Rozdział 16

3 1 0
                                    

Wiktoria rozmawiała wczoraj z mamą do późna, ale nawet to nie przeszkodziło jej wstać w dobrym humorze. Postanowiła dzisiaj ubrać  spódniczkę w czarno białe paski, białą bluzkę z krótkim, a na to skórzaną kurtkę, włosy zostawiła rozpuszczone i zrobiła lekki makijaż. Sama się zdziwiła, że odważyła się tak ubrać. Zeszła do kuchni, gdzie czekała już na nią kawa zrobiona przez mamę, a obok leżały kanapki "kochana jest"- pomyślała. Wypiła bez pośpiechu kawę, po czym udała się umyć zęby. Po 10 minutach miała już na nogach swoje fluxy, a w ręku słuchawki. Dzień zapowiadał się dość ciepło, co jeszcze bardziej poprawiało jej humor.

Po przyjeździe do szkoły przywitała się ze swoją przyjaciółką, która już na nią czekała.
- Rozmawiałaś z mamą ?- zapytała Kornelia
- Ciebie też miło widzieć- odpowiedziała Wiktoria z szerokim uśmiechem
- Ej no mów
- Ładna dziś pogoda prawda?
- Czyli rozmawiałaś?
- Jeju tak rozmawiałam
- I jak i jak ??? - wykrzykiwała zadowolona Kornelia
- Mamy załatwić alko na urodziny mama załatwi resztę
- Wiktoria?
- Tak może przyjść - zaśmiała się
- No i zajebiście
- Czemu cię to tak cieszy ? Jeszcze nie wiem czy chce przyjść
- Bo może w końcu znajdziesz do cholery szczęście i nie będziesz mi dupy zawracać- zaśmiała się Kornelia
- No śmieszne wiesz - odpowiedziała sarkastycznie Wiktoria, po czym ruszyły na lekcje

Na długiej przerwie Wiktoria postanowiła pogadać z Brunem. Trochę się bała, ale czuła że ma siłę i odwagę, żeby to zrobić. Nie musiała daleko szukać. Stał przed szkołą z kumplami. Chciała zrezygnować. Wiedziała, że mogą być z tego problemy, ale jednak coś jej kazało iść. Kiedy była już koło nich nagle zrobiło się cicho. Tak cicho, że aż bolało.
- Hej Wiktoria. - odezwał się Bruno
- Możemy pogadać? - zapytała niepewnie Wiktoria
- No jasne.
- A to kto Bruno twoja nowa zdobycz?- powiedział śmiejąc się jeden z kolegów.
Jej humor momentalnie zniknął. Dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej? Jak mogła dać się tak ośmieszyć. Jak mogła być tak naiwna?
Spojrzała na Bruna. Zauważyła, że miał zaciśnięte pięści.
- Możesz się kurwa zamknąć?! - syknal agresywnie
Wiktoria odwróciła się i pobiegła przed siebie. Miała w sobie tyle emocji. Chciała się zapaść pod ziemię. Nigdy chyba nie czuła się tak okropnie. Nie rozumiała nic. Pobiegła do parku usiadła na ławce i zaczęła płakać. Płakać jak małe dziecko.

Bruno nie wiedział co robić. Przecież to nie była prawda. Nigdy nie uważał Wiktorii za jedną z wielu. Nie wiedział, czy ma za nią pobiec, bo bał się, że będzie gorzej. Podszedł do niego jego kolega.
- Co jest ?
- Nie wiem czy mam za nią iść. Boję się o nią. Kurwa
- Lubisz ją nie ?
- Jest wyjątkowa. Inna niż te wszystkie. I nigdy jej nie uważałem za jedną z wielu do cholery. Zabije tego gnojka
- Leć za nią ja się nim zajmę.
- Ale ...
- Zależy ci na niej ? To biegnij kurwa
Bruno nie zastanawiał się dłużej. Wiedział gdzie mogła pobiec. I nie mylił się. Z daleka zauważył Wiktorię na ławce. I z daleka też zauważył, że płacze. Zatrzymał się. Był zły. Zły na siebie, że pozwolił doprowadzić ją do takiego stanu. I to jeszcze przez własną głupotę. Podszedł do niej i usiadł obok.
- Wiktoria proszę nie płacz
- A ja proszę idź sobie.
- Przepraszam.
- Co mi po twoim przepraszam? Miałeś zamiar ze mnie zrobić dziwkę i ty mi potrafisz powiedzieć przepraszam?! Wiesz... Odejdź.
- Wiktoria ale...
- Odejdź proszę - powiedziała cicho
- Dlaczego nie dasz mi dojść do słowa?
Wiktoria nie mogła tego znieść. Wstała i ruszyła w stronę stawu. Bruno od razu zerwał się za nią po chwili złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- To nie tak rozumiesz ?
- Puść mnie.
- Nie dopóki mnie nie wysłuchasz.
- Puść mnie albo zacznę krzyczeć.
- Wiktoria kurwa nigdy nie uważałem cię za jedną z wielu rozumiesz? Jesteś wyjątkowa. Inna niż wszystkie. Widzę to. Nie lecisz na moją kasę jak każda. Jak byś wcale nie zwracała na nią uwagi. Od momentu kiedy zacząłem z tobą rozmawiać wiem, że chce z tobą czegoś więcej. I nie na noc dwie czy miesiąc. Chcę być przy tobie i chronić cię rozumiesz ? Kocham cię.
Wiktoria zamarła. On... On właśnie wyznał jej miłość. Jej serce wywineło fikołka. Nikt jeszcze nie powiedział jej tak szczerych słów. Chciała się rozpłakać ale wiedziała, że to byłyby łzy szczęścia. Tylko nie wiedziała do końca co teraz zrobić. Przecież nie może go wpakować w problemy, ale też nie chcę go stracić. Stała przed nim i patrzyła w jego ciemne tęczówki. Teraz wydawały się takie inne. Jakby przybrały całkiem łagodniejszy kolor. Uświadomiła sobie że w tym momencie stoi przed nią chłopak który wyznał jej miłość. Chłopak który bardzo jej się podoba.
- Bruno ale ..
- Tak wiem problemy. Ale zrozum że ja chcę tych problemów. Nawet jak mam zginąć. Jeśli będziesz w stanie mi zaufać mogę zginąć.
- Nie chcę..
- Ciii- powiedział po czym ją przytulił. Nigdy jeszcze się tak nie czuł. Niby przytulał już wiele dziewczyn. Niższe, wyższe. Ale ona miała w sobie coś dzięki czemu wiedział, że to ją chcę przytulać już zawsze. Trzymał właśnie w ramionach dziewczynę którą chce chronić przed wszystkim i wszystkimi. Chciał żeby ta chwila trwała wiecznie.

O. N. Ostatnia NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz