XLVI ~ Wyjaśnienia

243 21 3
                                    

• Nathaniel •

Moje Słońce leżało na łóżku w swojej sypialni. Ania była bardzo blada, ale wyglądała lepiej niż, gdy zobaczyłem ją w moim zamku. Biedny skarb...

- Gadaj, co się stało? - warknął jej kochaś od siedmiu boleści. Co ona w nim widzi?

Odchyliłem się na krześle, tak jak to miałem w zwyczaju i spojrzałem na całą trójkę spod gęstych, jasnych rzęs.

- Kontrolę przejęła nad nią druga strona. Ta, że tak się wyrażę, wampirza. Ja... Ten eliksir, który pożyczyłem... - na to słowo Merkucjo prychnął, ale nie skomentowałem tego. - ... prawdopodobnie nie tylko działa wzmacniająco i leczniczo, ale także łączy jej bardziej... krwiożerczą stronę z tą typowo magiczną. Brak tego łącznika najwyraźniej spowodował, że jedna ze stron przejęła kontrolę i to w tak okropny sposób... - westchnąłem, a potem spojrzałem na nich surowo. - Wydaje mi się, że mówiliście jej, iż powinna używać tej mikstury za każdym razem, gdy poczuje się gorzej. To był błąd. Bardzo kosztowny. Tak duże ilości nie były jej potrzebne. Ona się uzależniła! Prawdę mówiąc, sądzę, że Aneczka poradzi sobie bez tego... paskudztwa. Jest potężna.

Siedzieli cicho i wyglądali na winnych. No może z wyjątkiem Snape'a. Ten wyglądał, jakby chciał ich zabić. Chyba naprawdę coś do siebie czuli. Ponownie westchnąłem.

- Ta krew. To, jak powinniście zauważyć, krew jakiegoś zwierzęcia. Bezbronnego zwierzęcia. - zdumione westchnienie rozbawiło mnie. - Tak. Kotek ma pazurki i nie jest tak niewinny. Jednak nie dziwię się. To wszystko wasza wina. - Leonard spuścił głowę, a Merkucjo patrzył na mnie nieugięty. Czarnowłosy chyba zrozumiał, że nie mówię o nim, więc nie zareagował. - Jeszcze jedno. To nie była jej jedyna ofiara tej nocy. - uśmiechnąłem się złowieszczo. - Wilkołak. Od razu to wyczułem, gdy tylko wparowała do mojego laboratorium. Tego smrodu nie da się z niczym innym pomylić. - wzdrygnąłem się, a dwa wampiry wyraźnie się rozweseliły. W końcu mamy wspólnego wroga.

Usłyszałem cichy jęk dochodzący z łóżka Anny. Najwyraźniej zaczęła się budzić.

- To tyle. Będę się zbierał. - wstałem i skierowałem się do drzwi. Nie zatrzymywali mnie. - Jak się obudzi... Powiedźcie, żeby jeszcze do mnie wpadła. - uśmiechnąłem się kokieteryjnie i zamknąłem za sobą drzwi.

• Anna •

Jaki okropny ból. Czułam się tak, jakby przez całe ciało lała mi się lawa, ale... po niej następowało ukojenie. Moja krew zamarzła, ale zmysły się rozbudziły. Ostre światło padło na moje powieki. Kiedy już się przyzwyczaiłam, powoli otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą trzy znajome twarze.

- Co się stało? - nigdy nie pomyślałam, że mój głos może być tak zachrypnięty. Odkaszlnęłam.

- Straciłaś kontrolę. - szepnął Leonard i więcej się nie odezwał.

Czekałam na dalsze wyjaśnienia, ale najwyraźniej żaden z wampirów nie zamierzał nic powiedzieć. Zerknęłam na Severusa, a ten patrzył wściekły na pozostałą dwójkę.

- I ona ma wam ufać? Jesteście takimi najlepszymi przyjaciółmi. Jeśli nie wytłumaczcie jej wszystkiego, to ja to zrobię, a potem poznacie, jak to jest walczyć ze śmierciożercą, który takich jak wy zabijał machnięciem różdżki. - profesor syknął takim tonem, że mimowolnie zadrżałam.

Merkucjo spojrzał na mnie, mruknął coś, co brzmiało jak "Niech będzie" i usiadł na krześle obok łóżka, a chwilę potem tak samo zrobił Leo.

Mistrz Eliksirów nie ruszył się z miejsca, a stał tak blisko, że czułam jak jego szaty czasami ocierają się o moją poduszkę, gdy wiatr rozwiewa je delikatnie, wpadając przez uchylone okno.

Czeka mnie chyba długa rozmowa.

••••••

Siedziałam w łóżku, oczy miałam szeroko otwarte, a oddech urywany. Merkucjo i Leonard przekazali mi wszystko, łącznie z tym, że przyniósł mnie tutaj Nathaniel. Gdy na początku wszystko usłyszałam, stwierdziłam, że rzeczywiście nie pamiętam, gdzie znajdowała się kryjówka Łowcy, ani gdzie dokładnie byłam. Potem uderzyła mnie kolejna rzecz.

Zabiłam niewinną sarenkę. Przypomniałam sobie większą część tego, co działo się poprzedniej nocy.

Wtedy nie przejmowałam się, że zabiłam dwa stworzenia, chociaż wilkołaka nie było mi żal, tylko zajmowałam się krwią na moim ubraniu. Przypomniałam sobie moje myśli, w których priorytetem było "ZABIĆ".

Opadłam bezsilnie na łóżko i niespodziewanie usłyszałam drwiący głos.

- Ty masz pokierować setki wampirów i pomóc czarodziejom w pokonaniu Czarnego Pana, a rozpaczasz nad zabiciem jednego zwierzęcia? Żałosne. - ten głos wydobył się z ust Snape'a.

Miał rację. To wojna. Ale... Ta ofiara nie była potrzebna. Zupełnie nie!

Poczułam, jak ktoś podnosi mnie z łóżka i trzyma na rękach. Szybko otworzyłam oczy i z zaskoczeniem zobaczyłam profesora.

- Nie patrz tak na mnie. Potrzebujesz chwili z dala od tych... - z niesmakiem spojrzał na dwóch mężczyzn. - Tych tutaj. Zapewne nie mają nic przeciwko. A nawet jeśli mają, to nie interesuje mnie ich zdanie. - uśmiechnął się wrednie i wyniósł mnie z pokoju.

Nie odzywałam się, tylko wtuliłam w niego, a głowę oparłam o ramię, nosem ocierając się o jego szyję. Nic nie zrobił na ten gest, więc spokojnie przymknęłam oczy i... Zasnęłam.

• • • • • • • •

Jak sam tytuł mówi, w tym rozdziale były wyjaśnienia, dlatego też rozdział spokojny, ale mam nadzieję, że nie przerażająco nudny :')

Chyba kiedyś się już o to pytałam, ale zrobię to jeszcze raz.

Co sądzicie o Nathanielu? Wtedy była trochę inna z nim sytuacja, więc jestem ciekawa, czy może coś się zmieniło xD

6★ to NOWY ROZDZIAŁ

~Aniolekka

Sevann♥Severus Snape i dziewczyna z mugoliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz