Rozdział 1

13 1 0
                                    

Wiktoria 
Dzień zapowiadał się jak każdy. Bolała ją już sama świadomość, że musi wstać i znowu zmierzyć się z rzeczywistością. Co prawda nie zapowiadał się źle. Miała tylko 4 lekcje, poza tym za oknem widać było przebłyski jesiennego słońca. "Może nie będzie najgorzej" pomyślała. Z zamyśleń wyrwał ją głos mamy leżącej w sypialni
- Wiktoria? Wstałaś jest już po 7.
"Super" pomyślała
-Taak mamo wstałam!- krzyknęła jeszcze lekko zachrypniętym głosem.

Po paru minutach już stała przy szafie myśląc co ubrać. Wyciągnęła szary luźny sweterek i czarne jeansy. Poszła do łazienki, aby nałożyć rzeczy, spiąć włosy w lekki kucyk i zrobić lekki makijaż.

Kiedy minęło 15 minut zeszła na dół, aby wziąść kanapki nałożyć kurtkę i ubrać buty. Przed wyjściem wzięła jeszcze telefon i pożegnała się z mamą, która właśnie schodziła na dół.

Gdy otworzyła drzwi od razu poczuła chłodne powietrze, które musnęło jej policzki. Założyła słuchawki na uszy i ruszyła na przystanek.

Droga do szkoły jak zawsze upłynęła jej nudno. Całe szczęście przed szkołą czekała już na nią jej przyjaciółka. To jedyna rzecz jaka ją dzisiaj pocieszyła. Od razu rzuciła jej się w ramiona, po czym poszły na lekcję.

Po powrocie do domu Wiktoria postanowiła coś zjeść, po czym wziąść prysznic i się przebrac (zawsze wykonywała te czynności po powrocie do domu odkąd jej życie zniszczył pewien wypadek) porozmawiała z mamą, a następnie poszła spać i tak też minął kolejny dzień życia pewnej 17-latki.

Bruno
Jak zwykle dzwoniący rano budzik, który ma ochotę rozjebać. Od dawna co rano jest sam w domu. Tata pracuję, więc nie może go budzić. Tak naprawdę Bruno od samej młodości był uczony samodzielności. Nikt się nad nim nie litował, a tata był pracoholikiem. W końcu wpadł w ten rytm, chociaż to było bardzo ciężkie.

Po ubraniu się udał się do kuchni, aby napić się kawy po czym poranna toaleta. Wychodząc wziął słuchawki i ruszył na przystanek.
Tak naprawdę miał swój samochód, ale nie lubił tego, że gdy podjeżdżał nim pod szkołę wszystkie "laleczki" od razu do niego przybiegały i mówiły mu jaki to on cudowny jest. Dlatego wolał jeździć autobusem, przynajmniej nikt nie przywiązywał do niego wielkiej uwagi.

Dzień zapowiadał się jak większość, czyli szkoła, potem granie u kumpla i powrót do domu, gdzie czeka ojciec z kolacją. Nie nudziło go takie życie, chociaż... Chciałby mieć się do kogo przytulić i powiedzieć słodkie słówka. Ale często odganiał te myśli ponieważ wiedział że każda laska poleci na jego kasę i prędzej czy później go zdradzi.

O. N. Ostatnia NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz