Rozdział 3

11 2 0
                                    

Bruno
Jego furia związana z poznaniem Wiktorii zaczęła narastać, co prawda w pozytywnym stopniu, ale powoli zaczęło go to przerażać. Zapytacie dlaczego ? Właśnie dlatego, że nie mógł, a raczej nie potrafił zrobić nic w tym kierunku. Bał się. Bał się tego, że bardziej to rozwali, niż zbuduje coś sensownego. Widywał ją często. Na przerwach, gdy rozmawiała z koleżankami, a jej uśmiech rozwalał go wewnętrznie, jak powtarzała sobie na klasówki przed klasą. Była taka piękna. Podobała mu się każda część jej ciała. Jej oczy w których można było utonąć, ruchy które były dla niego idealne. Nie wiedział dokładnie co się dzieje, bo nigdy jeszcze nie czuł czegoś tak mocnego, ale był pewien, że chcę w to brnąć.

Pewnego sobotniego wieczoru koledzy po długim namawianiu zabrali go na imprezę. Stracił chęci do imprez, dobrze wiedział jak to się skończy, ale nie chciał tego wieczoru siedzieć sam w domu, jego ojciec został w pracy, więc nikt się nie będzie o niego martwił.

Kiedy weszli do pomieszczenia zobaczył wiele znajomych twarzy. Nie zdziwiło go to. Przecież jest sobota - pomyślał. W pewnym momencie jego wzrok przykuła pewna grupka znajomych ludzi. Byli to ludzie z klasy Wiktorii, a wśród nich jej przyjaciółka. Jego pierwsza myśl, to ta, że ona też tam jest. Zaczął się niespokojnie rozglądać, ale nie zauważył jej osoby. Przez co trochę posmutniał. Postanowił się jednak bawić dalej.

Po paru drinkach zmęczony usiadł przy barze i zaczął się rozglądać. Sam dokładnie nie wiedział za kim. Może chciał znaleźć jakąś laskę, która go tego wieczoru zadowoli, a może dalej miał promyczek nadziei, że ujrzy Wiktorie. I w sumie tak też się stało. Zauważył ją stojącą przy ścianie. Niestety nie była sama. Było dość ciemno, ale nawet przez ten mrok widział faceta. Faceta który się do niej dobiera. Widać też było, że ona tego nie chcę. Chciała go odepchnąć jednak ten napierał na nią całym ciałem. Nie mogła uciec. Nie mogła nic zrobić. Bruno wiedział że jeśli on nie zareaguje, to nikt tego nie zrobi. Jego wściekłość zaczęła narastać. Wkurwiony ruszył w ich stronę. Będąc coraz bliżej zaczął słyszeć cichy szloch Wiktorii. Sam nie był trzeźwy, ale po zobaczeniu tej sceny poczuł że cały alkohol wyparował, a zastąpiła go wściekłość. Kiedy dotarł na drugi koniec sali, stojąc już tak blisko tego kolesia chwycił go za koszulę i z całych sił rzucił o ścianę. Podszedł do niego i siadając na nim zaczął wylewać na niego całą furię. Gdyby nie ochroniarze którzy go odciągnęli wiedział, że mógłby go zabić. Ale nie martwiło go to, wręcz przeciwnie czuł jakby sam tego chciał. Kiedy ochroniarze zaczęli się szarpać z tamtym Bruno miał trochę czasu, aby sprawdzić co z Wiktorią. Niestety nie widział jej. Rozglądał się nerwowo po sali szukając jej oczu. Nie było jej. Zaczął się w nim budzić strach. Tylko dlaczego ? W nim ? Przecież on się niczego nie bał. Nic nie rozumiał. Był jak zagubione dziecko.

Kiedy ochroniarze wyprowadzili go z pomieszczenia nie do końca wiedział co z sobą zrobić. Był pijany, wkurwiony i bał się. Tego raczej nie idzie z niczym połączyć. On postanowił wsiąść na motor. Nie jeździł na nim odkąd zginął jego przyjaciel. Jadąc przez ulice stopniowo nabierał prędkości. Czuł, że tego potrzebuje. Gdy wyjechał za miasto po jego prawej stronie rozciągał się śliczny krajobraz gór. Nie zwracał już na niego uwagi. Znał każdy jego kąt na pamięć. Jadąc nie myślał o niczym. W końcu się uwolnił, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy.

O. N. Ostatnia NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz