W końcu stanęliśmy pod moim zamkiem.
- Wiem, że może z zewnątrz nie wygląda to zbyt okazale, ale w środku to co innego profesorze.
- A co wszyscy tutaj co chodzą i tak się dziwnie na nas patrzą to...
- Wampiry. - odparłam.- Co?! Zwariowałaś?!
- Ach. Powtarza się Pan. Jak byliśmy w Hogwarcie też Pan tak się darł. Spokojnie, nic nam nie zrobią, jestem księżniczką. - usmiechnęłam się wrednie.
- No tak. Cholerną Księżniczką. -prychnął.
- A jak spróbują Pana zaatakować to mam moje sztylety.
Spojrzał na mnie spodełba. Powoli zbliżaliśmy się do drzwi pałacu.
- Och, Anno! - pobiegł do nas brunet w okularach. W wieku Merkucja.
- To Ty Leonardzie?*
- Ach. Pamiętasz mnie! To świetnie... ale, ja nie za bardzo mam teraz czas... tylko... ja, hm...
- Dobrze, spokojnie Leo. Pogadamy potem. Okej?
- Tak, tak. Jasne. To... cześć.
Już go nie było. Jest bardzo nieśmiały. Nic się nie zmienił od wspomnień.
- Dziwny gościu. - powiedział Snape.
Może to Ty jesteś dziwny? - spytałam, gdy wchodziliśmy do zamku.
- Nie wydaje mi się żebyśmy byli na...
Nie dokończył bo zatrzymał się w pół kroku.
- No. Mówiłam, że od środka wygląda lepiej. A poza tym ja będę mówiła do Ciebie Severus.
- Jeszcze jedno słowo, a...
- Severus, Severus, Severus... - wspinałam się po schodach w stronę mojego laboratorium, a za mną Snape ze wściekłą miną mordercy.
Stanęliśmy przed szklanymi drzwiami. Dotknęłam dłonią kryształową klamkę.
- Dzień dobry, Anno! - rozległ się głos z nikąd.
- Co to było? - spytał Snape.
- To mój komputer. - spojrzał na mnie z ukosa. - Ach. Zapomniałam, że jesteście tacy zacofani.
- Nie pozwalaj sobie!
- Och. Niech Pan to przeczyta, jeśli chce zrozumieć o czym mówię. - przywołałam książkę pt.: "Magia XXI wieku w dużym skrócie".
Severus chwilę przeglądał strony i schował lekturę pod poły płaszcza.
Mój pokój urządzony był dość jasno i nowocześnie. Ściany w kolorze moich zimnych oczu idealnie pasowały do białych dodatków. Po prawej stronie stało wielkie łóżko z mnóstwem poduszeczek, a naprzeciwko mnie, przy oknie znajdowało się małe biurko z lampką w kształcie pióra.
Zaprowadziłam Snape'a do drzwi po mojej lewej stronie, gdzie znajdowała się moja pracownia. Weszliśmy do pomieszczenia, które było podzielone na segmenty przez znajdujące się tam półki z naprawdę przeróżnymi rzeczami. Również tymi, które nie są spotykane nawet na Nokturnie, m. in. skrzydła wróżek i elfów, rogi pegazojednorożców lub też kryształy księżycowe. Na samym końcu laboratorium był stolik, kociołki i inne potrzebne przedmioty do przygotowania eliksirów oraz szklana gablotka, w której unosił się jeden niebieski eliksir.
- O cholera. - zaklnęłam i szybko podeszłam do gablotki. Został tyko jeden. Muszę zrobić ich więcej.
- Coś się stało?
- Tak jakby, ale tym zajmiemy się potem. Najpierw zróbmy lekarstwa.
- Skąd masz te wszystkie rzeczy? Z niektórymi nigdy się nie spotkałem.
- Sama nie wiem. Niektóre rzecze przynosił mi Merkucjo od swojej żony Elizabeth, która jest elfem. - zaczęłam rozkładać ingrediencje na blacie. - A inne gdzieś znalazłam lub dostałam w prezencie, jak komuś nie były potrzebne.
- Uważasz, że komuś mogą nie być potrzebne rogi pegazojednorożców? - prychnął.
- Nie takie rzeczy się widziało. - zaśmiałam się.
Coraz lepiej się dogadujemy, to dobry znak. On naprawdę nie jest straszny. Lubię ten jego charakterek.
- Chyba wiesz jak się robi takie eliksiry lecznicze? - spytałam.
- Nie rozśmieszaj mnie. Za kogo Ty mnie masz?
- Za Starego, gburowatego dziada...
- Słucham?!
- ... który jest wspaniałym Mistrzem Eliksirów. - usmiechnęłam się szeroko.
- Masz naprawdę dziwne poczucie humoru.
- Nie bardziej niż Ty.
Zabraliśmy się za eliksiry i po nie całej godzinie skończyliśmy. Podeszłam do czarnego panelu w rogu pokoju i nacisnęłam jeden z przycisków.
- Merkucjo Loreno, czym mogę służyć? - odezwał się męski głos.
- Eliksiry są już gotowe. Możesz je odebrać... Panie Loreno.
- Ach. To Ty Anno. Okej. Zaraz będę.
Po dosłownie 10 sekundach do laboratorium wparował Merkucjo ubrany w kremowy garnitur i w tym samym kolorze płaszcz, do połowy łydek.
- Trzymaj. 10 sztuk, tak jak prosiłeś. - podałam mu fiolki w małym pudełku.
- Dzięki. - spojrzał na Snape'a. - A to kto? Kolega do towarzystwa? - uśmiechnął się ironicznie.
W myślach zrobiłam Facepalm.
- Nie. To jest Severus Snape, Mistrz Eliksirów. Nauczyciel w Hogwarcie, czarodziej.
- Och, miło mi. A mnie nie przedstawisz? - spytał Merkucjo z udawanym smutkiem.
- Pff. Merkucjo Loreno, mój doradca wojskowy. Wampir. Jego żoną jest elf - Elizabeth. A tak w skrócie, oto przed tobą Severusie stoi pełnoprawny, dyplomowany Idiota.
- No wiesz co? Jak to mówią w twoim świecie? A, tak. Foch. - wyszedł z moich komnat.
- Kretyn. - powiedziałam cicho, uśmiechając się.
- Mogę wrócić do Hogwartu? Jakbym musiał Cię pytać o zgodę... - prychnał Severus.
- Nie, nie możesz. Mamy jeszcze jedno zadanie. Widzisz ten jeden eliksir w gablotce? Jest on dla mnie bardzo ważny i potrzebuje go więcej. Oto ingrediencje. - podałam mu kartkę.
☆ garść śniegu
☆sproszkowany róg pegazojednorożca
☆jad z kłów Anny
☆8 kostek lodu
☆3 anielskie pióra
☆8 diamentów
☆kryształ księżycowy
☆3 krople krwi Anny- Skąd, do cholery, mam wziąć...
- Spokojnie, mam to wszystko. - spojrzał na mnie niewyraźnie. - Lepiej nie pytaj. Trzeba je dodawać do kryształowego kociołka w takiej kolejności w jakiej są spisane i używamy tylko szklanych naczyń, lejków, itd. A na koniec wlewamy do specjalnej kryształowej fiolki ze szklanym koreczkiem. Wszystko jest w szafce obok. - wskazałam na mebel.
- Ty masz to wszystko zaplanowane. - powiedział podejrzliwie.
- Może to dziwnie wyglądać, ale bardzo długo męczyłam się z tym eliksirem, więc wszystko musi być gotowe.
- Powiedzmy, że ci wierzę. Zabierajmy się do roboty.
¤ ¤ ¤ ¤ ¤ ¤ ¤ ¤ ¤
Miałam pewne problemy i nie mogłam wstawić rozdziału, ale w końcu jest.
Aniolekka
CZYTASZ
Sevann♥Severus Snape i dziewczyna z mugolii
FanficZ pozoru zwykła dziewczyna pojawia się w magicznym świecie czarodziejów. Jaka jest jej historia? Czy jedynym problemem będzie powrót do domu? Tego dowiecie się czytając tę książkę...