XXIII

669 48 10
                                    

W końcu stanęliśmy pod moim zamkiem.

- Wiem, że może z zewnątrz nie wygląda to zbyt okazale, ale w środku to co innego profesorze.

- A co wszyscy tutaj co chodzą i tak się dziwnie na nas patrzą to...
- Wampiry. - odparłam.

- Co?! Zwariowałaś?!

- Ach. Powtarza się Pan. Jak byliśmy w Hogwarcie też Pan tak się darł. Spokojnie, nic nam nie zrobią, jestem księżniczką. - usmiechnęłam się wrednie.

- No tak. Cholerną Księżniczką. -prychnął.

- A jak spróbują Pana zaatakować to mam moje sztylety.

Spojrzał na mnie spodełba. Powoli zbliżaliśmy się do drzwi pałacu.

- Och, Anno! - pobiegł do nas brunet w okularach. W wieku Merkucja.

- To Ty Leonardzie?*

- Ach. Pamiętasz mnie! To świetnie... ale, ja nie za bardzo mam teraz czas... tylko... ja, hm...

- Dobrze, spokojnie Leo. Pogadamy potem. Okej?

- Tak, tak. Jasne. To... cześć.

Już go nie było. Jest bardzo nieśmiały. Nic się nie zmienił od wspomnień.

- Dziwny gościu. - powiedział Snape.

Może to Ty jesteś dziwny? - spytałam, gdy wchodziliśmy do zamku.

- Nie wydaje mi się żebyśmy byli na...

Nie dokończył bo zatrzymał się w pół kroku.

- No. Mówiłam, że od środka wygląda lepiej. A poza tym ja będę mówiła do Ciebie Severus.

- Jeszcze jedno słowo, a...

- Severus, Severus, Severus... - wspinałam się po schodach w stronę mojego laboratorium, a za mną Snape ze wściekłą miną mordercy.

Stanęliśmy przed szklanymi drzwiami. Dotknęłam dłonią kryształową klamkę.

- Dzień dobry, Anno! - rozległ się głos z nikąd.

- Co to było? - spytał Snape.

- To mój komputer. - spojrzał na mnie z ukosa. - Ach. Zapomniałam, że jesteście tacy zacofani.

- Nie pozwalaj sobie!

- Och. Niech Pan to przeczyta, jeśli chce zrozumieć o czym mówię. - przywołałam książkę pt.: "Magia XXI wieku w dużym skrócie".

Severus chwilę przeglądał strony i schował lekturę pod poły płaszcza.

Mój pokój urządzony był dość jasno i nowocześnie. Ściany w kolorze moich zimnych oczu idealnie pasowały do białych dodatków. Po prawej stronie stało wielkie łóżko z mnóstwem poduszeczek, a naprzeciwko mnie, przy oknie znajdowało się małe biurko z lampką w kształcie pióra.

Zaprowadziłam Snape'a do drzwi po mojej lewej stronie, gdzie znajdowała się moja pracownia. Weszliśmy do pomieszczenia, które było podzielone na segmenty przez znajdujące się tam półki z naprawdę przeróżnymi rzeczami. Również tymi, które nie są spotykane nawet na Nokturnie, m. in. skrzydła wróżek i elfów, rogi pegazojednorożców lub też kryształy księżycowe. Na samym końcu laboratorium był stolik, kociołki i inne potrzebne przedmioty do przygotowania eliksirów oraz szklana gablotka, w której unosił się jeden niebieski eliksir.

- O cholera. - zaklnęłam i szybko podeszłam do gablotki. Został tyko jeden. Muszę zrobić ich więcej.

- Coś się stało?

- Tak jakby, ale tym zajmiemy się potem. Najpierw zróbmy lekarstwa.

- Skąd masz te wszystkie rzeczy? Z niektórymi nigdy się nie spotkałem.

- Sama nie wiem. Niektóre rzecze przynosił mi Merkucjo od swojej żony Elizabeth, która jest elfem. - zaczęłam rozkładać ingrediencje na blacie. - A inne gdzieś znalazłam lub dostałam w prezencie, jak komuś nie były potrzebne.

- Uważasz, że komuś mogą nie być potrzebne rogi pegazojednorożców? - prychnął.

- Nie takie rzeczy się widziało. - zaśmiałam się.

Coraz lepiej się dogadujemy, to dobry znak. On naprawdę nie jest straszny. Lubię ten jego charakterek.

- Chyba wiesz jak się robi takie eliksiry lecznicze? - spytałam.

- Nie rozśmieszaj mnie. Za kogo Ty mnie masz?

- Za Starego, gburowatego dziada...

- Słucham?!

- ... który jest wspaniałym Mistrzem Eliksirów. - usmiechnęłam się szeroko.

- Masz naprawdę dziwne poczucie humoru.

- Nie bardziej niż Ty.

Zabraliśmy się za eliksiry i po nie całej godzinie skończyliśmy. Podeszłam do czarnego panelu w rogu pokoju i nacisnęłam jeden z przycisków.

- Merkucjo Loreno, czym mogę służyć? - odezwał się męski głos.

- Eliksiry są już gotowe. Możesz je odebrać... Panie Loreno.

- Ach. To Ty Anno. Okej. Zaraz będę.

Po dosłownie 10 sekundach do laboratorium wparował Merkucjo ubrany w kremowy garnitur i w tym samym kolorze płaszcz, do połowy łydek.

- Trzymaj. 10 sztuk, tak jak prosiłeś. - podałam mu fiolki w małym pudełku.

- Dzięki. - spojrzał na Snape'a. - A to kto? Kolega do towarzystwa? - uśmiechnął się ironicznie.

W myślach zrobiłam Facepalm.

- Nie. To jest Severus Snape, Mistrz Eliksirów. Nauczyciel w Hogwarcie, czarodziej.

- Och, miło mi. A mnie nie przedstawisz? - spytał Merkucjo z udawanym smutkiem.

- Pff. Merkucjo Loreno, mój doradca wojskowy. Wampir. Jego żoną jest elf - Elizabeth. A tak w skrócie, oto przed tobą Severusie stoi pełnoprawny, dyplomowany Idiota.

- No wiesz co? Jak to mówią w twoim świecie? A, tak. Foch. - wyszedł z moich komnat.

- Kretyn. - powiedziałam cicho, uśmiechając się.

- Mogę wrócić do Hogwartu? Jakbym musiał Cię pytać o zgodę... - prychnał Severus.

- Nie, nie możesz. Mamy jeszcze jedno zadanie. Widzisz ten jeden eliksir w gablotce? Jest on dla mnie bardzo ważny i potrzebuje go więcej. Oto ingrediencje. - podałam mu kartkę.

☆ garść śniegu
☆sproszkowany róg pegazojednorożca
☆jad z kłów Anny
☆8 kostek lodu
☆3 anielskie pióra
☆8 diamentów
☆kryształ księżycowy
☆3 krople krwi Anny

- Skąd, do cholery, mam wziąć...

- Spokojnie, mam to wszystko. - spojrzał na mnie niewyraźnie. - Lepiej nie pytaj. Trzeba je dodawać do kryształowego kociołka w takiej kolejności w jakiej są spisane i używamy tylko szklanych naczyń, lejków, itd. A na koniec wlewamy do specjalnej kryształowej fiolki ze szklanym koreczkiem. Wszystko jest w szafce obok. - wskazałam na mebel.

- Ty masz to wszystko zaplanowane. - powiedział podejrzliwie.

- Może to dziwnie wyglądać, ale bardzo długo męczyłam się z tym eliksirem, więc wszystko musi być gotowe.

- Powiedzmy, że ci wierzę. Zabierajmy się do roboty.

¤ ¤ ¤ ¤ ¤ ¤ ¤ ¤ ¤

Miałam pewne problemy i nie mogłam wstawić rozdziału, ale w końcu jest.

Aniolekka

Sevann♥Severus Snape i dziewczyna z mugoliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz