że zapominałam o tym, że ja też mogę umrzeć. Za każdym razem, jak o tym myślałam, czułam zimny pot na karku.

Cały czas przygotowywałam wampiry. I... męczyłam się ze Snape'm. Wyraźnie mnie unikał, ale gdy już byliśmy w jednym pomieszczeniu, patrzył się na mnie i odwracał wzrok, gdy tylko zwróciłam mu uwagę. Brakowało mi go. Naprawdę. Potrzebowałam kogoś, kto wesprze mnie teraz i powie, że jakoś damy radę. Chociaż znając go, to powiedział by, że mam się odczepić i nie zamartwiać się, bo i tak zginę.

Było już po piętnastej, kiedy wracałam z mojego pałacu do Hogwartu. Spacerowałam sobie przez Zakazany Las, próbując nie myśleć o bezbronnych sarenkach. Jak na złość co jakiś czas pojedyncze sztuki przebiegały koło mnie i patrzyły na mnie wielkimi oczami. Czułam się tak okropnie.

Byłam już blisko Hogwartu, gdy na mojej drodze stanął Marry. Jednorożec przywitał się ze mną i nic nie mówiąc, podarował mi kilka swoich włosów. Zdziwiłam się, ale nie zareagowałam. Najwyraźniej ma dużo spraw na głowie albo nie chce mnie męczyć. Obie opcje były bardzo prawdopodobne.

Trzy klany wampirów zdecydowały się do nas dołączyć i jesteśmy ich pewni w stu procentach. No może w dziewięćdziesięciu, bo z wampirami nigdy nie wiadomo. Ale to bardzo dobra wiadomość. Chociaż z tego co mi mówił Merkucjo, są to dość nieliczne grupy.

Moje kroki odbijały się cichym echem od ścian Hogwartu. Czułam się dużo lepiej, ale czasami miałam napady złości, jednak szybko umiałam się uspokoić. Nie nadwyrężałam swojej mocy, wolałam ją zostawić do walki. Nacisnęłam klamkę od kwater Mistrza Eliksirów i weszłam do środka.

Zastał mnie ostatnio częsty widok, czyli Severus siedzący w fotelu z książką i popijający Ognistą Whisky. Standardowo usiadłam na przeciwko i patrzyłam na płomienie w kominku. Chwilę później poczułam jego wzrok. Jak zwykle.

- Severusie. - drgnął i odwrócił wzrok na litery w książce. Nie odezwał się, więc kontynuowałam. - Ilu ich będzie? Śmierciożerców.

Powoli zamknął książkę i odłożył ją na stolik.

- Setki tysięcy.

Spojrzałam na niego i kiwnęłam głową.

- Jakie mamy szanse?

- Nikłe.

Uśmiechnęłam się gorzko. Przeczesałam włosy ręką i oparłam łokieć o kolano, które miałam założone na drugą nogę.

- Niemożliwe. - odparłam, patrząc mu prosto w oczy. - Możliwe, że jest nas mniej, ale... My mamy wolę walki.

Prychnął i napił się ze szklanki.

- Kto ma, to ma. Tak często latasz do pałacu, że nawet nie zauważyłaś całego Zakonu w tej śmiesznej żałobie. Zachowują się tak, jakbyśmy już przegrali. Dlatego mówię, że nasze szanse są NIKŁE. Z takim podejściem nikt nie jest w stanie wygrać.

Zmarszczyłam brwi.

- A Dumbledore nic z tym nie robi?

- Jak widać nie, chyba nie ma na nich pomysłu.

- Może potrzebny jest im jakiś zastrzyk energii? - zamyśliłam się. - Są w zbyt wielkiej rutynie. Wiem! - krzyknęłam uradowana z pomysłu. - To będzie z korzyścią dla mojego klanu i dla nich. Mamy jeden dzień. Nic się nie stanie, jak część uczniów i nauczycieli zrobi sobie wolne. W Zakazanym Lesie mogliby poćwiczyć razem z moimi wampirami. To na pewno by ich rozbudziło.

- Na pewno ucieszą się na myśl, iż będą w jednym miejscu z krwiożerczymi bestiami. - sarknął.

- Nie powiedziałam, że mają się cieszyć. Mogą być nawet skrajnie przerażeni. Chcę tylko żeby się obudzili. Pojutrze wojna. A tak poza tym, ja się cieszę, jak mogę być w jednym miejscu z krwiożerczą bestią. - spojrzałam wymownie na profesora, na co ten odwrócił głowę, ale widać było, że lekko się uśmiechnął.

- Idziesz z tym do Dumbledora? - spytał.

- Nie. Nie musi wszystkiego wiedzieć. Nic się nie stanie, jak powiem mu to jutro rano. - teraz to ja nie spuszczałam wzroku z Severusa. - Może pójdziemy na spacer?

Wyraźnie się tego nie spodziewał, bo jego odpowiedzią było:

- Co?

Zachichotałam i wstałam z fotela, narzucając na siebie białą pelerynę.

- Idziemy na spacer, Severusie. Tylko weź coś na siebie, bo zamarzniesz.

•••••••••

Przechadzaliśmy się po błoniach w towarzystwie sów, które przelatywały nad naszymi głowami. Zrobiło się już dość ciemno, ale mi, jak zwykle, to nie przeszkadzało. Usiedliśmy w tym samym miejscu co ostatnio, przy jeziorze. Severus różdżką zaczarował ziemię tak, aby nie była zimna. Oparłam głowę o ramię profesora, a ten nie zareagował. Poraz kolejny byłam potwornie zmęczona.

Snape pomyślał, że zasnęłam. Wywnioskowałam to, bo zaczął mnie głaskać po głowie, czego normalnie by nie zrobił. Całą siłą powstrzymywałam się od błogiego westchnięcia. Uwielbiałam, jak ktoś się bawił moimi włosami.

Niespodziewanie Severus pochylił się nade mną i pocałował w czoło.

- Dobranoc. - usłyszałam szept, a potem zostałam ponownie ucałowana.

Gdy po raz trzeci czarnowłosy przybliżył się do mnie, nagle podniosłam głowę, w konsekwencji pocałował mnie w usta.

- Dobranoc. - powiedziałam i po prostu zasnęłam.

• • • • • • •

O nie. Ferie mi się skończyły i tak się cieszę, że jutro nie mam żadnego sprawdzianu, bo nie dałabym rady.

Tym razem musiałam zrobić pracę do klasy na gazetkę i zajęło mi to 8 godzin. 😮 Poniżej macie efekty.

 😮 Poniżej macie efekty

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


8★ to NOWY ROZDZIAŁ

~Aniolekka

Sevann♥Severus Snape i dziewczyna z mugoliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz