Rozdział 17

4 1 0
                                    

Stali tak jeszcze przez chwilę, po czym Wiktoria oderwała się od Bruna.
-Nie chcę cię narażać na niebezpieczeństwo.
-Spójrz na mnie- podniósł jej podbródek, a ich oczy natrafiły na siebie. Widział w jej oczach strach i zachwyt jednocześnie.- zrozum, że ja nie odpuszcze. Za bardzo mi na tobie zależy
-Bruno, ale to naprawdę nie będzie takie łatwe jak myślisz
-W dupie to mam. Ważne żeby było warto.- uśmiechnął się szeroko
-Jesteś niemożliwy- szturchnęła go lekko w tors
-A ty słodka
-Nie przymilaj się tak- wytknęła język
-Idziemy się przejść?- chciał złapać ją za rękę jednak Wiktoria w porę ją wzięła.- przepraszam
-Zaraz muszę wracać.
-Odprowadzić cię?
-Nie. Pójdę sama. Muszę pomyśleć.
Przez chwilę oboje ucichli. Ale widać było, że żadnemu ta cisza nie przeszkadza
-Mogę ci zadać pytanie?- zapytała niepewnie Wiktoria
-Jasne
-Chciałbyś... Chciałbyś przyjść na moje urodziny?
Bruno nie ukrywał zdziwienia
-A ty ? Chcesz żebym przyszedł?
-Tak chcę-odpowiedziała pewnie Wiktoria mając w głowie cały czas słowa swojej przyjaciółki o tym, że w końcu może być szczęśliwa
-Jeśli ty chcesz to ja tym bardziej- odpowiedział Bruno ze swoim czarującym uśmiechem
Wikroria uśmiechnęła się. Czuła, że od tego momentu wszystko może się zmienić.
-Chciałem zobaczyć ten uśmiech-wyszeptał Bruno w jej włosy.

O. N. Ostatnia NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz