Rozdział 20

12 2 0
                                    

Nadszedł wielki dzień. Dzień 18 urodzin Wiktorii. Jeden z najpiękniejszych dni. Wstała z cudownym humorem. Ubrała czarne jeansy i szary sweterek z odkrytymi plecami. Zeszła na dół, a tam na stole stał piękny tort. Kiedy weszła zobaczyła swoją mamę, która w rękach trzymała prezent.
-Wszystkiego, co najlepsze córciu- powiedziała mama wręczając jej prezent i przytulając. Wiktoria była zarazem zaskoczona jak i szczęśliwa.
-Mamo, ale naprawdę nie musiałaś. Już tyle dla mnie zrobiłaś.
-Chcę żebyś była szczęśliwa. Chcę ci wynagrodzić wszystko.
Wiktoria od razu wiedziała, o co chodzi. Spojrzała na mamę i od razu zauważyła, że ta posmutniała.
-Już jest okej mamo- powiedziała odkładając prezent i przytulając się do rodzicielki.
Zrobiły sobie wspólne śniadanie. Po zjedzeniu mama Wiktorii musiała się zbierać do pracy. Założyła służbowy strój i wzięła torbę z rzeczami na przebranie.
-To wszystko masz. Klucze jak by co wiesz gdzie są. Życzę miłej zabawy i mam nadzieję, że jak jutro wrócę to dom będzie w nienaruszonym stanie.-powiedziała, po czym pocałowała córkę w czoło i wyszła.

Wiktoria do przyjazdu gości miała jeszcze trochę czasu. Wszystko było już przygotowane więc postanowiła się przespać. Wiedziała, że ma przed sobą długą noc. Budzik nastawiła na 14.

Kiedy zadzwonił budzik myślała, że to żart. Dopiero co się położyła. Wstała poszła wziąć prysznic. Kiedy wyszła zrobiła makijaż. Wysuszyła włosy i założyła sukienkę która górę miała  czarną i rozkloszowany pudrowy róż oraz czarne balerinki. Kiedy była już gotowa zeszła na dół i zrobiła sobie kawę. Siedziała przy stole i zastanawiała się czy, aby wszystko jest gotowe. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek. Nie wiedziała kto to. Przecież Bruno miał być dopiero o 15 a reszta o 16. Było po 14.30. Poszła i otworzyła drzwi. Zobaczyła tylko bukiet czerwonych róż. Po chwili wychylił się Bruno.
-Cześć księżniczko. Wszystkiego najlepszego.-powiedział wręczając jej kwiaty i całując w policzek.
-Jeju są.. Są śliczne. Dziękuję
-To dopiero początek prezentów mała-puścił jej oczko
-Nic więcej nie potrzebuję-Wiktoria uśmiechnęła się.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dziekuję.
Bruno miał na sobie czarne rurki, białą bluzkę i czarną marynarkę. Skierowali się do kuchni i zaczęli rozmawiać przy kawie.
Po godzinie przyszła Kornelia ze swoim chłopakiem. A potem zaczęli się schodzić znajomi. Wiktoria była zachwycona. Czuła się cudownie.

W trakcie imprezy podeszły do niej jej 2 koleżanki z klasy. Strasznie lubiące wszystko wiedzieć.
-Wiki sama zaprosiłaś Bruna?
Wiktoria nie ukrywała, że zdziwiło ją to pytanie. Ale potem pomyślała, że to normalne. Przecież Bruno to obiekt wielu westchnień.
-Tak. A czemu pytacie?
-Łączy was coś?
Sama nie wiedziała, co odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony i jej i jemu zależy. Ale czy to już coś ?
-Raczej nie
-Super impreza wtrąciła się druga dziewczyna
-Dziękuję
Wiktoria poczuła, że musi pójść się napić. Skierowała się do kuchni. Wzięła szklankę i nalała soku. Po chwili poczula czyjąś obecność. Odwróciła się i zauważyła Bruna
-Jak się bawisz- zapytała
-Jest super. A ty ?
-Świetnie.- uśmiechnęła się.
-Mogę mieć do ciebie prośbę?
-Jasne. Dawaj- rzuciła odkładając szklankę.
-Wyrwiesz się ze mną gdzieś na chwilę?
-Ale tak teraz ?-zapytała zdziwiona. Spojrzała na zegar dochodziła 23
-Proszę. Chcę ci pokazać resztę prezentu.
-Ale...
-Proszę
Wiktoria nie wiedziała co zrobić. Nie chciała zostawiać domu bez opieki. Ale stwierdziła, że ma przecież Kornelie.
-No dobrze ale pójdę poszukać Kornelii musi przypilnować wszystkiego.
-Czekam przy drzwiach.
Wiktoria znalazła Kornelie kiedy jej wszystko wytłumaczyła ta tylko szczerze się uśmiechnęła i powiedziała, że mają się świetnie bawić i o nic nie martwić.
Wiktoria wzięła jeszcze tylko swoją czarną skórę ubrała fluxy i już stała przy Brunie.
-Wsiądziesz na motor?- zapytał chłopak
-Że słucham?
-Pojedziesz ze mną motorem?
-Nigdy nie jeździłam motorem
-Zaufaj mi.- powiedział złapał ją za nadgarstek i wyciągnął z domu. Na podjeździe stał czarny ścigacz.
-Bruno nie wiem czy chcę.-powiedziała przestraszonym głosem dziewczyna. Bruno stanął naprzeciwko niej w ręku trzymając kask
-Obiecuję, że pojadę wolno i nic ci się nie stanie okej?-powiedział podając kask
Wiktoria niechętnie, ale przyjęła kask. Założyła po czym usiadła za chłopakiem
-Złap mnie w pasie i proszę nie puszczaj
Wiktoria wykonała polecenie równocześnie zamykając oczy. Po chwili poczuła, że maszyna rusza. Otworzyła oczy i zobaczyła jak wszystko wokół zaczyna znikać. Czuła się wolna. Pierwszy raz poczuła się wolna. Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy.
Po 15 minutach jazdy Bruno zatrzymał maszynę. Wiktoria nie wiedziała dokładnie gdzie jest, ale wiedziała, że jest tu pięknie. Wokół rozpościerał się piękny krajobraz. Zeszła z motoru i podeszła do barierki, która jak się okazało chroniła przed upadkiem w przepaść. Po drugiej stronie widać było skały, drzewa, kwiaty. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. To wszystko było takie piękne. Czuła wolność. Pierwszy raz od dawna poczuła się wolna. A zawdzięczała to chłopakowi, po którym nigdy by się tego nie spodziewała. Spojrzała na Bruna. Stał oparty o motor wpatrując się jakby w nicość. Nie wiedziała, o co chodzi, ale chciała mu podziękować. Podeszła do niego.
-Tu jest... Tu jest pięknie. Dziękuję.-kiedy oderwała wzrok zauważyła, że chłopak się uśmiecha
-Czyli się podoba?
-Tak i to bardzo.
Oboje podeszli do barierki.
-Skąd znasz to miejsce?
-Kiedyś przyjeżdżałem tu często z moim kumplem. Do momentu, aż nie zdarzył się wypadek i on nie umarł. Od tamtego momentu jakoś nie miałem ochoty ani jeździć na motorze ani tu przyjeżdżać.-Bruno spuścił wzrok- ty to wszystko zmieniłaś. Nauczyłaś mnie znowu żyć. To dzięki tobie znowu tu jestem i znowu wsiadłem na motor. Wiem, że nie byłaś tego świadoma. Ale to ty zmieniłaś moje życie.
Wiktoria wpatrywała się w chłopaka niedowierzając. To wszystko co powiedział było takie szczere.
-Dziękuję- wyszeptał Bruno stojąc bokiem do Wiktorii
-Nie masz za co. To ja powinnam ci dziękować
-Ciii-uciszył ją
Wiktoria spojrzała w niebo. To był jeden z najpiękniejszych dni. Nie chciała, żeby się kończył. Chciała zatrzymać czas. Poczuła lekki chłód który musnął jej ciało. Miała na sobie sukienkę, więc nic dziwnego, że zaczynało jej robić się zimno. Bruno zauważając to zapytał
-Zimno ci ? Masz moją kurtkę.-powiedział, po czym założył jej na ramiona. Wiktoria wzięła jego ręce tak, że teraz byli przytuleni do siebie.
-Tak lepiej.-powiedziala dziewczyna.
Bruno słysząc to zaśmiał się i objął ją mocniej. Razem patrzeli przed siebie.
-Kocham cię kruszynko.-wyszeptał jej we włosy.
Wiktoria odwróciła się do niego tak, że teraz patrzeli sobie w oczy.
-Dlaczego mnie kochasz ?
-Jesteś cudowna. I chcę cię chronić. Chcę widzieć częściej twój uśmiech. Chcę twojego szczęścia. I nic mnie nie powstrzyma. Jesteś moim małym światem, który chcę chronić i kochać każdego dnia bardziej.
Wiktoria nigdy nie usłyszała jeszcze takich słów skierowanych do niej. Jej serce zaczęło bić mocniej. Wiedziała, że chce z nim być. Już wtedy to wiedziała.
-Chcę być twoim światem który będziesz kochał każdego dnia na nowo- uśmiechnęła się słodko po czym wtuliła się w tors chłopaka.
-Chcesz zostać moją księżniczką?- powiedział Bruno prawie nieusłyszalnie.
-Chcę- powiedziała dziewczyna równie cicho, po czym oboje wybuchli śmiechem.

O. N. Ostatnia NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz